reklama

Bandyci z UPA w okolicy Nowej Rudy

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Bandyci z UPA w okolicy Nowej Rudy - Zdjęcie główne
reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaW milczeniu przyglądałem się zrujnowanemu kościółkowi. Mury jeszcze stoją, dach przykrywa resztka zbutwiałego dachu, wieżyczka przechyliła się nieznacznie w jedną stronę i wydaje się być kwestią czasu kiedy runie zupełnie. Wnętrze mroczne, głuche z kilkoma pozostałościami oryginalnej polichromii. Obok kaplicy stoi kamienny krzyż, który, biorąc pod uwagę jej stan, wydaje się być w zadziwiająco dobrym stanie.
reklama

Niewielka osada Granicznik, przez lokalnych nadal nazywana z niemiecka Markgrung, to już niemal całkowicie wyludniona część wsi Świerki. Kaplica wraz z krzyżem stoi tuż przy drodze wiodącej niegdyś przez centralną częścią osady. Na mapie z 1876 roku Granicznik posiada 45 zabudowań (łącznie z kaplicą), dziś zaledwie kilka. Nie ma tu drogi asfaltowej i porą zimową albo po deszczu jest tu trudno przejechać.
Ostrożnie stąpam po okalającej kaplicę łące, wszyscy przestrzegali mnie przed nadzwyczaj często występującymi tu żmijami. Robię jedno zdjęcie, przesuwam się nieco w bok, następne i następne, ciągle obserwując gdzie stawiam stopy. Przeszedłem już niemal całą łąkę…
-Szkoda, prawda…?
-Na Boga! Co Pan! – niemal krzyknąłem i dopiero teraz zauważyłem stojącego zaledwie kilka kroków ode mnie starszego człowieka - Wystraszył mnie pan, mało aparatu nie upuściłem – dodałem już z uśmiechem. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę o kaplicy, że on jeszcze ją znakomicie pamięta, że dzwon był, że na Świętej Anny to tu bywała i setka ludzi. A wreszcie starszy pan, wypalił niespodziewanie:
-Pan skarbu przyszedł szukać? – popatrzył na mnie małymi czerwonymi oczyma zupełnie poważnie, bez najmniejszego uśmiechu.
-Nie, zdjęcia robię – no, ale nie byłbym sobą gdybym nie zapytał - a jakiego skarbu?
Staruszek popatrzył na mnie jeszcze raz i rozpoczął swoją opowieść, która w skrócie przebiegała mniej więcej tak:
-Mieszkam w Bartnicy od 1946, mój tate [tak dokładnie nazywał swojego ojca, „tate”] był milicjantem. Kiedyś usłyszałem jak mówił matce, że w domach na Markgruncie ukrywają się „upowcy” (UPA – Ukraińska Powstańcza Armia) - Ukraińcy w Świerkach? Panie coś pan brał? Pomyślałem – Chcieli ich złapać, milicja i WOP (Wojsko Ochrony Pogranicza). Czy się im udało, nie wiem ale tate mówił, że musieli coś schować, właśnie przy kapliczce. Powiadam panu, że wielu szukało ale gdzie tam, nic nie znaleźli. Tate też szukał.
-Tak, tak… - pokiwałem głową i żegnając się odszedłem w swoją stronę.
Jakże było moje zdziwienie gdy przeglądając pewne dokumenty z lat 40-tych odnalazłem niewielką wzmiankę mówiącą o przenikaniu bojowników (zbrodniarzy) UPA na teren Dolnego Śląska wraz z przesiedleńcami (chodzi o ukraińskich przesiedleńców w wyniku akcji „Wisa”) a stąd do Czechosłowacji i dalej do Austrii. Ukraińcy nękani i systematycznie likwidowani przez Wojsko Polskie postanowili przenieść swoje sztaby, zasoby i finanse do zachodniej części Europy. Sytuacja panująca na Ziemiach Odzyskanych sprzyjała takim posunięciom. W dokumentach nie padła nazwa Bartnicy, Świerk ani żadnego innego miasta ale nie wiedzieć czemu od razu przypomniałem sobie historię opowiedzianą przez dziarskiego staruszka.
Sprawa w toku…
PS. Osoby posiadające jakiekolwiek informacje w tym temacie proszone są o kontakt.
MC Noworuders

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama