To był prawdziwy horror. To było kilka koszmarnych dni - tak mówi Wojciech Trybulec z dzielnicy Słupiec, ojciec dwójki dzieci. Najstarszy, 9-letni Jan przed tygodniem (piątek, 19 lutego) trafił do noworudzkiego szpitala. Chłopiec dzień wcześniej (czwartek, 18 lutego) wywrócił się w szkole, a rodzice chcieli mieć pewność, że nic się jemu poważnego nie stało. Poszliśmy do lekarza. Zrobiliśmy zdjęcie rentgenowskie czaszki w pracowni noworudzkiego szpitala. Gdy wróciliśmy ze zdjęciem do chirurg, nie miała dla nas dobrych wiadomości. Stwierdziła, że dziecko w głowie ma śrubkę i musi trafić do specjalistycznej kliniki we Wrocławiu relacjonuje pan Wojciech. Gdy wrócili do domu, byli przerażeni. Przez dwa kolejne dni zastanawiali się, co będzie z ich synkiem. Trzy dni temu (poniedziałek, 22 lutego) jeszcze raz postanowili wykonać badanie rentgenowskie. Na zdjęciach rentgenowskich czaszki śrubki jednak już nie było. - Pielęgniarki przepraszały, ale tego co przeżyliśmy nigdy nie zapomnę - komentuje Trybulec. Okazało się, że śrubka wypadła z aparatu rentgenowskiego.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.