reklama

Strażak: Idziemy z tym do komendanta

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: foto ilustracyjne pixabay.com

Strażak: Idziemy z tym do komendanta - Zdjęcie główne

foto foto ilustracyjne pixabay.com

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościJak działają nasze Ochotnicze Straże Pożarne? A no tak, że w ubiegłym roku OSP Czerwieńczyce ani razu nie wyjechała do gaszenia pożaru. Sprawdzamy, dlaczego?
reklama

W ubiegłym roku Ochotnicza Straż Pożarna w Czerwieńczycach ani razu nie wyjechała do gaszenia pożaru. Za to cztery razy druhowie wyjechali do usuwania tzw. miejscowego zagrożenia (np. plamy oleju z jezdni), dwa razy uczestniczyli w ćwiczeniach i odnotowali 2 wyjazdy gospodarcze. W sumie wyjazdów tej jednostki w 2019 r. było 8. Dlaczego zatem jednostka, która jest w pełni wyposażona i ma odpowiednią liczbę strażaków nie jeździ do akcji? - Ta sprawa jest bardzo ciekawa, bo na teren Czerwieńczyc wyjeżdżają jednostki OSP z Bożkowa i Wojborza. Chcemy iść z tym do komendanta. Dam ostatni przykład. Jedzie nasz druh z pracy, dojeżdża do Czerwieńczyc i zgłasza, że drzewo leży na drodze. Zgłasza dzwoniąc do dyżurki do Kłodzka i my mamy do tego miejsca 2 km. A dyżurny wysyła Wojbórz, który ma 4 km. A od strony Koszyna kierują np. Bożków - żali się prezes OSP Czerwieńczyce. Są przygotowani Strażaków, którzy mają uprawnienia i mogą jeździć do pożarów jest 22. W sumie OSP Czerwieńczyce liczy 38 osób plus 8 osób z tzw. młodzieżówki. Sprzętowo jednostka też jest odpowiednio wyposażona. - Brakuje nam tylko sprzętu do ratownictwa technicznego, ale on jest bardzo drogi. Sprzęt średniej klasy to koszt ok. 60 tys. zł. Teraz pozyskaliśmy 5 tys. zł z ministerstwa. Kupiliśmy ubrania i wysłaliśmy dwóch ludzi na kurs pierwszej pomocy. Z funduszu ochrony środowiska otrzymaliśmy blisko 20 tys. zł i zakupiliśmy sprzęt dobrej klasy. A problem z wyjazdami trwa już od lat. Jakby ktoś nam na złość robił - twierdzi Stanisław Dacyszyn. Prezes zapewnia też, że jego druhowie pomimo że pracują są dyspozycyjni. - U mnie nie ma z tym problemu, bo ja praktycznie wszystkich mam na miejscu - podkreśla prezes. Nie na 100% O tą kuriozalną wręcz sytuację zapytaliśmy Tomasza Wójtowicza, zastępcę komendanta Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kłodzku. - Jeżeli np. po 5 minutach nikt nam się nie zgłasza, to dyżurny wysyła następną jednostkę - przypomina Tomasz Wójtowicz. - Jeżeli zostaje zadysponowana np. jednostka z Woliborza i jedzie już, to wówczas nie ma sensu, żeby wyjeżdżały Czerwieńczyce, bo to marnotrawstwo naszych podatków i pieniędzy. Jeżeli nie zgłoszą się w jakimś tam czasie, to my nie wiemy czy oni pojadą, czy nie - dodaje zastępca komendanta. Po sprawdzeniu okazało się też, że w ubiegłym roku zdarzeń na terenie Czerwieńczyc było mało. Zaledwie cztery razy coś działo się na terenie wsi. - Ta jednostka też nie wyjechała nam na wszystkie zdarzenia. Nie wyjechali dwa razy, raz do pożaru, raz do miejscowego zagrożenia, a to też świadczy o tym, że ich dyspozycyjność nie jest 100% - mówi zastępca komendanta. - Nasi dyżurni nie mogą czekać, aż Czerwieńczyce za 15, czy za 20 minut się zbiorą i będą gotowi do wyjazdu. Ten czas trzeba skrócić i nad tym muszą popracować. Dyżurnym poleciłem, żeby jak wysyłają Bożków, to od razu wysyłali Czerwieńczyce, bo to jest blisko. Mam nadzieję, że przez to ich statystyka się podniesie - dodaje Tomasz Wójtowicz.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama