GOLAK: Co 10 mieszkaniec ma z tym problem

Od 2007 r. jestem redaktorem naczelnym "Gazety Noworudzkiej". Od tego też czasu wiem, że w noworudzkim szpitalu działa poradnia dla osób uzależnionych od alkoholu. Nigdy jednak nie zastanawiałem się, ile osób z niej korzysta. Myślałem - teraz wiem, że błędnie - o kilku, góra kilkunastu osobach rocznie, szukających tam wsparcia. Kiedy otrzymałem dane dotyczące ilości samych tylko mieszkańców Nowej Rudy, którzy korzystają z tej poradni, złapałem się za głowę. Szybko przeliczyłem i wyszło, że co dziesiąty mieszkaniec Nowej Rudy ma problem z alkoholem. Dla jasności dodam, że mówię tylko o osobach, które korzystają z pomocy tego miejsca, czyli o osobach świadomych swojego problemu. Gdybyśmy zapytali się niektórych stałych bywalców noworudzkich, czy radkowskich knajp, to większość z nich odpowiedziałaby, że w ogóle nie wie o istnieniu miejsca dla osób uzależnionych od alkoholu, a poza tym, że im pomoc terapeutów w ogóle nie jest potrzebna. Gdyby więc takie osoby dodać do oficjalnych danych, mogłoby się okazać, że nawet co siódmy z nas ma problem z alkoholem. Szczerze mówiąc nie dziwi mnie to. W Nowej Rudzie, Radkowie, czy okolicznych wsiach mieszka wiele osób, które nie radzą sobie z brakiem pracy, spłatą zadłużenia, czy problemami rodzinnymi. Nie mają wsparcia ze strony najbliższych i dlatego uciekają do kieliszka. Po wypiciu procentów zapomina się o problemach dnia codziennego. Pozornie zaczynamy żyć w innym, nieco lepszym świecie. Czasami, choć wódki nie piję, też wydaje mi się, że w takim świecie żyję. Zwłaszcza, kiedy dowiaduję się, że noworudzka jadłodajnia Caritasu nadal będzie wydawać 90 najuboższym mieszkańcom Nowej Rudy zupę, bo… na więcej kasy nie ma, bo… władze miasta rocznie na działalność tego miejsca wydają tylko 45 tys. zł. Uprzejmie proponuję kilka stron dalej, w swoim komentarzu do artykułu na ten temat, aby zwolnić jednego urzędnika, a zaoszczędzona kasa na drugie danie na pewno się znajdzie.