reklama

Chora służba zdrowia

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Chora służba zdrowia - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościRodząca kobieta. Mężczyzna z ręką przeciętą piłą tarczową, albo z wbitymi w głowę drutami. Wszyscy, zamiast zostać przewiezieni karetką do szpitala, trafili na oddział wewnętrzny w Nowej Rudzie.
reklama

To absurdy polskiego ratownictwa medycznego. Najpierw pogotowia ratunkowe zniknęły z poszczególnych miast. Karetki oczywiście wciąż w miastach stacjonują, ale na wyjazd potrzebują zgody np. z Wrocławia, jak jest w przypadku Nowej Rudy. Nie zawsze też karetka do pacjenta wyjedzie, a ten bardzo często zamiast do szpitala, trafi a na noworudzki oddział wewnętrzny pod skrzydła i opiekę dr Tadeusza Stępkowskiego - To jest horror. Mężczyzna przecina sobie rękę piłą tarczową w Woliborzu i rodzina wiezie go do nas. Nie jestem chirurgiem. Mogę próbować zatamować krwawienie. To wszystko. Pół godziny straciłem, żeby umówić pogotowie, które stało za rogiem. Żeby uzyskać zgodę na przewóz karetką do Polanicy, musiałem dzwonić do Wrocławia, żeby dali zgodę na wysłanie karetki specjalistycznej. Inny przypadek to ciąża, poród. Jedna pani usłyszała, że ciąża to nie choroba, proszę jechać taksówką. Mężczyzna wbił sobie w głowę stare druty i w rezultacie trafi ł na oddział wewnętrzny. Przecież ja mogę podać w takiej sytuacji tylko coś przeciwbólowego – mówi dr Tadeusz Stępkowski Najpierw pogotowie Tadeusz Stępkowski podkreśla, że na oddział bardzo często przychodzą pacjenci, u których w pierwszej kolejności powinno pojawić się pogotowie. - Bardzo często przyjeżdżają z ranami ciętymi. To nie są drobne urazy, ale ciężkie przypadki. Dyspozytornia jest we Wrocławiu, ale dla nich nasze miejscowości na mapie są wręcz księżycowe. A ludzie? Ludzie w takich przypadkach są w szoku i jadą do nas, a my zaczynamy walkę o przewóz karetką – mówi dr Stępkowski. To nie jest tak Szymon Czyżewski, kierownik dyspozytorni medycznej wrocławskiego pogotowia ratunkowego stara się rzucić inne światło na ratownictwo medyczne. – Jedziemy do nagłych przypadków zagrożenia życia i zdrowia. Ciąża jeżeli jest zagrożona, nagły ostry ból głowy, upadki z wysokości, padaczka. To tylko niektóre z nich. Wzywający nauczyli się kłamać, a sądy za błahe wezwania wydają kuriozalne wyroki i decyzje. We Wrocławiu społeczeństwo jest już tak rozwydrzone, że wzywają karetkę do bolącego paznokcia – mówi Czyżewski. Odbieramy dziennie po 600 zgłoszeń. 50% z tego jak się później okazuje to nie nagłe przypadki. 50% trafi a do szpitala, z czego jeszcze połowa z tego nie wymaga dalszej hospitalizacji – dodaje. Kuriozalne sytuacje Szymon Czyżewski przytacza jedno zdarzenie, które jego zdaniem nigdy nie powinno mieć miejsca. - Jeden z lekarzy wezwał kiedyś karetkę. Jako, że wzywa lekarz to traktujemy to wezwanie jako stan zagrażający życiu. Co się okazało. Zespół został wezwany do bólu kręgosłupa po kichnięciu. Pani dzień wcześniej kichnęła i zaczął ją boleć kręgosłup. Po zbadaniu ratownicy odmówili odwiezienia do szpitala. W tym momencie tata pacjentki, na schodach przychodni wykręcił 999 i wezwał pogotowie do córki, bo ta zasłabła, a ta pani stała, czemu przyglądali się wezwani wcześniej ratownicy. Sprawa trafiła do sądu, a sędzia stwierdził, że nie ma podstaw żeby nie wierzyć, że kobieta zasłabła. Wszystko działo się na oczach ratowników – wspomina Szymon Czyżewski. Będzie jeszcze gorzej Jest źle, będzie gorzej. Jak mówi Czyżewski, ratownictwo nie idzie w dobrym kierunku. - Ministerstwo stoi na stanowisku, że jak np. Wrocław nie ma wolnej karetki, to mam wysłać pierwszy wolny zespół. Nawet jeżeli znajduje się on np. 40 km od miejsca, do którego pogotowie jest wzywane. Jak się zwolni jakiś bliżej, to ten zespół mam odwołać, a wysłać tamten. Czasami zdarza się, że przetrzymujemy jakieś zgłoszenie, żeby mieć jeden wolny zespół w obwodzie. To jest brak logicznego myślenia - mówi kierownik wrocławskiej dyspozytorni.- A będzie jeszcze gorzej. Ministerstwo chce, aby do 2028 r. (ale starają się żeby to wprowadzić jeszcze wcześniej), była jedna dyspozytornia na województwo. Więc np. dyspozytornia we Wrocławiu będzie obsługiwała całe województwo dolnośląskie – dodaje Szymon Czyżewski z wrocławskiego pogotowia ratunkowego. Czyżewski wie i otwarcie mówi, że dobrze nie jest. Podkreśla też, że społeczeństwu potrzebna jest edukacja, która pomoże w przyszłości uniknąć tragedii, bo karetka nie dojedzie tam, gdzie naprawdę jest potrzebna. Z drugiej strony zadaje pytanie, które dziś pozostaje bez odpowiedzi, a mianowicie, kto miałby się zająć edukacją naszego społeczeństwa.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama