reklama

Działanie pod publikę?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Działanie pod publikę? - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościPo roku przypomnieli sobie, że drzewo im umiera
reklama

Wreszcie pojawiła się iskierka nadziei na uratowanie nawet 400-600 letniego drzewa we Włodowicach, któremu grozi zeschnięcie. Przed rokiem po raz pierwszy dziennikarze „Gazety Noworudzkiej” jego stanem próbowali zainteresować władze gminy Nowa Ruda. Wtedy bezskutecznie. Przed prawie dwoma miesiącami ponownie to zrobiliśmy. Wtedy również wójt Adrianna Mierzejewska nie odpowie- działa na pytania w tej sprawie zadane jej przez dziennikarzy „Gazety Noworudzkiej”. Ale pojawiła się nadzieja. - Postanowiliśmy zwołać komisję, która podejmie decyzję co do dalszego losu drzewa. Reprezentant starostwa powiatowego, nadleśnictwa Jugów oraz pracownik urzędu gminy ocenią stan zdrowotny dębu i zdecydują czy ma on być wycięty, czy też leczony - zapowiedziała przed kilkoma dniami wójt Mierzejewska. Taka komisja powinna się zebrać po 18 sierpnia. Wiele wskazuje jednak, że to tylko informacja na pokaz, pod tzw. publikę i drzewo nadal będzie schnąć. - Stary dąb stoi na prywatnym gruncie przy drodze na tzw. Flucht we Włodowicach. Ewentualne koszty związane z leczeniem będą leżały po stronie właściciela gruntu - już teraz oznajmiła Mierzejewska. A to oznacza, że gdyby nawet ustalono konieczność ratowania drzewa, to - jak może wynikać z tej wypowiedzi - gminni samorządowcy nie dołożą się do tego. Takie stwierdzenia nie podobają się mieszańcom, którzy już od roku proszą dziennikarzy „Gazety Noworudzkiej”, aby naciskali w tej sprawie na władze gminy. - Stare drzewo niszczeje, ale i może zagrażać życiu innych - alarmują mieszkańcy, wśród nich Witold Stelmach. I być może ich prośby uda się spełnić dzięki pomocy Nadleśnictwa Jugów. Już od roku pomoc w ratowaniu być może najstarszego drzewa w Gminie Nowa Ruda deklaruje nadleśniczy Jan Lenart. To on przed rokiem wysłał tam swoich ludzi, aby sprawdzili stan dębu. - Oczywiście, nadal podtrzymuję swoje stanowisko i wyrażam chęć ratowania drzewa, ale jak na razie nie ma żadnej reakcji z drugiej strony - deklarował leśnik przed miesiącem w rozmowie z dziennikarzami. Wtedy też przyznawał, że przez rok nikt z Urzędu Gminy nie kontaktował się z nim w tej sprawie. Teraz przyznaje, że po naszej czerwcowej publikacji odezwała się do niego wójt Adrianna Mierzejewska. - Uzgodniliśmy, że wspólnie będziemy dążyć do tego, aby drzewo uratować - ujawnia Lenart. - Według pani wójt problemem jest to, że drzewo leży na granicy terenów i trudno określić bez udziału geodety czyją jest własnością. Nie wiadomo, w którą stronę rośnie jego większa część - dodaje leśnik.

reklama

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama