reklama

Bartłomiej Lenckowski z Przygórza pomaga Ukraińcom

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Bartłomiej Lenckowski z Przygórza od pierwszego dnia wojny na Ukrainie pomaga tym, którzy tam zostali i walczą o swój kraj, jak również tym, którzy zostali zmuszeni z niego uciekać. Wspólnie z rodziną nie tylko zapewnił schronienie dwóm młodym Ukrainkom, ale cały czas organizuje też zbiórki darów, które trafiają do kraju ogarniętego wojną.
reklama

Dlaczego podjęliście Państwo decyzję o pomocy rodzinie z Ukrainy? Kiedy zapadła ta decyzja?

W momencie wybuchu wojny byłem w Warszawie. Wróciłem do domu w piątek (wojna wybuchła w czwartek, 24 lutego). W międzyczasie kontaktowałem się ze swoim znajomym, który kiedyś mieszkał we Wrocławiu, a który teraz walczy na Ukrainie. Porozmawialiśmy chwilę. Zapytałem jak się trzyma, co jest potrzebne, jak to wszystko tam wygląda? Przyjechałem do domu, porozmawiałem z żoną i powiedziałem, że ludziom trzeba pomóc. Porozmawiałem jeszcze z tatą i o godz. 21:00 (do domu wróciłem o godz. 18:00) pojechaliśmy do Przemyśla. 

Kogo zabraliście?

Nie udało się zabrać żadnej rodziny z Przemyśla, bo nie było odpowiednich procedur. W miejscu nam wskazanym, do którego można było podjechać, służby poinformowały nas o tym, że nie mają procedur przygotowanych na przekazywanie rodzin. Chodziło o rejestrację. Oni nie wiedzieli na dobrą sprawę kim jestem, więc to były też kwestie bezpieczeństwa. A ludzie są różni. Rozumiałem policjanta. 

Co było dalej?

Pojechaliśmy na przejście graniczne do Medyki. Widzieliśmy jak to wszystko wygląda. Jak ci ludzie cierpią, jak marzną, choć mieli zagwarantowany ciepły posiłek, napoje, słodycze dla dzieci. To wszystko było, nie mniej jednak była to dla nich ogromna trauma, tym bardziej, że był to początek wojny. Zdecydowaliśmy się (po rozmowie z tatą) zadzwonić do mojego kolegi, który jest Ukraińcem i przy okazji jest greko-katolickim księdzem. Powiedziałem mu, że jeżeli będzie miał rodzinę, która będzie szukała zakwaterowania, to z rodzicami ją przyjmiemy. W ciągu dwóch godzin dostałem telefon o dwóch młodych dziewczynach, które potrzebują pomocy.

Pana kolega walczy na Ukrainie. Jest Polakiem czy Ukraińcem?

Obywatelem Ukrainy. Jarek mieszkał kiedyś w Polsce. Pracował tu, ale w ubiegłym roku wrócił na Ukrainę. Był rezerwistą. Kiedy wybuchła wojna wiedziałem, że w pierwszej kolejności właśnie on będzie powołany. Pochodzi z okolic Połtawy, więc to daleki wschód Ukrainy.

Macie teraz ze sobą kontakt?

O to gdzie walczy nie pytałem. Na szczęście mamy kontakt przez komunikatory i piszemy do siebie. Pytałem go, czy coś potrzebują. Bo idea była taka, żeby wszystko zebrać i dostarczyć na Ukrainę. W pierwszej wersji ja miałem tam jechać, miałem już przygotowaną przepustkę, ale ze względu na to zaognienie, które już się tam pojawiło, stwierdzono, że dla bezpieczeństwa lepiej byłoby żebym został w Polsce, a punkt przerzutowy zostanie zorganizowany inaczej. Pierwsze dwa zapakowane auta pojechały do Wrocławia, do punktu logistycznego. Tam je przepakowano do dużych tirów, które pojechały do Lwowa. Stamtąd docierały już w odpowiednie miejsca. To były m.in. odzież, wyżywienie jak konserwy czy inne typowe produkty polowe. W zbiórce pomogła też parafia z Kudowy.

Czego jeszcze potrzebowali na froncie?

Moja firma zamówiła m.in. różnego rodzaju oświetlenia czołowe (ręczne), przypaskowe, czyli rzeczy, które przydadzą się, gdy nie ma dostępu np. do prądu. Kupiłem też odpowiednią ilość baterii. Przy okazji kupiłem też taki sprzęt, który ładuje się za pomocą energii słonecznej. Na zbiórki bardzo pozytywnie zareagowali również mieszkańcy Przygórza. Znajomy, który prowadzi firmę podarował kilka kompletów pościeli, o które prosiłem, ludzie podarowali ubrania, medykamenty. Moja żona zabrała dziewczyny, które zamieszkały u nas na zakupy, choć one tak nie do końca chciały, bo były speszone i trochę się wstydziły. Ale żona powiedziała, że mają się niczym nie przejmować i wybrać to, co jest im potrzebne z ubrań i kosmetyków. Nawet nowy mieszkaniec Przygórza, który niedawno się do nas przeprowadził z Bydgoszczy dotarł do mnie i też powiedział, że jak dziewczyny będą czegoś potrzebować, to on pomoże i kupi. Zaproponowałem zatem, żeby kupił np. voucher, żeby na zakupy pojechała z nimi osoba, której dziewczyny już "ufają". Powiedział, że nie ma problemu. Przygotował dla nich też duże paczki m.in. z kosmetykami i dodatkowo przygotował dwie duże paczki z darami, które pojadą na Ukrainę. Dziś dary w postaci jedzenia, które jadą na Ukrainę, powinny być żywnością turystyczną z długim terminem ważności, jak np. zapakowane hermetycznie wędliny, czy konserwy, ze względu na to, że mają tam ograniczony dostęp m.in. do prądu czy gazu. Zachęcam też innych, żeby spróbowali i pomogli. Ukraina jest krajem zniszczonym i ta pomoc nie może być jednorazowa. Ona musi być długofalowa. Dopóki Ukraina, jej gospodarka nie podniosą się, Ci ludzie będą potrzebowali naszej pomocy.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama