Kasztanowce do wycięcia

Dziś willa przypominająca zamek z bajki, zbudowana na wzór romantycznych budowli, skrywająca dwie wielkie tragedie popada w ruinę. Dawniej była symbolem romantycznego przepychu, dziś została zaledwie jego wspomnieniem. Willa Konrad niszczeje w zastraszającym tempie, a złodzieje rabując co się da, powodują dodatkowe szkody. Problemem są też drzewa. - Pomimo, że obiekt stanowi własność prywatną, znajdujące się na nim drzewa, zagrażają bezpieczeństwu mieszkańców. Dlatego planowana jest wycinka niektórych kasztanowców - przyznaje Krzysztof Czajka, rzecznik prasowy noworudzkiego magistratu. Decyzja o wycince zapadła po tym, jak sprawą zainteresowali się strażnicy miejscy, a później noworudzcy radni. Na chwilę obecną nie wiadomo jednak, ile konkretnie drzew trzeba usunąć. Trochę historii Willę zbudował radca miejski Carl Conrad w 1889 r., będący jednocześnie właścicielem Zakładów Litograficznych Neurode (Steindruckerei Treutler, Conrad und Taube, a po 1900 roku Berlin - Neuroder Kunstanstalten AG). Przez lata ten bajkowy wręcz zameczek pełnił wiele funkcji. Po wojnie mieściło się tu przedszkole. W latach 1993-2002 willa była wykorzystywana do celów mieszkalnych. Wtedy też odremontowano jej wnętrze. Ta noworudzka perła od zawsze była własnością prywatną i tak jest do dziś. Jest też niemym świadkiem dwóch tragicznych wydarzeń, które się tu rozegrały – śmierci dwójki małych dzieci. Willa to 700 mkw powierzchni użytkowej. Mówi się, że zabytek może pełnić jedynie funkcję rezydencji. Przystosowanie go do innych celów jak chociażby stworzenie w nim hotelu lub restauracji wymagałoby znacznych nakładów finansowych. A te potrzebne są przede wszystkim na remont, bez którego noworudzka perła popadanie w jeszcze większą ruinę i zapomnienie.