reklama

Gdzie jest skarb?

Opublikowano:
Autor:

Gdzie jest skarb? - Zdjęcie główne
reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościDziennikarze „Gazety Noworudzkiej” ujawniają o czym jest książka „Zaginiony konwój do Riese”, której wydanie zbiega się z największą akcją poszukiwawczą w powojennej historii Polski.
reklama

O nowych faktach dotyczących tego, co ukryte jest w okolicach Sokolca i Ludwikowic Kł. reporterka Barbara Adamska rozmawia z Bartosz Rdułtowski

 

- Termin wydania książki „Zaginiony konwój do Riese” zbiega się z największą akcją poszukiwawczą w powojennej historii Polski. Czy książka wiąże się w jakikolwiek sposób z domniemanym złotym pociągiem?

- To bardzo podchwytliwe i kuszące zarazem pytanie! Niejeden autor, będąc teraz na moim miejscu, zacząłby zapewniać Czytelników, że sprawy „złotego pociągu” i depozytu z Gontowej się wiążą. Zacząłby tworzyć pokrętne historie, w których zawartość „złotego pociągu” Niemcy przeładowali na ciężarówki, których konwój zawitał pod koniec II wojny światowej do Sowiny pod Gontową. Bądźmy jednak realistami i nie twórzmy nowych legend – jest ich w kontekście Gór Sowich już i tak wystarczają dużo – jak choćby sprawa mitu o UFO Hitlera. Historię „złotego pociągu” i depozytu z Gontowej łączy niewątpliwie jedno – obie wypłynęły na światło dzienne dzięki ustnym przekazom, które trafiły ostatecznie do prasy.  

reklama

 

- Na dzień dzisiejszy istnienie złotego pociągu jest jeszcze kwestią wiary. Czy osobiście uważa Pan, że istnieje skład wypełniony sztabkami drogocennego kruszcu lub innymi przedmiotami?

- Kilka miesięcy temu, prowadząc śledztwo z sprawie Gontowej, spotkałem się Tadeuszem Słowikowskim. Znany chyba wszystkim badacz Książa miał posiadać jedne z najstarszych planów górnego poziomy podziemi na Gontowej – czyli sztolni nr 1 i 2. Gdy podczas spotkania omówiliśmy już tę sprawę, mój rozmówca podjął wątek... „złotego pociągu”. Jak wiadomo jedna z dwóch najbardziej rozpowszechnionych wersji o „złotym pociągu” jest jego autorstwa. Widząc, że temat jest ciekawy, postanowiłem spotkać się następnego dnia i poświęcić sprawie więcej czasu. W sumie rozmawialiśmy blisko cztery godziny. Wtedy też podjąłem decyzję, że w moim wydawnictwie Technol musi powstać książką opisująca zagadkę „złotego pociągu”. Prace ruszyły z impetem już kilka dni później – obecnie są bardzo zaawansowane! A potem... rozpętała się ta historia o zdjęciach z georadaru, na których widać rzekomo zakopany pod ziemią „złoty pociąg”. Czy daję jej wiarę? Uważam, że na 99,9 % „złotego pociągu” nie ma. Nie zmienia to jednak faktu, że jako legenda, historia „złotego pociągu” jest w tym momencie u szczytu swej popularności. Pół Polski szuka „złotego pociągu”, a drugie pół Polski stuka się w czoło. Najważniejsze, że wszyscy dobrze się bawią. 

reklama

 

- Czy czytelnik może z książki wydedukować, jakie tajemnice kryje w sobie góra Gontowa?

- Mam nadzieję, że wiele z owych tajemnic zostało przez nas opisanych tak dokładnie, że dedukcja nie będzie Czytelnikom potrzebna. Ale faktem jest, że podczas śledztwa napotykaliśmy z Łukaszem Orlickim – publicystą magazynu „Odkrywca” i szefem GEMO – różne dziwne, czasem bardzo mroczne historie, z których nie wszystkie nadawały się do druku. Tak to już bywa. W efekcie, niektóre sprawy musieliśmy pozostawić niedopowiedziane... i tu dedukcja będzie jak najbardziej potrzebna [śmiech].  

 

- W jaki sposób zbierał pan informacje do książki? Czy była to mrówcza praca w archiwach, czy głównie praca w terenie? Ile czasu zajęło przygotowanie materiałów do książki?

- Od 2013 roku śledztwo w sprawie depozytu ukrytego na Gontowej prowadziłem razem z Łukaszem Orlickim – współautorem książki. Osobiście sprawą Gontowej zainteresowałem się jeszcze w stycznie 2007 roku. Historię poznałem dzięki dwóm wspaniałym eksploratorom – Mariuszowi Mirosławowi i Tomaszowi Witkowskiemu. Będę im za to dozgonnie wdzięczny, gdyż jest to jedna z najciekawszych i najbardziej zawiłych zagadek, z jakimi zetknąłem się podczas mojej pracy. Badając ją przeżyłem fascynujące chwile. Oby więcej takich historii! Nasze badania w sprawie depozytu ukrytego na Gontowej były bardzo trudne i mozolne. Gdzie szukaliśmy informacji? Lepiej spytać, gdzie nie szukaliśmy [śmiech]. Nasze zmagania z zagadką Gontowej można podzielić na cztery części: badania eksploracyjno-terenowe (na ziemi i pod ziemią w obszarze Gontowej), kwerenda w archiwach (w tym np. w IPN-ie oraz Archiwum Straży Granicznej), kwerenda prasowa oraz poszukiwanie świadków. Na tych pracach zeszły nam dwa minione lata. Śledztwo okazało się tyleż trudne, co... zaskakujące!

reklama

 

 - Czy szykuje Pan materiały do kolejnego, podobnego tematu?

 - Oczywiście. Od kilku lat zbieram materiały do innych książek związanych z tajemnicami Gór Sowich. Pierwsza z nich powinna pojawić się już w 2016 roku. To również będzie raport ze śledztwa. Zagadka „Riese” zainteresowała mnie na początku XXI wieku. Własne badania rozpocząłem jednak dopiero w 2007 roku. Obecnie mam na koncie bodaj siedem książek omawiających ten temat. Każdego roku moje archiwum powiększa się o nowe bardzo ciekawe materiały. Nie ukrywam, że znacznie mniej interesują mnie wojenne losy projektu „Riese”. Fascynuje mnie za to, jak po wojnie w prasie rodziły się, a później rosły i ewoluowały różne legendy związane z podziemiami Gór Sowich. To temat na poważne badania i takowe sukcesywnie od ośmiu lat prowadzę. Jako farmaceuta z wykształcenia (zawód ten porzuciłem osiem lat temu, koncentrując się tylko na badaniu i pisaniu) lubię mieć porządek – zwłaszcza w swoim archiwum. Dlatego też w 2013 roku mój przyjaciel – Kosma Tyszownicki – zawodowy programista, stworzył specjalnie dla moich potrzeb nowatorski program komputerowy, który przewrotnie ochrzciłem Pandora. Obecnie w bazie Pandory znajduje się kilkanaście tysięcy skatalogowanych artykułów prasowych omawiających różne zagadki historii, w tym m.in. sprawę „złotego pociągu”. O „Riese” i zamku Książ artykułów mam w archiwum już ponad tysiąc. Praktycznie wszystkie przeniesione do wersji elektronicznej, co ułatwia poszukiwania konkretnych wątków. Od razu dodam, że komputer, na którym jest Pandora, nie jest podłączony do sieci [śmiech]. Za to, Ci którzy lubią buszować po necie, mogą wejść na stronę mojego wydawnictwa (www.technol.anv.pl) i zamówić książkę „Zaginiony konwój do Riese”. Do zamówień złożonych przed dniem premiery (do 22 września 2015) książka będzie wzbogacona o kolekcjonerską zakładkę z autografem Łukasza Orlickiego i moim. Oczywiście życzyłbym sobie, aby zakładka nie była potrzebna i Czytelnik po rozpoczęciu lektury, odłożył książkę dopiero po jej przeczytaniu. 

- Dziękuję za rozmowę.

 

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama