reklama

Szalik od mamy mam do dziś

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: foto: użyczone

Szalik od mamy mam do dziś - Zdjęcie główne

foto foto: użyczone

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościUrodził się i mieszkał w Nowej Rudzie. Potem poszedł w wielki świat, a dziś jest jednym z najpopularniejszych polskich aktorów. Jednak do jego najpiękniejszych wspomnień, zwłaszcza tych świątecznych, należą te z rodzinnego miasta i domu.
reklama

Nowa Ruda to Pana rodzinne miasto. Jak wspomina Pan święta rodzinne spędzone w tym właśnie mieście? W dzieciństwie jak były święta, to zawsze było dużo śniegu. Teraz ten śnieg jest, jak prezent pod choinkę, albo napada, albo nie. A jak już pada to jest go zaledwie centymetr. Kiedyś były prawdziwe śnieżne zimy i święta były śnieżne, a jak takie były to dostawało się pod choinkę szaliki robione przez mamę na drutach lub skarpety. To ogromnie cieszyło, bo wówczas skarpety nie wszędzie można było kupić. A i budżet domowy nie był zbyt wielki. Wspominam bardzo miło święta rodzinne, bo to był piękny czas dla całej rodziny. Jakie tradycje były kultywowane u Was w domu? Pełne tradycji. Śpiewaliśmy kolędy, jedliśmy Wigilię. Zawsze było 12 potraw, zawsze był postawiony dodatkowy talerz. Nigdy nikt obcy nie zapukał, ale zawsze ten talerz czekał na tą zbłąkaną osobę. Od naszego domu nigdy się drzwi nie zamykało. Każdy mógł zapukać i zapytać, czy może usiąść i z nami zjeść. Ten talerz miał takie znaczenie całoroczne, bo jeżeli mamy trochę więcej, to należy się podzielić z kimś, kto nie ma nic. A jaki prezent, który Pan dostał pod choinkę zapisał się najbardziej w pamięci? Mam do dzisiaj taki prezent. Mojej mamy już nie ma. Patrzy na mnie z góry, ale szalik, który mama mi zrobiła na drutach dawno dawno temu mam do dzisiaj. Jest on tak ciepły, że był idealny na tamte mrozy, ale takich mrozów już nie ma. Nie noszę go, bo można się w nim zagotować, ale jest. Jak są święta, to zawsze go wyciągam i kładę obok. On uosabia tamten czas noworudzki. I mamę i rodzinę i mój kochany Drogosław - noworudzką dzielnicę. Jak Pan często wraca do rodzinnego miasta? Pamięcią bardzo często wracam. Jestem po lekturze książki Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, której akcja toczy się na naszym terenie, niedaleko Nowej Rudy w Krajanowie, bo tam dom ma pani Olga. Jak czytałem książkę, czułem się jakbym był na miejscu, w Krajanowie, Nowej Rudzie, Drogosławiu, Kotlinie Kłodzkiej. Cały czas wspomnienia wracały. Myślami jestem tam bardzo często. To moje gniazdo bocianie, rodzinne, więc myślami się wraca, szczególnie jeżeli przychodzą takie dni świąteczne, kiedy zbiera się cała rodzina, kiedy myśli się o tych co są, co odeszli, a z którymi się było. Nowa Ruda jest bardzo głęboko w moim sercu. Czy Krzysztof Tyniec przyjedzie do nas na święta? Jakby mnie Pani wcześniej zaprosiła to bym przyjechał do Pani z rodziną, ale nie zaprosiła mnie Pani. Tam już coraz mniej jest nas - Czerwińskich i Tyńców, bo mama odeszła, wujek odszedł, siostra mieszka w Szkocji, więc nie ma już rodziny. Ani w Słupcu, ani w Drogosławiu, ani w Nowej Rudzie. Ale jest gniazdo i są wspomnienia. Dziękuję za rozmowę

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama