Oprócz bajki mundurowi zabrali też wszelkie inne kasety VHS (np. z uroczystości rodzinnych, z filmami i bajkami z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku) i magnetofonowe oraz płyty CD, nawet te oryginalne z muzyką zakupione w sklepie muzycznym. Do tego klisze ze zdjęciami rodziny. Zabrali również rzeczy będące odrębną własnością jego żony. Wszystko to według prokuratora z Krakowa ma mieć związek z zabójstwem studentów Anny Kembrowskiej i Roberta Odżgi na Narożniku w Górach Stołowych.
- Zarekwirowali mi notatniki z lat 1967-2022, a zabójstwo na Narożniku miało miejsce w 1997 roku - mówi nam Bartkiewicz, który w latach 1997-2003 badał tę zbrodnię jako kierujący grupą operacyjno-śledczą kryptonim "Narożnik", a później jako dziennikarz. - Z tego co wiem, to policjanci z Krakowa jeżdżą w sprawie Narożnika od Tatr po Bałtyk i od Białegostoku do Zielonej Góry, nachodząc różnych ludzi i zabierając im wszystko, co może się im wydawać podejrzane - dodaje.
Do nalotu krakowskiego "Archiwum X" doszło w środę, 31 sierpnia.
- Wynieśli mi z domu kilkanaście kartonów z rzeczami - mówi emerytowany oficer policji. - Tam były materiały dotyczące setek różnych spraw. Szacuję, że w sumie były tam cztery miliony plików, które zbierałem i tworzyłem od 2005 r. - dodaje.
Dodatkowo policjanci przeszukali dwie piwnice Bartkiewicza i jego samochód, który był w warsztacie mechanicznym. Prokurator napisał, iż istnieje przypuszczenie, że rzeczy te mają związek z zabójstwem studentów. W postanowieniu Piotra Krupińskiego, prokuratora Prokuratury Regionalnej w Krakowie zapisane jest dosłownie, że chodzi o zajęcie "przedmiotów (...), mogących stanowić materiał dowodowy w śledztwie".
- To jest prawny kanibalizm, nie może tak prokurator pisać do normalnego człowieka - twierdzi ostro Bartkiewicz. - Niech on się zajmie ściganiem przestępców - dodaje.
Archeolog zbrodni
Prokurator Piotr Krupiński został przez dziennikarzy nazwany "archeologiem zbrodni".
- W posiadaniu Janusza Bartkiewicza znajduje się materiał dowodowy śledztwa oraz dane dotyczące innych osób mogących być związanymi z zabójstwem Anny Kembrowskiej i Roberta Odżgi, a nadto publikacje internetowe, które mogą utrudnić prowadzenie niniejszego postępowania poprzez ukierunkowanie na niezwiązane w istocie rzeczy z rzeczywistymi okoliczności - napisał w postanowieniu prokurator Krupiński.
Dziennikarz lokalny
Janusz Bartkiewicz był oficerem policji kryminalnej, naczelnikiem wydziału kryminalnego, funkcjonariuszem Centralnego Biura Śledczego Komendy Głównej Policji. Obecnie jest dziennikarzem wałbrzyskiego tygodnika. W jego komputerach i na dyskach były m.in. dokumenty i dane osób, które zwracały się do niego jako do dziennikarza o pomoc. Były też trzy pisane przez niego książki. Na dysku zewnętrznym miał hasła np. do banku czy profili medycznych.
- Ja do tego teraz nie mam dojścia - mówi Bartkiewicz. - Cztery miliony plików, kto to w ogóle przejrzy? Kiedy to przejrzy? Kto przeczyta wszystkie moje kalendarze i notesy? Jaką mam gwarancję, że zostaną mi te rzeczy zwrócone? - pyta.
Odciski palców i próbka DNA
Bartkiewicza potraktowano jak przestępcę. Jaki ma on więc status w tej sprawie?
- Nie wiem, bo nawet nie zostałem przesłuchany ani w charakterze świadka, ani podejrzanego, a pobrano mi pełną daktyloskopię i wymazy na ustalenie profilu DNA - mówi były policjant.
Wałbrzyszanin twierdzi, że do tej pory współpracował z organami ścigania. Przekazywał im swoje informacje dotyczące zbrodni na Narożniku.
- W ciągu ostatnich pięciu lat wysłałem do Prokuratury Generalnej, Komendy Głównej Policji, Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu i Prokuratury Okręgowej w Świdnicy i w tym roku do Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie informacje, które uznałem za bardzo istotne w tej sprawie - mówi Bartkiewicz. - Wskazałem nawet trzech ludzi, którzy mogli dokonać tej zbrodni - dodaje.
