reklama

Schronisko Sowa potrzebuje pomocy. Ruszyła zbiórka

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Ruszyła internetowa zbiórka, a dzierżawca schroniska ujawnia, kto i za co żąda od niego ponad 70 tys. zł
reklama

Schronisko Sowa od 25 lat jest prowadozne przez Jacka Kalarusa. Schronisko znajduje się pomiędzy szczytem Wielkiej Sowy, a schroniskiem "Orzeł" i Przełęczą Sokolą. Dziś błaga o pomoc, bo żeby to miejsce przetrwało potrzebne są ogromne pieniądze na spłatę zadłużenia. W tym celu ruszyła internetowa zbiórka, a dzierżawca schroniska ujawnia, kto i za co żąda od niego ponad 70 tys. zł.

*Odwiedź nasz profil na instagramie. Znajdziesz na nim wiele ciekawych zdjęć i filmów, dotąd niepublikowanych: https://www.instagram.com/nowaruda24/>>

Jak zaczęła się Pana historia ze schroniskiem Sowa?

W tym schronisku jestem już niemal 25 lat. Jak tu przyszedłem była to kompletna ruina. Trzy lata byłem bez prądu. Ale powoli, małymi kroczkami udało się obiekt wyremontować. Nigdy nie byłem właścicielem schroniska. Jest ono wciągnięte na listę zabytków, a na zabytki nie ma kredytów hipotecznych, dlatego nigdy go nie kupiłem. Dzierżawiłem je na podstawie ustnej umowy z mężem ówczesnej właścicielki. To jest najstarsze schronisko w Górach Sowich. Znam je od lat 70-tych. Gdy wróciłem tu z Wrocławia gdzie pracowałem, przejeżdżałem tędy rowerem i zobaczyłem, że jest ono w stanie opłakanym. Postanowiłem poszukać właściciela i jakoś się z nim porozumieć. Właściciel obiekt kupił, ale nie mieszkał tutaj. Mieszkał w Berlinie i w Hiszpanii. Udało się, choć była to droga przez mękę. Pierwszych gości, turystów przyjęliśmy w 2003 r. Nigdy nie było tu drogi dojazdowej, ale przez 25 lat coś udało się z obiektem zrobić. Udało się nawet nie zatracić jego wyjątkowego, zabytkowego charakteru.

Dlaczego właśnie to schronisko jest tak wyjątkowe?

Bo jest najstarsze w Górach Swoich, co widać też po stanie technicznym. Niestety nie mogę wszystkiego naprawić, bo ząb czasu robi swoje. A na remonty potrzebne są pieniądze.

Do tej pory jakoś sobie radziliście. Kiedy zaczęły się problemy?

One były cały czas. Ale tak naprawdę poważne problemy zaczęły się kiedy nową właścicielką schroniska została córka poprzedniej właścicielki, w 2014 r. Najpierw wydzierżawiła nam wszystko na rok, a potem chciała się nas pozbyć. Była nowym właścicielem, a ja nie byłem jej już potrzebny. W weekendy jeszcze funkcjonujemy. Przyjmujemy gości. W sobotę i niedzielę otwarty jest bar. Z właścicielką się sądzimy, bo zażądała od nas zaległej dzierżawy – 75 tys. zł. Nie jest ważne czy schronisko było czynne, czy nie, a przecież w czasie pandemii było zamknięte. Ona myśli, że tu jest fabryka złotych pierścionków, które się sprzedadzą na pniu, a tak nie jest. Nasz dług wobec niej co miesiąc rośnie. Dlatego uruchomiliśmy zrzutkę.

Załóżmy, że zbierzecie potrzebne pieniądze, spłacicie właścicielkę i co dalej?

Nie wiem. Co ja mogę wobec właścicielki? Może i by nam to sprzedała, ale ja nie mam pieniędzy. Już kilka lat temu mieliśmy w jednym z wrocławskich banków przyznany kredyt na kupno schroniska, ale okazało się, że to zabytek, a w Polsce na zabytki nie ma kredytów hipotecznych. Na zachodzie jest inaczej, a w Polsce zawsze jest odwrotnie. Nie wiem czy nawet zgodziłaby się obiekt sprzedać, bo odczuwam, że po prostu chce się nas pozbyć.

Sprawa jest w sądzie, czego się Państwo domagacie od właścicielki schroniska?

Zadośćuczynienia, bo ponad 80% wykonanych w schronisku prac to nasz wkład w ten dom. Inwestowaliśmy tu jak w swój własny dom, bo tak to miejsce traktowaliśmy. Nie chcemy dużego zadośćuczynienia. 80 tys. zł za 25 lat to nie jest dużo. Właścicielka nie zgodziła się na to. Choć jest nią od 2014 r. nie zrobiła tu nic, a schronisko popadało w ruinę. My dopóki możemy, turystów zawsze ugościmy. Dziękuję za rozmowę

 

Właścicielką Schroniska "Sowa" jest Karolina  , która w Woliborzu ma również Ośrodek Leśny Dwór. Zapytaliśmy jej, co było podłożem nieporozumień i jak widzi przyszłość schroniska.

Co takiego się stało, że choć schronisko Sowa od wielu lat prowadzi pan Jacek, dziś pojawiły się między Państwem nieporozumienia, które z jednej strony skierowały Państwa na drogę sądową, a z drugiej strony stawiają dalsze funkcjonowanie schroniska pod ogromnym znakiem zapytania?

Umowa dzierżawy schroniska wygasła. Mimo moich pokojowych działań i licznych próśb, nie było możliwe wypracowanie kompromisu, dlatego koniecznym stało się zwrócenie do sądu. Jako właściciel obiektu nie mogę dalej stać bezczynnie i patrzeć, jak stan Sowy pogarsza się w zasadzie z każdym dniem. Nie godzę się również, aby opinię publiczną zalewało coraz więcej negatywnych opinii od rozczarowanych gości i turystów. Uważam, że jest to wyjątkowe miejsce i moim życzeniem, a także celem jest zachowanie jego funkcjonalności poprzez odnowienie go i nadanie mu nowego życia.

Widzi Pani szansę na jakiekolwiek porozumienie się z panem Jackiem?

Od początku wszelkie działania jakie podejmowałam miały na celu ugodowe rozwiązanie zaistniałej sytuacji, ale wypracowanie kompromisu nie jest możliwe wobec stanowiska osób, które aktualnie bez podstawy prawnej władają Sową. Trudno mi zrozumieć taką postawę szczególnie, że Sowa jest w złym stanie technicznym i wymaga ogromu nakładów finansowych, które pomogą przywrócić jej dawny blask. Moim celem jest dalsze zarządzanie Sową i udostępnianie tego szczególnego miejsca, pełnego historii miłośnikom gór i natury.

A.Góralczyk

 

Czytaj także:

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama