Kruszywa ważniejsze od ludzi?

O sprawę w imieniu mieszkańców pytaliśmy od 4 października. Tomasz Leś, odpowiedzialny za dworce i pozostałe nieruchomości m.in. w województwie dolnośląskim najpierw tłumaczył spółkę organizacją dużej konferencji. Po przesłaniu dość ubogich wyjaśnień tłumaczył, że wszystko dzieje się „właśnie teraz”. - 15 października został powołany zespół złożony z przedstawicieli spółek PKP S.A. i PKP Polskie Linie Kolejowe, który ma zająć się tym problemem. Zaistniała sytuacja wynika z nowych planów dotyczących wywozu kruszyw z Dolnego Śląska. Dążymy do wypracowania rozwiązania korzystnego dla wszystkich stron - przekonywał nas Tomasz Leś. Mamy początek listopada i dalej niewiele wiadomo. Tymczasem sprawa mogła być rozwiązana już w czerwcu. Wówczas 20 rodzin ze Ścinawki Śr. otrzymało możliwość wykupu mieszkań, które znajdują się w budynkach PKP S.A. Odbyło się wtedy spotkanie z przedstawicielami spółki. Był rzeczoznawca, którego lokatorzy opłacili, ale mieszkania do dziś nie są ich własnością. - Powiedzieli, że na wszystko mamy trzy miesiące. Wpłaciliśmy pieniądze, których kwoty opiewały od 930 do nawet 2 tys. zł. Rzeczoznawca przyszedł i od tego czasu nic się nie dzieje. Nikt nie widział wyceny mieszkań, a teraz mówią nam, że sprzedaż mieszkań będzie, ale nie wiadomo, czy w tym roku - opowiada pani Wioleta. - Płacimy ponad 500 zł miesięcznie za mieszkania i za chwilę czynsz pójdzie w górę. W ciągu trzech miesięcy od wpłaty sprawa sprzedaży mieszkań miała zostać sfinalizowana. Teraz każdy nam mówi co innego - dodaje. Każdy się boi - to nie nasze - Każdy ma rodzinę i martwi się, bo to nie jest nasze, to należy do kolei. Do końca września sprawa wykupu miała być zamknięta. Jest połowa października. Piszemy pisma, działamy wspólnie, ale nic to nie daje - mówi Paweł Wielgus, miejscowy radny. - Budynki wyglądają, jak wyglądają. Ludzie inwestują w mieszkania. Czynsze idą do góry, a kolejarze chyba mają jakiś spór między sobą - dodaje. Problem ma też burmistrz Nie tylko mieszkańcy walczą ze spółką. Dogadać z PKP nie może się też burmistrz Radkowa. – Sprawę mieszkań znam z relacji radnego Wielgusa. Ja z kolei staram się o przejęcie i wyremontowanie drogi dojazdowej, aż do mostu, która łączy się z drogą na Księżno. Sprawa ciągnie się od prawie dwóch lat - mówi Jan Bednarczyk. - Kolejarze wpadli na pomysł, żeby gmina przejęła drogę wraz ze stacją i budynkami. Na ich remont potrzebne są potężne nakłady finansowe. Wreszcie udało się dokonać podziału geodezyjnego i czekamy na ich decyzję dotyczącą przekazania nam jedynie drogi. Teraz znów pojawił się problem mieszkań. Co do tego ma wywóz kruszyw. To nie ma żadnego z tym związku - dodaje włodarz. Próbowaliśmy porozmawiać też z Tadeuszem Szulcem, dyrektorem wrocławskiego oddziału PKP, ale jedyne co usłyszeliśmy to to, że za kontakty z mediami odpowiedzialne jest biuro prasowe w Warszawie. Jak i kiedy PKP rozwiąże tą niekorzystną sytuację dla mieszkańców? Przypomnijmy, że Ci, nie tylko dużo płacą za czynsz, który za chwilę pójdzie w górę, ale też nie mało zapłacili za rzeczoznawcę, by teraz pozostać w zawieszeniu trwającym nie wiadomo jak długo.