Śledztwo w toku. Aktu oskarżenia przeciwko matce Wiktorka ciągle nie ma
Poprawia się stan 12-miesięcznego Wiktorka, który w stanie krytycznym przed kilkoma tygodniami trafił do noworudzkiego szpitala. Sprawa wygłodzenia chłopczyka wzbudziła wówczas olbrzymie kontrowersje nie tylko wśród mieszkańców Nowej Rudy, Radkowa i okolicznych miejscowości. Losem Wiktorka zainteresowalo się biuro Rzecznika Praw Dziecka, prokuratura, a nawet sąd. Wszystkie instytucje chcą wyjaśnić, dlaczego nikt w porę nie zareagował, gdzie byli pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz policjanci. W Krakowie Od kilku tygodni chłopiec przebywa w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie-Prochocimiu. Magdalena Oberc, rzeczniczka tej lecznicy przyznaje, że stan Wiktorka się poprawia i obecnie trwa jego rehabilitacja. Nadal jednak nie wiadomo, kiedy wyjdzie on ze szpitala. - Jest wykonywana diagnostyka. Chłopczyk najprawdopodobniej jest obciążony chorobą metaboliczną, ale w 100 proc. nie możemy jeszcze tego stwierdzonego - mówi rzeczniczka. Oberc tłumaczy, że stwierdzenie choroby metabolicznej, to proces długotrwały i nie ma prostego testu, aby to ustalić. Pewne jest jednak, że jeżeli taka choroba zostanie stwierdzona, to tworzony właśnie przez prokuratorów akt oskarżenia w stosunku do rodziców może mieć zupełnie inny wymiar. Chcą kontaktu Tymczasem rodzice Wiktorka próbują kontaktować się z lekarzami i dopytywać się o stan zdrowia ich syna. Tak wynika z nieoficjalnych informacji, do jakich dotarli dziennikarze „Gazety Noworudzkiej”. I jest tak pomimo, że rodzicom chłopczyka zabrano prawa rodzicielskie. W Nowej Rudzie W dobre intencje rodziców nie wierzy jednak Dariusz Zabłocki, ordynator oddziału dziecięcego w noworudzkim szpitalu, który ratował dziecko w pierwszych godzinach po jego trafieniu do szpitala. Lekarz uważa, że choroba mogła być przyczyną wygłodzenia, ale nie do końca. - Bezsprzeczną winę ponoszą rodzice, którzy widzieli, że dziecko przez kilka tygodni nic nie jadło. Powinni natychmiast się zgłosić do lekarza, a nie czekać do momentu, aż dziecko będzie w stanie umierającym - grzmi Zabłocki. - Druga sprawa, to brak jakichkolwiek szczepień. Za to rodzice też muszą odpowiedzieć - dodaje.
Więcej w najnowszym wydaniu "Gazety Noworudzkiej" nr 885.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.