Pani Barbara ma cztery psy: owczarki Wigo, Dora i Mia (znajda sprzed 4 tygodni) oraz mieszańca yorka Ciapka (najstarszego członka rodziny).
W sobotę, 9 lipca wieczorem, jak zwykle, psy znajdowały się na posesji. W pewnym momencie ulicą Kwiatkowskiego przechodziło dwóch mężczyzn. Psy, jak to psy, zaczęły szczekać. Najodważniejszy Wigo podszedł do ogrodzenia. Wtedy jeden z mężczyzn wyciągnął gaz pieprzowy i psiknął zwierzęciu prosto w pysk.
Zwierzęta zaczęły głośno ujadać. Pani Barbara zaniepokoiła się.
- Córka się bawiła na górze i krzyknęła: mamo, ktoś coś rzucił - opowiada nam pani Barbara. - Cofnęłam kamery, wszystko wyszło na jaw - dodaje.
Pani Barbara zawołała pieski do domu.
- Sprawdziłam im oczy - mówi. - Jak pogłaskałam psa, to mnie drapało w gardło, to co to zwierzę musiało czuć, gdy ten zwyrodnialec psikał gazem? - pyta.
Całą noc pani Barbara nie spała. Obserwowała psiaki. Wigo miał załzawione oczy.
- Sprawdzałam, czy normalnie oddycha - mówi właścicielka. - Teraz też, co szczeknięcie psa, to się podnoszę, sprawdzam kamery - opowiada.
Pani Barbara mówi, że taką sytuację miała pierwszy raz w życiu.
- Kiedyś była taka sytuacja, że szedł pijany chłopak i plunął w stronę psa. Ale później przyszedł i przeprosił - opowiada.
Pani Barbara konsultowała się z weterynarzem. Psom na szczęście nic większego nie dolega, ale gdyby dostały z bliższej odległości, mogłyby nawet stracić wzrok.
- Co ten pies zrobił temu chłopakowi? - pyta się łamiącym się głosem pani Barbara.
Czytaj także:
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.