Leśnicy wypowiadają wojnę ludziom na quadach

Wjeżdżając quadem do lasu łamiemy prawo. To pierwsza i podstawowa rzecz, o której wciąż przypominają leśnicy. - Do lasu nie wolno wjeżdżać pojazdami silnikowymi. To jest hałas, stres dla zwierząt, zanieczyszczenia i rozjeżdżanie lasów – wylicza Sławomir Karwowski z Nadleśnictwa Jugów. - Ten problem dotyczy nie tylko lasów będących lasami nadleśnictwa, ale również lasów miejskich i gminnych. Niszczenie tej przestrzeni ma miejsce we wszystkich lasach, bo te tereny są „atrakcyjne” dla quadowców – twierdzi Karwowski. Z szalejącymi po lasach quadami wiąże się też zagrożenie dla turystów. - W zderzeniu załóżmy rowerzysta – quadowiec, największy uszczerbek na zdrowiu poniesie albo rowerzysta albo pieszy. Dość niebezpieczne zjawisko jest teraz obserwowane: ci quadowcy wjeżdżają na szlaki turystyczne, po których chodzą ludzie, często rodziny z dziećmi. O ile dorosła osoba, być może zdąży uskoczyć, to w przypadku dziecka nie jest to takie proste – podkreśla Karwowski. A gdzie w naszych lasach mamy największy problem z szalejącymi na quadach? - Największy obszar penetrowany przez quadowców to okolice Wielkiej Sowy, Kalenicy, w zasadzie cały ciąg, aż do Dzikowca. Zdarza się też, że tego typu sytuacje mają miejsce w lasach nad Włodowicami oraz w Bożkowie – ocenia Karwowski. Najczęściej osoby, które rozjeżdżają lasy są w kasakach i są zamaskowane. Rzadko zdarza się też je namierzyć i ukarać.