Bartkiewicz otrzymał dotyczące zbrodni na Narożniku materiały od Prokuratury Okręgowej w Świdnicy, aby mógł pisać książkę. Tymczasem w poniedziałek policjant przyniósł mu pismo od prokuratora krakowskiego, w którym zabrania on jakiegokolwiek rozpowszechniania, udostępnienia, upubliczniania, przekazywania udostępnionych materiałów ze śledztwa.
- Ja dostałem zgodę od świdnickiego prokuratora okręgowego na dowolne wykorzystanie tych materiałów jako dziennikarz i do wykorzystania jako materiał do napisania książki. O żadnych ograniczeniach co do dysponowania nimi nie było mowy - zaznacza Bartkiewicz.
Emerytowanemu oficerowi w śledztwie pomagają rożne osoby. Na przykład ostatnio udało się znaleźć na portalu OLX ofertę sprzedaży aparatu Zenith z tymi samymi numerami serii, jakie miała Anna Kembrowska. Współpracujący z emerytowanym policjantem ludzie ustalili, kto to zamieścił i gdzie mieszka.
- Moi "informatorzy", kimkolwiek by nie byli, przekazywali mi informacje ogólnie dostępne, czyli to, co sami na terenie Kudowy i okolic widzieli na własne oczy i słyszeli na własne uszy. I informacje te nie dotyczyły samej zbrodni lub jakichś jej dowodów, tylko tego co na terenie Kudowy, Złotna, Karłowa, Łężyc czy Nowej Rudy lub Radkowa w sposób widoczny dla wszystkich obserwowali - mówi Bartkiewicz. I zapewnia, że nie ma informatorów wśród czynnych policjantów. A właśnie takiego "przecieku" według wałbrzyszanina szuka prokurator z Krakowa. - Szukają kreta - dodaje.
Szkody finansowe
- Mam w związku z tą akcją konkretne szkody finansowe: musiałem kupić nowy komputer, nowe dyski, bo to jest niezbędne w pracy dziennikarza - mówi. - A zabierając mi moje trzy książki narazili mnie na utracone możliwości zarobku, to jest łamanie wszelkich praw obywatelskich - dodaje.
Co teraz?
Janusz Bartkiewicz na drodze cywilnej chce wystąpić przeciwko prokuraturze.
- Opracowuję też pisma do wszelkich możliwych instytucji, jak prokurator krajowy, Rzecznik Praw Obywatelskich, Sąd Rejonowy w Krakowie. Jak trzeba będzie, to napiszę do Strasburga - mówi.
Napisaliśmy do Komendy wojewódzkiej Policji w Krakowie i do krakowskiej prokuratury z pytaniami. Z jakiego powodu i przy okazji jakiego śledztwa grupa policjantów z KWP w Krakowie zarekwirowała Januszowi Bartkiewiczowi zam. w Wałbrzychu 31 sierpnia 2022 r. wszelkie cyfrowe nośniki danych elektronicznych? Czego dotyczy to śledztwo i komu postawiono już zarzuty? Czy Janusz Bartkiewicz jest podejrzanym w tej sprawie? Na jakim etapie jest postępowanie? Czekamy na odpowiedzi. |
Narożnik - Kudowa. Wypompowali nawet szambo w poszukiwaniu pistoletu 17 sierpnia 1997 r. pod Narożnikiem znaleziono ciała pary studentów wrocławskiej Akademii Rolniczej, którzy szli na obóz wędrowny. Zginęli od strzałów w głowy. Ich ciała były półnagie. Zabójcy lub zabójców nigdy nie odnaleziono. W 2019 r. śledztwo w sprawie podjął krakowski Wydział Dochodzeniowo-Śledczy Komendy Wojewódzkiej Policji, który przez dziennikarzy nazywany jest Archiwum X. Funkcjonariusze z Krakowa pojawili się w kwietniu tego roku w Kudowie-Zdroju, gdzie odnaleziono zwłoki starszego małżeństwa. Powiązali tę sprawę (rodziców w styczniu zastrzeliła córka Juliana S. z pomocą koleżanki Karoliny Z.; pistolet dostarczył im Dariusz Z.) ze sprawą Narożnika. Wieści niosły, że w domu Dariusza Z., pseudonim Fox, znaleziono pistolet, którym zabito studentów, a także aparat Anny i zdjęcia, których jeszcze nie widziała policja. - Według mnie jest to plotka - mówi nam Bartkiewicz. - Opierając się na moim doświadczeniu zawodowym mam olbrzymie wątpliwości, żeby on miał coś z Narożnikiem wspólnego - dodaje. Wypompowali mu szambo, szukali pistoletu i nic nie znaleźli. - Ta informacja pochodziła nie od śledczych, a od mieszkańców, którzy tam mieszkają i z okien to widzieli - mówi emerytowany oficer. |
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.