GOLAK: Niedopatrzenie kominiarza

Jest po godz. 19.00, mieszkańcy budynku przy ul. Głównej w Jugowie zapewne właśnie szykują kolację lub zasiadają na fotelach przed telewizorami, aby obejrzeć swoje ulubione programy i seriale. Nagle wyczuwają dym, a chwilę później dostrzegają ogień. Szok, niedowierzanie, panika - konieczność natychmiastowej ewakuacji. Z płonącego budynku wybiegają o własnych siłach, w tym co mieli na sobie. Pozostaje im czekać aż przyjadą strażacy i zaczną gasić budynek, w którym znajduje się dorobek ich życia. Żywioł jest bezwzględny. Dwa mieszkania na poddaszu całkowicie spalone - ludzie tracą wszystko. Inne nie uległy spaleniu, ale na skutek zalania podczas akcji gaśniczej i zadymienia też nadają się do remontu. Wieś szybko się jednoczy. Na bok idą polityczne podziały. Rusza akcja pomocy pogorzelcom. Ale to sprawa nie tylko tej wsi, nie tylko Jugowa. Zdecydowana większość naszych domów jest ogrzewana węglem, czy drzewem, a co za tym idzie w przewodach kominowych zbiera się sadza. W spalonej kamienicy w Jugowie doszło do rozszczelnienia przewodu kominowego. Czy można było uniknąć tego pożaru? Raczej tak. Wystarczyłaby wizyta kominiarza i przypilnowanie go, aby wybrał całą sadzę, jaka znajdowała się w kominie i sprawdził jego stan. W tym przypadku najprawdopodobniej tego zabrakło. Teraz nie ma już co tego rozpamiętywać. Liczy się przede wszystkim pomoc pogorzelcom. Przy okazji warto pomyśleć, czy my nie będziemy kolejni - czy nasz dom, nasze mieszkanie też nie spłonie, bo lekceważymy konieczność regularnego czyszczenia przewodów kominowych.