Tradycja Hubertusa ma głębokie korzenie - jak narodziło się to święto?
Hubertus to uroczyste polowanie. To dzień św. Huberta. Jednego z patronów myśliwych, którego pamięć jest w Polsce kultywowana. Dawniej w tym dniu organizowano wielkie polowanie, tak, aby pozyskać jak najwięcej zwierzyny. Jednak zawsze głównym przesłaniem święta było spotkanie, uczczenie świętego patrona. I zawsze była biesiada. Z dziczyzną oczywiście. Tak to wygląda w całej Polsce. My będziemy świętować w sobotę, 5 listopada. Mamy takie swoje miejsce w Bieganowie, gdzie stoi obelisk ku czci św. Huberta.
Jak i gdzie będziecie świętować?
Na pograniczu Ścinawki Średniej i Bieganowa. Tam mamy takie miejsce do uroczystych spotkań. W tym roku powiesiliśmy jeszcze tablicę pamiątkową dla myśliwych, którzy odeszli, którzy są i którzy będą. Będziemy też przyjmować nowych myśliwych, którzy złożą ślubowanie. Będę przysięgać m.in., że będą dbali o przyrodę i imię łowiectwa polskiego.
Ilu nowych myśliwych wstąpi do waszego koła?
Będę przyjmować trzy osoby. To już myśliwi, którzy zdali egzaminy i mają pozwolenie na broń, a to będzie ich pierwsze polowanie.
Łowiectwo to zawód czy pasja?
Można powiedzieć, że to jest misja. Ktoś, kto chce wstąpić do myślistwa musi się liczyć z tym, że mamy wiele obowiązków, a szkody łowieckie znacznie uszczuplają nasz budżet, który jest zasilany tylko z upolowanej zwierzyny. Zwierzyna sama sobie nie poradzi. Nie ureguluje populacji.
Czyli dzisiaj myśliwy robi coś dla dobra publicznego - pro publico bono?
Dokładnie tak. Robimy to po to, żeby uniknąć finansowych perturbacji. Żeby nie musieć płacić odszkodowań i żeby też społeczeństwo jakoś nas odbierało. Na prowincji mamy tę przewagę nad miastami, że jest dużo rolników i oni widzą, jak ciężko byłoby bez nas.
Wróćmy do Hubertusa. Czy w Bieganowie też będziemy oglądać gonitwę za lisem?
To tradycja. Święty Hubert jest nie tylko patronem myśliwych, ale i jeździectwa. Dlatego w dużych miastach, gdzie są stadniny, wciąż żywa jest tradycja pogoni za lisem. Tyle tylko, że za lisem już się nie goni. Jest tylko jeździec, który ma zatkniętą lisią kitę i za nim wszyscy gonią. U nas nie ma tylu jeźdźców. Nie ma też takich terenów. U nas odbędzie się polowanie tradycyjne, zakończone biesiadą z dziczyzną.
W polskiej tradycji łowieckiej dzień św. Huberta jest też okazją do hubertowin, czyli zbiorowego polowania z zachowaniem wzorców i ceremoniałów historycznych, jak np. sygnały łowieckie. U nas też tak będzie?
Oczywiście. Wszystko zacznie się uroczystym rozprowadzeniem - to tak zwana zbiórka myśliwska na pograniczu Ścinawki i Bieganowa. Każde polowanie zaczynamy sygnałami. Staram się to kultywować, bo to dodaje sznytu polowaniom. I pokazuje tradycję. Bronimy się tym, że jesteśmy kultywatorami takich tradycji. Polowanie rozpocznie się sygnałem "zbiórka". Wtedy myśliwi stają w szeregu. Następny sygnał to "powitanie". Wówczas myśliwi ściągają nakrycia głowy i trzymają je na sercu. Następnie jest odprawa. Jeśli będzie pasowanie, to sygnaliści grają też uroczysty sygnał. Po odprawie grają tak zwany "apel na łowy". Na koniec jest jeszcze sygnał "darz bór". Później jest polowanie, a jeśli po polowaniu jest pokot, to mamy uczczenie zwierzyny, która została upolowana. Każdy rodzaj zwierzyny ma swój sygnał. Poczynając od grubej, czyli jelenia, poprzez sarnę i lisa na końcu. Tym czcimy upolowaną zwierzynę na pokocie. Ona jest ozdobiona tak zwanym "ostatnim kęsem", "pieczęcią". Pokot jest ułożony na przygotowanej jedlinie. Są przygotowane pochodnie, które są zapalone i tak to wygląda.
W Polsce tradycja Hubertusa sięga XVIII wieku. Zapoczątkowali ją władcy sascy, którzy zasiadali na polskim tronie. Czy nie była i nie jest to zatem impreza dla wyższych sfer?
Kiedyś polowanie było zarezerwowane tylko dla wyższych sfer. Na pewną zwierzynę, jak na niedźwiedzia, żubra czy kiedyś tura, mogli polować tylko królowie. Polowanie było zastrzeżone dla szlachty. Ale czasy się zmieniają i myślistwo trafiło też do przeciętnych ludzi. Kiedyś, za czasów PRL-u też to było bardziej elitarne święto. Tyko prominenci polowali i mieli takie można powiedzieć królewskie prawa. To na szczęście się zmieniło i każdy kto ma ochotę i zgadza się na te obowiązki, może zostać myśliwym w Polsce.
Polowanie hubertowskie kończy zawsze biesiada. Przy czym Wy będziecie biesiadować?
Tradycyjnie jest pieczony dzik, specjalnie przyprawiony. Do tego ktoś robi bigos myśliwski. Jest czerwony barszcz. Po polowaniu jest pokot i wybieramy króla polowania, który pozyskał największego zwierza. Podczas biesiady symbolicznie myśliwi próbują nalewki. Mamy posiłek z lasu, czyli dziczyznę, a do tego jakaś dereniówka, jarzębiak, nalewka na mirabelkach. Koledzy kosztują tych wyrobów. Po polowaniu zabezpieczana jest broń. Nie ma absolutnie mowy, żeby pojawiła się ona na biesiadzie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.