reklama

Krzyk rozpaczy z Dzikowca

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Pogryziona noga chłopca

Krzyk rozpaczy z Dzikowca - Zdjęcie główne

foto Pogryziona noga chłopca

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościUjawnia tym samym, co tak naprawdę dzieje się w domu, w którym mieszkają małe dzieci i psy pana Krzysztofa.
reklama

Po wypowiedziach lekarza weterynarii i urzędników publikowanych przez kilka kolejnych tygodni na łamach „Gazety Noworudzkiej” pani Dorota nie wytrzymała. Pierwszy raz publicznie ujawnia, co tak naprawdę dzieje się w domu w Dzikowcu, w którym pod jednym dachem mieszkają jej bratowa z dwójką małych dzieci i pan Krzysztof z 15 psami. - Pani Renata z siostrą i jej dwójką dzieci (8 i 2 lata) mieszkają na piętrze. Na parterze mieszka jej brat Krzysztof. Ale ona już nie mówi o nim brat, tylko sąsiad. Psy, które on posiada zagrażają życiu dzieci. To jest ich rodzinny dramat - mówi nam niemalże płacząc pani Dorota. Psy zamiast ludzi Na parterze mieszka alkoholik, który nie odnalazł się w społeczeństwie. Nie znalazł wspólnego języka z ludźmi, więc założył psiarnię i z nimi przebywa. Psy są brudne i nieodrobaczone. Śpią we własnych odchodach. Rozmnażają się między sobą. Tam jest jeden smród i gnój - twierdzi pani Dorota. Zadawalający stan? Ogromne zbulwersowanie pani Doroty wywołały słowa Powiatowego Lekarza Weterynarii, który stwierdził, że psy z Dzikowca są w zadawalającym stanie - Smród, gnój i psy, które śpią we własnych odchodach wraz z właścicielem to zadawalające warunki? - pyta się publicznie pani Dorota. Walka o życie - Czy człowiek, który swoje psy nazywa: Kredka, Ołówek, Gumka, Piórnik itp. jest człowiekiem zdrowym? Tam trwa walka o życie dwóch sióstr i dwójki małych dzieci. Żeby wyjść do toalety, 8-latek musi zakładać maskę, bo bez niej nie da się zejść. Tam się już wszystko rozkłada. Zalęgły się setki much. Dzieci nigdy nie odwiedził żaden kolega ani koleżanka - alarmuje roztrzęsiona pani Dorota. Po pomoc do Prezydenta i Papieża? - Pani Adamska z Urzędu Gminy mówi o adopcji? Przecież do adopcji psy trzeba przygotować. Kto je weźmie w takim stanie? On się zgodził je oddać, ale te psy trzeba wywieźć do schroniska, gdzie zostaną do tej adopcji przygotowane. Moja bratowa była już wszędzie. Prosiła i błagała. Został już tylko Prezydent oraz Papież i wcale się nie zdziwię, jeżeli jeszcze tam zwróci się o pomoc, bo dzieci mieszkają na tykającej bombie. Ona tyle przeszła, a teraz jeszcze przyszło jej żyć na gnojowisku - płacze rozmawiając z nami pani Dorota. Pani Dorota nie rozumie urzędniczego ping ponga i odsuwania od siebie tej sprawy przez przedstawicieli inspektoratu weterynarii i urzędników.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama