reklama
reklama

Ewa Bocianowska od 20 lat jest w OSP Drogosław

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Ewa Bocianowska od 20 lat jest w OSP Drogosław - Zdjęcie główne

Miłość do pożarnictwa zaszczepił w niej ojciec, który w tej samej jednostce działa już od 50 lat.

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościOd dwudziestu lat zasila szeregi OSP Drogosław w Nowej Rudzie. Miłość do pożarnictwa zaszczepił w niej ojciec, który w tej samej jednostce działa już od 50 lat. Z jakimi reakcjami spotyka się gdy przyjeżdża do pożarów? Co czuje, gdy jedzie ratować ludzkie życie? Czy kobieta strażak musi być tak samo twarda jak mężczyzna? M.in. o to zapytaliśmy Ewę Bocianowską, kobietę-strażaka.
reklama

Jest Pani druhną związaną z OSP Drogosław. Od jak dawna? Jak zaczęła się ta przygoda?

W straży byłam i jestem od zawsze. Ale pełnoprawną druhną w jednostce jestem od dwudziestu lat. Prawdą jest to, że miłość do straży ma się we krwi. Zawsze się śmieję, że to "choroba genetyczna", która przechodzi z pokolenia na pokolenie. Tak naprawdę to mój tato zaszczepił we mnie tę pasję. Sam jest druhem w naszej jednostce już od pięćdziesięciu lat. Od kilku lat również mój syn jest druhem w Młodzieżowej Drużynie Pożarniczej.

Kiedy pojawiła się Pani w jednostce, jak została Pani przyjęta? Oczywiście pytam dlatego, że jest Pani kobietą w mundurze.

Już jako cztero - pięciolatka chodziłam na spacery do remizy. Więc nie było zdziwienia tym, że tam zostałam i jestem do dziś. Wszyscy mnie znali, więc to była tylko formalność, aby zaciągnięto mnie w szeregi druhów OSP.

reklama

Przed pierwszym wyjazdem do akcji, jak długo się Pani szkoliła i jak te szkolenie wyglądały?

Zanim zdecydowałam się zostać "operacyjną", czyli strażakiem, który bierze czynny udział w działaniach ratowniczo – gaśniczych przyglądałam się jak to wszystko wygląda "z zewnątrz". Kiedyś był zupełnie inny system alarmowania. Strażak Dyżurny z Państwowej Straży Pożarnej dzwonił do naczelnika OSP (a był nim właśnie mój tato), a ten z kolei biegł do remizy włączyć syrenę. Niekiedy się zdarzało, że taki telefon odbierałam ja. Po czym startowałam załączyć alarm. Dziesięć lat temu zdecydowałam się pójść na pierwszy kurs. Było to szkolenie z zakresu BHP, następnie kurs podstawowego strażaka, a później z ratownictwa technicznego.

reklama

Było trudno?

Jeśli chodzi o mnie, to nie było trudno. Sprzęt i zasady znałam wcześniej. Szkoliłam wiedzę i umiejętności.

Pamięta Pani swój pierwszy wyjazd do akcji? Kiedy to było? Do jakiego zdarzenia wówczas jechaliście?

Oczywiście, że pamiętam. To był rok 2012. Zostaliśmy zadysponowani do pożaru trawy. W ramach chrztu bojowego dostałam wtedy jedną z najcięższych tłumic.

reklama

Co Pani wówczas czuła?

Na pewno podekscytowanie i adrenalinę.

Co czuje Pani za każdym razem kiedy wyje syrena i trzeba jechać?

Czuję wtedy chęć niesienia pomocy innym, ogromne emocje i w jakimś stopniu ciekawość. Ale przede wszystkim adrenalinę.

A co na to wszystko Pani bliscy? Zaakceptowali, że naraża Pani swoje życie dla ratowania życia innych?

Moi bliscy są również członkami w OSP. Więc to już nie było dla nikogo niespodzianką, że i ja się decyduje wyjeżdżać do akcji. W jakimś stopniu na pewno się martwią, ale nigdy nie dali mi odczuć, że są niezadowoleni z mojej decyzji. Myślę, że są dumni.

reklama

Zawsze chciała Pani wyjeżdżać do akcji?

Tak. Zawsze chciałam spróbować. I nie żałuję podjętej decyzji.

Zdarzało się Pani słyszeć słowa: "patrzcie dziewczyna, kobieta", kiedy przyjeżdżała Pani do zdarzeń?

Na początku zdarzało się zauważyć zdziwienie innych druhów OSP. Z czasem stało się to normą. Nadmienię, że decydując się na wyjazdy, byłam jedną z dwóch kobiet na terenie miasta i gminy Nowa Ruda. A jeśli chodzi o słowa "patrzcie kobieta, dziewczyna" zdarzało się je słyszeć. Miałam również dość śmieszną sytuację. Zdejmując po ćwiczeniach maskę aparatu ochrony dróg oddechowych, ujawniając przy tym, że jestem kobietą, sprawiłam iż kierowca samochodu ciężarowego cofając uderzył w pojazd stojący za nim (śmiech).

Pamięta Pani swoją najtrudniejszą akcję?

Najtrudniejsze akcje dla mnie to te, kiedy mam do czynienia z czyjąś śmiercią. Nieważne, czy to w pożarze, czy podczas innych działań ratowniczych. Trudne są również chwile, kiedy poszkodowanymi okazują się dzieci.

A jak współpracuje się z mężczyznami? Bywa ciężko?

Współpraca z mężczyznami w OSP jest naprawdę bardzo dobra. Nie odczułam nigdy żadnej dyskryminacji.

Rzeczywiście jest tak, że jak trzeba zanieść wiadro piasku na czwarte piętro to i kobieta druh musi to zrobić? Tzn. wszyscy podczas akcji są równi?

Podczas działań ratowniczo - gaśniczych nie ma podziału na kobiety/mężczyźni. Aczkolwiek w miarę możliwości zadania są podzielone proporcjonalnie do predyspozycji fizycznej. Ale owszem. Jeśli trzeba to zaniosę wiadro z piaskiem na czwarte piętro. 

Czego życzy się strażakom?

Strażakom życzy się zawsze tyle samo powrotów co wyjazdów oraz spokojnej służby.

 

 

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama