Zespół Pieśni i Tańca świętuje swoje 50-lecie, ale jak każda i jego historia kiedyś się zaczęła. Jakie były początki zespołu? Które to były lata?
Z tego co wiem pierwszy koncert zespołu odbył się w grudniu 1971 r. Teraz obchodzimy 51 urodziny, ponieważ w ubiegłym roku z powody pandemii jubileusz został czasowo przesunięty. Zapał był wielki, bowiem kopalnia brała udział w sponsorowaniu naszego Zespołu. Zresztą w tamtych czasach była moda na kulturę i na taniec ludowy. Przez te pół wieku w Zespole Pieśni i Tańca Nowa Ruda działo się bardzo dobrze, ale były też gorsze okresy, ale ludzie jeździli po świecie rozsławiając Nową Rudę.
Proszę nam przypomnieć kto był pierwszym kierownikiem zespołu.
Pierwszym kierownikiem zespołu był pan Jarosław Wojciechowski, następnie pan Lubomir Szmit. Później nastałam ja, a po mnie było jeszcze trzech instruktorów.
Pani Ewo, to były inne czasy, inna Polska, czy wówczas to była również inna Nowa Ruda?
Trudno mi ocenić, bo ja wtedy dopiero się urodziłam, ale wiadomo, że właściwie wtedy zakupiono większość garderoby dla zespołu. Było tak, że najpierw jechał autobus z członkami zespołu, a za nimi ciężarówką ze strojami także było na bogato. Później wiadomo czasy się zmieniły, ale zespół jest na odpowiednim poziomie pod opieką miasta i ludzi wrósł w klimaty Nowej Rudy. Bez względu na czasy, zmieniające się ustroje polityczne i zawirowania losu, zespół tworzony przez tych ludzi jest bardzo ważną częścią miasta. Jest przecież takie powiedzenie, że praktycznie każdy mieszkaniec Nowej Rudy jest w jakiś sposób związany z zespołem, bo albo jego babcia, ciotka, dziadek, czy brat był, jest lub będzie członkiem zespołu.
Jak Pani sama wspominała, kiedyś kultura była bardzo dofinansowywana przez kopalnię. Nie jest tak, że wówczas kultura była silnym akcentem, mocnym wyznacznikiem życia społecznego. Te wydarzenia kulturalne były chyba inne niż dzisiaj.
To w ogóle były inne czasy, inni ludzie w tym sensie, że teraz nawet dzieci mają duży dostęp do Internetu, gier, czy telewizji. Jednak, to że obecnie w zajęciach uczestniczy 100 osób oznacza, że zespół jest naprawdę ważny.
Jedni mówią, że lata 70. były smutnym czasem, inni z kolei mówią, że to czas, kiedy dotarły do Polski różne dobrodziejstwa z zachody. Pani zdaniem, czym na tle tego wszystkiego we wspomnieniach byłych członków wyróżniał się Zespół Nowa Ruda?
Wtedy była moda na folklor i zespoły istniały praktycznie w każdej miejscowości. W Nowej Rudzie ktoś wpadł na pomysł stworzenia zespołu folklorystycznego i to się przyjęło. Samo to, że zespół ma już 51 lat wskazuje, że to był dobry pomysł. Muzykę i tańce ludowe można lubić, bądź nie, ale jest to bez względu na wszystko ponad jakimiś podziałami i czuje się, że Polska folklorem stoi. Na zachodzie Europy, jeśli chodzi o tańce ludowe jest coraz gorzej. Jak się tam jedzie, to praktycznie jest niewiele zespołów tego typu jak nasz. Wyjątkiem są Bałkany i wschód, gdzie zespoły jakoś się utrzymują, chociaż też w międzyczasie wiele poupadało.
Czy Pani zdaniem folklor był kiedyś bardziej popularny niż dziś, czy utrzymuje się pod tym względem status qwo?
Popularność to zmienność. Dzisiaj najpopularniejszy jest internet i tego nikt nie przebije. U nas zainteresowanie folklorem można ocenić na podstawie liczby publiczności uczestniczących w koncertach. Teraz na ten jubileuszowy koncert ludzie o bilety pytają mnie już od pół roku. Jeśli zaś chodzi o Festiwal Folkloru jest to jedna z największych imprez kulturalnych w naszym mieście, ale też w regionie. Skoro przychodzą zawsze tłumy, to znaczy, że jest to nadal popularne. Jeśli chodzi o Zespół Nowa Ruda, to ja zawsze podkreślam, że jest to wielka wartość rodzinna, wartość wychowawcza i tradycja.
Dziś wyjazd za granicę jest czymś normalnym, ale kiedyś z tym były problemy. Czy pamięta Pani być może z opowieści, kiedy przyszły pierwsze sukcesy naszego Zespołu za granicą?
Wiem, że wtedy byli w Jugosławii w Korei Północnej, w Niemczech także „bratnie narody” odwiedzali. To na pewno dla członków zespołu były bardzo atrakcyjne wyjazdy, takie tournée artystyczne. Podczas wyjazdów mieli okazję pozwiedzać, ale żeby zwiedzać, trzeba było wcześniej ileś godzin w sali baletowej spędzić i zwiedzanie było zwieńczeniem pracy, którą wykonywali. To na pewno nie były stricte wyjazdy wypoczynkowe. Zresztą do tej pory lubią jeździć, bo lubią po prostu ze sobą przebywać.
Kiedy i od czego zaczęła się Pani przygoda z Zespołem Nowa Ruda?
Ówczesna dyrektor ośrodka kultury pani Ewa Geryn poszukiwała choreografa i zaprosiła mnie ma rozmowę. Przyjechałam chyba w 1998 r. Bardzo mi się tu spodobało, coś poczułam do tego miasta. Zobaczyłam, że są tu dobre warunki, jest garderoba, pani garderobiana jest na etacie co ma duże znaczenie, była kapela i pomyślałam, że może warto spróbować. Tym bardziej, że ja folklorem żyłam od dziecka. Tańczyłam w zespole pieśni i tańca, wtedy jeszcze w Lublinie i zdecydowałam się tutaj zamieszkać.
Dalej Pani kocha to co robi, dalej kocha Pani folklor i ten Zespół?
Oczywiście, że kocham. Ta pandemia pokrzyżowała nam szyki. Wpłynęła na naszą sprawność i na organizację. Musieliśmy odwoływać wyjazdy, festiwale, jest taki zamysł i zostało to odwołane. Przecież przez dwa lata musieliśmy odwołać festiwal w Nowej Rudzie. Wiadomo jest różnie. Nie powiem, że zawsze kolorowo, ale jestem tu i to co robię, to dla mnie jest część życia. Nie traktuję tego jako pracy, tylko mam tu rodzinę i mam tu zespół.
Od blisko 2 miesięcy trwa wojna na Ukrainie, czy Wy jako Zespół Pieśni i Tańca Nowa Ruda byliście tam kiedyś, albo gościliście Ukraińców tutaj?
Nie za mojej kadencji, ale zespół gościł w Ukrainie. Oczywiście zespoły ukraińskie są wielkimi perełkami na Festiwalu Folkloru. Kilka zespołów stamtąd było. Mamy zaprzyjaźnione zespoły z Ukrainy, ale mamy zaprzyjaźnione zespoły również z Serbii, Rosji.
Międzynarodowy Festiwal Folkloru, który niemal pewne, że się odbędzie, bo obostrzenia są zdjęte, czy przyjechałyby zespoły z Rosji?
Nie, mamy już zaproszone zespoły. Staram się zawsze politycznie nie udzielać, ale jeśli festiwal będzie to przyjadą te zespoły, które zaprosiliśmy jeszcze przed pandemią. Będą to zespoły z: Francji, Macedonii i Słowacji.
Czy teraz w zespole tańczą jeszcze jego założyciele lub ich potomkowie?
Oczywiście, moją chlubą, którą chwalę się wszystkim w Polsce, to na ostatnim jubileuszu Zespołu z okazji 45 – lecia wystąpili oldboye, założyciele i spotykam się z nimi od 6 lat systematycznie raz w tygodniu. Są to osoby, które tańczyły w pierwszym składzie i w drugim składzie zespołu. Niestety już trzech panów zmarło, ale mamy nadal pary, które tańczą i wystąpią na tegorocznym jubileuszu.
Mówiliśmy o pierwszych sukcesach zespołu, a jakimi sukcesami dziś mogą pochwalić się członkowie Zespołu Nowa Ruda?
Teraz przy Zespole prężnie rozwija się grupa tańców polskich, tylko przez koronawirusa musieli trochę przystopować, ponieważ nie odbywały się żadne turnieje. Ale przez te 20 lat, kiedy jestem związana z zespołem zdobywaliśmy tytuły Mistrzów Polski i Wicemistrzów Polski. Na międzynarodowych festiwalach tańca ludowego we Włoszech, czy w Rumuni zdobywaliśmy nagrody grand prix. Będąc na takich festiwalach wszyscy podkreślają, że widać, że my to lubimy i że dzieci tańczą z wielką pasją.
Pani Ewo co jest największym marzeniem zespołu?
Dopóki wojna na Ukrainie się nie skończy i nie skończy się koronawirus, to we wszystkich zespołach jest jedno marzenie – powrót do normalności, powrót do czasu sprzed dwóch lat.
Kliknij TUTAJ i przeczytaj najnowsze wydanie Kobiecym Okiem
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.