Jak twierdzą Stanisław Kołacki zaniedbał podczas obozu wiele spraw. – Przede wszystkim chodzi o brak odpowiedzialności. Dzieci nie były ubezpieczone i miały zezwolenie od Kołackiego na wszystko, co chciały – mówi pani Wioletta. Zdaniem świadków, Kołacki stosuje metody wychowawcze oparte na samowolce. Ich zdaniem nie zdaje to egzaminu w przypadku dzieci z trudnych rodzin. – To nie jest żadna samowolka, tylko odrobina swobody. Dzieci na co dzień zaznają dużo cierpienia, dlatego chociaż przez 3 tygodnie niech żyją normalnie – tłumaczy Kołacki. Tymczasem pani Wioletta była świadkiem pijaństwa, bijatyk i kradzieży. Opiekunki nie miały większego wpływu na podopiecznych, bo ich zdaniem Kołacki podważał decyzje. Według Kołackiego, to opiekunki nie wywiązywały się ze swoich zadań i piły alkohol, przez co był zmuszony je odsunąć. – Musiałem sam podawać leki i udzielać pomocy – komentuje Kołacki.
Barbara Bołzan, prowadzi gospodarstwo agroturystyczne „Wyspa Skarbów” w Świnoujściu. To właśnie tam, dwa lata temu Kołacki zorganizował obóz, w którym uczestniczyło 120 dzieci. – Do dzisiaj tego nie opłacił. Dzieci korzystały ze wszystkich atrakcji. Kołacki jest nam winien 31 tys. zł – mówi zrozpaczona Bołzan. Sprawa trafiła do kłodzkiego sądu. W dodatku Kołacki próbował wracać ze Świnoujścia pociągiem bez wykupionych biletów. Po kilku godzinach podróży, w okolicach Szczecina pociąg został zatrzymany. Kołacki otrzymał ok 20 tys. zł. mandatu za brak biletów na przejazd. Również to nie zostało do dnia dzisiejszego zapłacone.
Kołacki nie zaprzecza. Tłumaczy, że zawiedli sponsorzy, którzy jeszcze przed wyjazdem na kolonie deklarowali przekazanie swoich pieniędzy na jego organizację. – Ciągle mam ten dług na uwadze. Dlatego próbuję przedsięwziąć różne działania, aby to spłacić – zapewnia. Kołacki zapewnia, że jego praca ma służyć wyłącznie dobru dzieci. – Najlepszym tego dowodem jest to, że chętnych nigdy nie brakuje – twierdzi. Przyznaje, że jego działalność wzbudza sporo kontrowersji. Ma także wielu przeciwników. Nie chce jednak mówić o kogo dokładnie chodzi.
Nie jest tajemnic ą, że prowadzonej przez jego fundacji „Ratujmy uśmiech dziecka” przyglądają się pracownicy noworudzkiego magistratu. Już przed dwoma laty burmistrz Tomasz Kiliński zwrócił się do kłodzkiego starostwa z prośbą o kontrolę działalności Fundacji. – Noworudzki magistrat w 2007 r. wykazał pewne nieścisłości. Po pierwsze w skład Zarządu Fundacji powinno wchodzić min. 3 osoby. Tymczasem Kołacki był jedynym członkiem. Po drugie nie wiadomo, gdzie była tak naprawdę siedziba fundacji – tłumaczy Dagmara Oleksy, rzeczniczka noworudzkiego magistratu. Jej zdaniem Kołacki nie posiada odpowiednich kwalifikacji wymaganych do opieki nad dziećmi.
Alicja Zaboronek - Gazeta Noworudzka (nr 630), 18.06.2009 r.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.