Te robactwo to istna epidemia – twierdzi Jerzy Zięba. Uważa, że karaluchy przedostają się do jego mieszkania, a władze spółdzielni nic w tej sprawie nie robią. – Nie chcą kiwnąć palcem w naszej sprawie. Przecież administracja istnieje po to, aby rozwiązywać takie problemy. Lokatorzy nie mogą cierpieć przez sąsiada, który zaniedbuje mieszkanie. Nie od dziś wiadomo, że karaluchy roznoszą choroby – zauważa. Prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Nowej Rudzie Wiktor Muszyński uważa, że jest w tej sprawie bezsilny. Potwierdza, że otrzymał w tej sprawie pismo od mieszkańców. Jego zdaniem to nie pierwszy tego typu przypadek, kiedy lokator nie utrzymuje należytego porządku w mieszkaniu. – Przez ostatnie 10 lat Spółdzielnia miała problem z nieżyjącą już dziś Marią Sowińską. Prosiliśmy o pomoc Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, sanepid, a nawet policję. Niestety bezskutecznie – dodaje. Jak twierdzi, sprawę udało się rozwiązać przypadkiem. Maria Sowińska złamała nogę poza mieszkaniem i została odwieziona do szpitala. Spółdzielnia wówczas była zobowiązana do zabezpieczenia otwartego mieszkania. Wtedy wywieziono zalegające śmieci, a także przeprowadzono dezynfekcję i deratyzację.
Więcej na ten temat przeczytać można w najnowszym (598) numerze "Gazety Noworudzkiej" z dnia 06.11.2008.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.