Był wieczór, dwa dni po świętach Bożego Narodzenia. Wielu ludzi nuciło jeszcze kolędy. Nikomu nawet do głowy nie przyszło, że ktoś może dopuścić się bestialstwa. A jednak.
Tragedia rozegrała się w Ścinawce Średniej przy ul. Wojska Polskiego. Wieczorem kojec, w którym przebywał pies, stanął w płomieniach.
– Właściciel czworonoga, siedemdziesięciokilkuletni mężczyzna, dopiero po chwili zauważył, że pali się buda jego psa. Od razu uwolnił go z łańcucha – mówi Wioletta Martuszewska z kłodzkiej policji. Niestety na psie zdążyło zapalić się futro i ogień dotkliwe poparzył ciało czworonoga. Zaraz po tym zdarzeniu u szefowej fundacji Mrunio w Jaszkowej Dolnej zaczął dzwonić telefon. – Odebrałam wiele anonimowych telefonów w tej sprawie. Sąsiedzi domyślają się, kto mógł dopuścić się bestialskiego czynu, jednak żaden z nich nie chce mówić o tym głośno – opowiada Elżbieta Śmigielski, która w towarzystwie straży miejskiej z Radkowa pojechała na miejsce tragedii.
To co tam zobaczyła, było dla niej szokiem, choć jak sama zaznacza, niejedno już w życiu widziała. Pies miał liczne rany na ciele powstałe po oparzeniach. Kulał i ledwo się ruszał.
Więcej w 713 numerze "Gazety Noworudzkiej"
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.