- Szlam po Osiedlu Wojska Polskiego z moim yorkiem, nagle ze smyczy młodej kobiecie zerwał się pitbull i zaatakował mojego psa, zjadł mu sierść, po czym zaczął się do mnie łasić - opowiada Helena Juszczak. - Chcę przestrzec ludzi. Ten pies nadal chodzi po osiedlu, z różnymi osobami - dodaje.
Pitbull dosłownie wyrwał yorka z szelek.
- Jestem wdzięczna losowi, że na spacer poszłam ja, a nie moje dziecko - mówi pani Helena.
Przypadkowi ludzie zatrzymali się samochodem i zabrali panią Helenę z psem do weterynarza. Niestety. Okazało się, że york zginął na miejscu.
- Weterynarz orzekł, że Lakuś umarł na miejscu, bo miał strzaskany kręgosłup - wzdycha pani Helena. - A to nie był taki mały york, bo miał pięć i pół kilograma - dodaje.
Właścicielka psa zaproponowała pani Helenie, że odkupi jej psa. Jak doszło do tego, że jej pitbull zaatakował Lakusia?
- Nie wiem, jak to było, bo nie było mnie na miejscu - powiedziała nam właścicielka pitbulla.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.