Ile warte są prochy zmarłych?

Mieszkańcy pytają, skąd urzędnicy wzięli takie ceny? Pyta o to też wojewoda, który żąda od władz Nowej Rudy zmiany uchwały regulującej cmentarne opłaty. 1500 zł netto za niszę, a za dostawienie kolejnej urny do niszy 540 zł netto. Tyle będziemy płacić za pochowanie bliskich w nowo powstałym kolumbarium na terenie noworudzkiego cmentarza. Choć cennik dopiero zaczyna obowiązywać, to mieszkańcy pytają, czym kierowano się przy ustalaniu cen? Jak obliczono, że nisza warta jest półtora tysiąca złotych? - Brane były pod uwagę koszty wykonania kolumbarium, ale głównie sugerowaliśmy się kosztami jakie są w innych miastach w regionie - przekonuje Krzysztof Czajka z Urzędu Miejskiego w Nowej Rudzie. - Sugerowaliśmy się kwotami z innych miejsc na terenie Polski. To pierwszy etap budowy kolumbarium. Będą następne, bo jest zainteresowanie - dodaje Dorota Habratowska z wydziału mienia komunalnego Urzędu Miejskiego. Są zastrzeżenia Nie wiadomo, jak długo ceny się utrzymają. Wszystko na skutek pisma od wojewody, które trafiło do noworudzkiego ratusza. - Zgodnie z uchwałą opłata jest jednorazowa i dożywotnia. Nadzór prawny Województwa Dolnośląskiego ma zastrzeżenia do pewnych zapisów i będą zaproponowane zmiany do uchwały - informuje Krzysztof Czajka. - Nie może być zapisu w uchwale plus 500 zł dochówek. Musi być podana jedna kwota. Uchwała zostanie zmieniona prawdopodobnie na początku września - dodaje. Jakie ceny w miastach? Urzędnicy przy ustalaniu cen kierowali się najniższymi stawkami, jakie są na rynku. Na przykład w Zielonej Górze za niszę w kolumbarium zapłacimy 1 560 zł (dożywotnio). We Wrocławiu na cmentarzach Grabiszyn i Psie Pole wynajem niszy to wydatek 2 620 zł (na 50 lat). 1 500 zł to opłata na 50 lat za niszę na pozostałych cmentarzach komunalnych we Wrocławiu. W Wałbrzychu zaś za niszę zapłacimy 4 600 zł (dożywotnio). Przypomnijmy: kolumbarium zostało oddane do użytku w czerwcu. Ma 81 miejsc. Kosztowało 335 tys. zł. Jego budowę w całości sfinansowano z budżetu miasta. Na razie jednak urzędnicy nie są w stanie powiedzieć, kiedy inwestycja się zwróci