reklama

Trzy strzały i cisza

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Trzy strzały i cisza - Zdjęcie główne
reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościMieli przed sobą przyszłość. Chcieli wziąć ślub. Zginęli od strzałów w głowę. Do dziś nie wiadomo kto i dlaczego zabił Annę i Roberta, studentów Akademii Rolniczej we Wrocławiu.
reklama

Janusz Bartkiewicz, były naczelnik Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Wałbrzychu opowiada o zbrodni, której dokonano w rejonie jednych z najpiękniejszych polskich gór. W Górach Stołowych. Zbrodni, która mogła być egzekucją, wykonanym wyrokiem na dwójce młodych ludzi. Do tego zabójstwa doszło 17 sierpnia 1997 roku. Anna i Robert To byli studenci Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Robert Odżga był mieszkańcem Międzylesia, a Anna Kembrowska, mieszkanką Jastrzębia Zdroju. Ona studiowała na Wydziale Ochrony Środowiska, a on na Geodezji i Kartografii. Robert za rok miał bronić pracy magisterskiej. Anna za dwa lata. Obydwoje mieli szansę na wielką karierę naukową po studiach. Anna należała do koła naukowego, które organizowało na terenie Karłowa obozy naukowe. W sierpniu 1997 r. miał się taki obóz odbyć. Noclegi studenci mieli zapewnione w Gwoździówce w Karłowie. Anna i Robert wyruszyli na trasę z Międzylesia. Wyszli z domu w południe 15 sierpnia 1997 r. Docelowym punktem był Karłów. Szli przez Spaloną, Duszniki i stąd mieli iść przez Narożnik do Karłowa. Strasznie kochali góry. Chodzili po nich od kilku lat. To byli wytrawni turyści i znawcy gór. Z 15 na 16 sierpnia nocowali w namiocie gdzieś w Spalonej i stamtąd wyruszyli do Dusznik, gdzie byli widziani przez kilka osób m.in. ze schroniska „Pod Muflonem”. Wiemy o tych ich planach dlatego, że Robert z Anną dość szczegółowo trasę opisali matce Roberta – ona wiedziała, że będą nocowali pod namiotem, że chcieli nocować m.in. w Dusznikach i stamtąd wyruszą na Karłów. Przed przyjazdem na obóz spędzili dwa tygodnie na Podlasiu i Mazurach. Po powrocie stamtąd przyjechali do Międzylesia ok. 13 sierpnia. Ostatni telefon 15 sierpnia wyszli na szlak. 16 sierpnia nocowali w Spalonej i 17 sierpnia pojawili się w Dusznikach, skąd Anna rano dzwoniła do swojej mamy do Jastrzębia, mówiąc jej, że wyruszają za chwilę na szlak do Karłowa, że byli w Parku Zdrojowym w Dusznikach, gdzie opiła się wody i że zaraz wyruszają. To był ostatni kontakt jej rodziców z nią. Po tym telefonie byli widziani na stacji paliw na obrzeżach Kłodzka w okolicach ul. Dworcowej i Wojska Polskiego. Wyruszyli na szlak. Byli widziani jeszcze przez kilka osób, a ostatnią osobą, która ich widziała była kobieta zbierająca z synem jagody. Widziała ich pod szczytem Narożnika. Opis nie pozostawiał wątpliwości. To byli ci studenci. To były ostatnie osoby, które ich widziały. 18 sierpnia rano mieli zameldować się na obozie, tak jak cała grupa. Okazało się, że się nie pojawili. Były różne przypuszczenia, że może zrezygnowali, że się spóźnią, że jeszcze dojdą itp. Nie było wówczas takiej możliwości, żeby zadzwonić. Po 5 dniach do rodziców Anny zadzwonił chłopak i zapytał się jej matki dlaczego Anny nie ma na obozie. Był to kolega studentki. Matka była bardzo zdziwiona, bo przecież Anna dzwoniła do niej wcześniej. Od razu skontaktowała się z rodzicami Roberta w Międzylesiu. Robert i Anna planowali ślub, mieszkali razem we Wrocławiu więc rodziny bardzo dobrze się znały. Po tym telefonie rodzice Roberta pojechali na posterunek w Międzylesiu, ale to już był wieczór i o tej porze posterunek był już nieczynny. Spotkali jednak policjantów, którzy wracali z Kłodzka, zatrzymali ich i powiedzieli co się zdarzyło. Przekazali im zdjęcia, a policjanci rano następnego dnia zrobili notatkę, powiadomili komendę w Kłodzku, a z Kłodzka informacja przyszła do Wałbrzycha. To były osoby dorosłe, gdyby to były dzieci to może ta machina policyjna ruszyłaby szybciej. Anna i Robert mieli paszporty, więc były też przypuszczenia, że może poszli do Czech itd. To nie było jednak oficjalne zgłoszenie o zaginięciu. To była tylko informacja przekazana policjantom. Na drugi dzień rodzice pytali policjantów w Dusznikach czy coś już wiadomo. Nie było wiadomo nic. Poszła więc informacja, że policja zlekceważyła sprawę… 24 sierpnia GOPR zorganizował grupę, która wyruszyła na szlak, na poszukiwania 25 sierpnia. Ściągnięto dwa psy do poszukiwania ludzi. 26 sierpnia ratownicy wyruszyli ponownie. Znaleźli ciała Jedna z grup w okolicy Narożnika poczuła bardzo silny odór. Pies pociągnął ich do lasu gdzie znaleźli ciała. Najpierw zobaczyli ciało mężczyzny, to był Robert. Powiadomiono policję. Zanim policjanci dojechali na miejsce dostali informację o drugim ciele, kobiety. To była Anna. Leżeli w odległości ok. 8 metrów od szlaku. Później okazało się, że zostali zastrzeleni. Robert został zastrzelony dwoma strzałami. Pierwszy strzał został oddany w tył głowy. Drugi strzał dostał w czoło. Anna natomiast dostała jeden strzał w czoło. Jeden i drugi strzał nie był przypadkowy. To były strzały precyzyjne, oddane przez kogoś, kto miał cel zabić i zabił. Egzekucja? Ciała były obnażone od pasa w dół. Nie całkowicie. Spodnie, getry i majtki były zsunięte poniżej kolan u niego i u niej. Gdy ciała zostały znalezione, to my nie mieliśmy pojęcia, że zostali zastrzeleni, bo od zaginięcia do odnalezienia upłynęło trochę czasu, było lato, temperatury były wysokie i te zwłoki były już częściowo nadgniłe, zwłaszcza w tych górnych częściach. Dopiero sekcja zwłok, która została wykonana 27 sierpnia wykazała, że obydwoje zostali zastrzeleni. Komendant wojewódzki od razu powołał grupę operacyjną, która dostała kryptonim „Narożnik”. Na jej czele stanąłem ja, jako naczelnik wydziału. Ta grupa została powoła w dużym składzie ok. 17 – 20 osób. Byli w niej policjanci z kilku komend: z Dzierżoniowa, Kłodzka, Nowej Rudy, Wałbrzycha i z CBS – iu, z wydziału przestępczości gospodarczej i z wydziału narkotykowego. Pociski tkwiły w ziemi Mieliśmy w Nowej Rudzie znajomego eksploratora, który dysponował najlepszym sprzętem do poszukiwania. Zgodził się nam pomóc. Pojechaliśmy na miejsce zbrodni i znaleźliśmy dwa pociski tkwiące w ziemi, które znajdowały się pod głowami Roberta i Anny. Inna grupa w tym samym dniu dokonała oględzin miejsca znalezienia zwłok. Zawsze byłem przy oględzinach i zwracałem uwagę na to, co jeszcze zabezpieczyć. Przy tych oględzinach nie byłem… W 1998 r. dowiedziałem się, że 3 metry od zwłok Roberta