Straty oszacują sołtysi?

Z pewnością nie są to zmiany na lepsze. Przynajmniej dla sołtysów, którzy wcale nie palą się do szacowania rolniczych strat. - Jeszcze nie byliśmy wzywani do szacowania strat. Nie wiem jak to robić, jak to szacować. Mam też szacować np. straty u siebie wyrządzone przez dziki? To poroniony pomysł - mówi wprost Piotr Trybus, sołtys Ścinawki Śr. Podobnego zdania są inni sołtysi. - Jeszcze nie byłem wzywany. Nigdy tego nie robiłem. My jako sołtysi się na tym nie znamy i nie wiem, czy się na to zgodzimy - twierdzi Kazimierz Łaba, sołtys Jugowa. Cieszą się rolnicy Sami rolnicy nie podzielają jednak wątpliwości sołtysów. - To będzie komisja złożona z trzech osób – myśliwego, rolnika i przedstawiciela władz wykonawczych, czyli Urzędu Gminy. To gminy idą w tę stronę, żeby to byli sołtysi. To jest dobre rozwiązanie dla rolników. Rolnik będzie teraz równoprawnym członkiem komisji, będzie miał jeden głos na trzy. Do tej pory decydowali myśliwi - przekonuje Grzegorz Kołacz. - Wiele też będzie zależało od sołtysów. Oni znają swoje wsie i sytuację rolników. Myślę, że będą obiektywni, ale mogą się np. na tym nie znać i tego się obawiam. Nie wiadomo, czy będą chcieli to robić. Ktoś im musi przecież za to zapłacić - dodaje rolnik z Woliborza. U pana Grzegorza szacowanie ubiegłorocznych strat, wyrządzonych przez zwierzynę to jeden złożony pozew do sądu i dwa następne w drodze. Nadleśnictwo Jugów już odmówiło Panu Grzegorzowi wypłaty 30 tys. zł. odszkodowania. Argumentacja była zdaniem rolnika, delikatnie mówiąc, nie na miejscu. - Nadleśnictwo odmówiło twierdząc, że specjalnie trzymam w tym miejscu uprawy, żeby zwierzyna mogła je niszczyć - mówi rolnik. Pan Grzegorz ma nadzieję, że zmiana przepisów przyczyni się również do pozytywnego rozwiązania jego spraw.