Był koniec lutego 1945 roku, pani Gizela mieszkanka Nowej Rudy (wówczas Neurode) wybierała się z ojcem do pobliskiego Kłodzka, koleją. Wraz z kilkunastoma innymi osobami stali na peronie noworudzkiego dworca, zadaszonym drewnianą wiatą. Zima był mroźna i temperatura znacznie opadła poniżej zera. Dworcowa poczekalnia wraz z przylegającą do niej restauracją były szczelnie wypełnione uchodźcami, którzy przybyli tu kilka dni temu z terenów Górnego Śląska. Do przyjazdu pociągu pozostało zaledwie kilkadziesiąt sekund gdy niespodziewanie odezwało się głośne wycie syreny alarmowej. Długi przenikliwy dźwięk płynący ze stacyjnych megafonów niemal wwiercał się w głowy stłoczonych podróżnych. Głośne komendy mundurowych sprawnie kierowały wszystkich ludzi w kierunku wejścia do schronu. Ludzie stojący na peronie oraz ci z poczekalni natychmiast zostali ewakuowani przed budynek stacji. Przez duże drzwi dostali się do wnętrza budynku i schodami na dół wchodzili do schronu. Ze zgrzytem zamykano metalowe klapy i drzwi. Wycie syren, strach oraz napierający tłum spowodował iż dziewczyna na chwilę straciła równowagę i wylądowała na zimnej posadzce. Jednak szybko została podniesiona przez znajdującego się obok chłopaka w brązowym mundurze Hitler-Jugend. W schronie znajdowało się ok 100 osób, było bardzo duszno, ciasno, ciemno i klaustrofobicznie. Znajomy chłopak cały czas podtrzymywał dziewczynę na duchu wesołą rozmową a robił to tak skutecznie, iż 4 lata później stał się jej mężem. Piękna romantyczna historia z czasów wojny, jednak mnie zainteresował temat schronu przeciwlotniczego znajdującego się pod dworcem kolejowym w Nowej Rudzie. Postanowiłem zweryfikować opowieść z rzeczywistością. Co ciekawe, ślady istnienia tego schronu są nadal widoczne na zewnątrz budynku. Dworzec kolejowy w Neurode powstał w 1879 a dodatkowo został powiększony na początku XX wieku. W latach wojennych część piwnic przerobiono na potrzeby schronu. Dziś stojąc przed głównym wejściem do kas i poczekalni, na lewo zauważymy jeszcze jedno dodatkowe wejście. Prowadzi ono do mieszkań znajdujących się na piętrze budynku. Tuż obok tego wejścia, na ścianie, znajduje się kilkumetrowa strzałka namalowana białą farbą, skierowana grotem w dół. To ona wskazywała wejście do schronu przeciwlotniczego. Identyczna znajduje się również na ścianie dworca od strony peronów. W czasach wojny przy strzałce dodatkowo umieszczano jeszcze trzy litery „L S R” (niem. Luftschutz Räume czyli Schron Przeciwlotniczy). Od wielu lat ten drugowojenny schron służy lokatorom jako piwnica i jest niedostępny osobą postronnym. Dzięki uprzejmości jednego z mieszkańców miałem możliwość wejścia i zbadania do tego ciekawego obiektu. Do schronu prowadziło tylko jedno wejście – klatką schodową. Ze schronu natomiast można było wydostać się dodatkowo dwoma wyjściami ewakuacyjnymi (awaryjnymi). Pierwsze z nich znajdowało się na peronie, gdzie do dziś znajduje się niewielka „dobudówka”, mająca na celu wzmocnienie i ochronę tego wyjścia. „Dobudówka” wyposażona była również w metalowe wrota. Od strony schronu znajdowały się jeszcze dodatkowo dwie pary metalowych drzwi. W czasach powojennych wyjście to zostało przekształcone na zsyp opału i za takie służy po dzień dzisiejszy. Drugie z wyjść awaryjnych znajdowało się tuż przy wejściu do budynku, po lewej stronie drzwi. Ma ono również charakter zsypu. Oba wyjścia były oznakowane białą strzałką co miało pomóc w ewentualnym namierzeniu i odgruzowaniu ich w sytuacji zniszczenia budynku podczas bombardowania. Główne wejście do schronu prowadziło przez duże drewniane drzwi klatki schodowej. Tuż za nimi zejście w dół. Po pokonaniu około 10 schodków znajdujemy się w piwnicy pod dworcem kolejowym. Tu znajdują się pierwsze solidne, metalowe drzwi gazoszczelne, za nimi niewielki przedsionek (ok. 2m na 2m). Widać tu pozostałości jakiś rur, zapewne wentylacyjnych i kolejne drzwi prowadzące już bezpośrednio do schronu. Wszystkie drzwi w bunkrze wyposażone są w dwa metalowe zamki ryglujące dociskające je do futryn. Solidne odrzwia wraz z futrynami posiadały uszczelnienie i były mocno osadzone w murze. Drzwi wyposażone było dodatkowo w metalowy wizjer zabezpieczony kratownicą. Wnętrze schronu zachowało swój pierwotny kształt wraz ze wszystkimi, kamiennymi siedziskami (!). Od strony bunkra znakomicie widać częściowo zamurowane wyjście awaryjne na peron z zachowanymi drzwiczkami. W ścianach gdzieniegdzie widać elementy skorodowanych rur. Wg mnie schron ten mógł pomieścić maksymalnie 50-60 osób ale w sytuacji awaryjnej zapewne zmieściłoby się tu kilka osób więcej. A więc, historia pani Gizeli ma swoje odzwierciedlenie w terenie. Oznakowane wyjścia ze schronu, metalowe wrota, puste ławy schronu… to kolejna pozostałość po okrutnych czasach II Wojny Światowej, chociaż w tym przypadku z lekkim zabarwieniem romantycznym. „…bo historia fajna jest”!
Znasz ciekawą historię? Masz ciekawe zdjęcie? Dokument? Więcej ciekawych historii znajdziesz na FB Nowa Ruda Neurode Tajemnice, zagadki, historia
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.