była ludzka kupa i papier, którym się prawdopodobnie podcierał. Tego podczas oględzin nie ujęto, nie zabezpieczono. Trzecia grupa 28 sierpnia znalazła plecaki studentów. Były one rozcięte nożem, a zawartość wywalona. Znaleźliśmy też buty Roberta (buty również im zdjęto). Anny buty znaleźliśmy przy niej na miejscu zbrodni. Zginęły dowody, legitymacje studenckie, paszporty, ale też śpiwór, namiot aparat fotograficzny, zegarek Anny i jej pamiętnik. Motyw rabunkowy jednak nas nie przekonywał. Dalej szukaliśmy motywu, bo on jest najważniejszy dla policji, a to było niespotykane zdarzenie – zostali zastrzeleni studenci idący na obóz naukowy. Hipotez było kilka Zakładaliśmy, że może chodzić o jakieś konszachty z handlarzami narkotyków, bo w tamtych czasach wśród studentów popularne były różne używki. Później próbowaliśmy łączyć to z problemem pojawienia się fałszywych banknotów, dolarów amerykańskich, ale to też nie pasowało. Ta brutalność zabójstwa tu nie pasowała. Tu został wykonany wyrok. Sprawdzaliśmy przeszłość studentów, kim byli. Nic szczególnego nie znaleźliśmy. Sprawdzaliśmy wątek zazdrości zarówno ze strony Roberta jak i Anny, wątek zemsty osobistej. Niczego nie udało się znaleźć. Portret sprawców W 1998 r. Instytut Analiz Sądowych z Krakowa na postawie materiałów procesowych opracował portret psychologiczny sprawców. Na podstawie peseli wytypowaliśmy 30 tys. mężczyzn (założyliśmy że górna granica wieku nie przekracza 40 lat). Ankiety zostały rozesłane do wszystkich komend i komisariatów w województwie. Niestety w końcówce lat 90 Komenda Wojewódzka Policji w Wałbrzychu ulega likwidacji. Wydziały przestały funkcjonować. Funkcjonariusze poszli na zaległe urlopy, odbierali nadgodziny… To był dla tej sprawy stracony rok. Akcja nie została zakończona, akta trafiły do komendy we Wrocławiu i zostały zamknięte w szafie. Neofaszyści i „zabójstwo rytualne” W 2000 roku pojawiła się nowa koncepcja. Kiedy doszło do morderstw, w górach przebywali neofaszyści z całej Europy. W Dusznikach był zjazd. Byli też widziani w dniu zabójstwa na szlaku. Pojawiła się wersja, że w dniu zabójstwa 17 sierpnia 1997 r. miała miejsce 10 rocznica samobójczej śmierci Rudolfa Hessa, prawej ręki Hitlera. Motywem mogła być chęć uczczenia jego męczeńskiej śmierci, a studentów zamordowano na wzór „zabójstwa rytualnego”. Stanęło na tej hipotezie. Zaczęliśmy kontrolować organizacje nazistowskie. Drugą była wersja o tym, że zabójcami mogli być członkowie grupy poszukiwaczów broni i skrytek. Wytypowaliśmy taką grupę. Do kilku mieszkań w całej Polsce mieli wejść policjanci, ale niestety ktoś po drodze coś zawalił i nie było na to zgody sądu. Do Archiwum X Na początku marca 2003 roku przyszło polecenie aby sprawę zakończyć i przekazać do archiwum. Akta trafiły do wrocławskiego Archiwum X. W tym roku prokuratura mówi, że niby jest krok od znalezienia sprawcy…Ja wskazałem trzy osoby, które moim zdaniem mogą mieć związek z zabójstwem, które mogą być sprawcami…Wskazują na to pewne cechy osobowości jednej z trzech osób. Tłumaczą dlaczego Anna i Robert zostali obnażeni i mieli na kolanach siniaki jakby klęczeli i tłumaczyłoby dlaczego zostali zastrzeleni…

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama