reklama

Demolka jakiej nie było

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Demolka jakiej nie było - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Piłkarscy kibice dali o sobie znać. Policja po raz kolejny pokazała, że jest bezsilna. To miały być cotygodniowe, niczym niewyróżniające się imprezy. Jednak dla pracowników klubów, a przede wszystkim osób poszkodowanych na długo pozostaną w pamięci.
reklama

To tam, przez całą sobotę, do godz. 15.00 odbywały się zawody piłkarskie dla dzieci. Kilka godzin później, w restauracji „Sportowa”, odbyło się świąteczne spotkanie kibiców dwóch zaprzyjaźnionych drużyn piłkarskich. Impreza, o której wcześniej zostali powiadomieni policjanci, zakończyła się ok. godz. 21.00. Właśnie po tym spotkaniu grupa kibiców weszła do pobliskiej dyskoteki „Club 54”. Tam wywiązała się awantura pomiędzy nimi, a osobami uczestniczącymi w imprezie. Osoby ochraniające klub poprosiły kibiców o wyjście z lokalu. Tak też zrobiły. Już na zewnątrz zachowywali się bardzo agresywnie. Zniszczyli co najmniej 8 samochodów. Następnie próbowali ponownie wejść do klubu. Widząc to, ochroniarze postanowili zamknąć drzwi od środka. Osoby, które się w nim znajdowały już wiedziały, że sobotnia impreza na długo pozostanie w ich pamięci.

Z relacji świadków wynika, że doszło tam do ostrego starcia. O tym, co dzieje się w dzielnicy Słupiec, policjanci dowiedzieli się dopiero po kilkunastu minutach. Zostali powiadomieni przez anonimowego rozmówcę. – Natychmiast po otrzymaniu zgłoszenia policjanci z Nowej Rudy przyjechali na miejsce. Wsparcia udzielili im funkcjonariusze z Kłodzka – mówi Daria Sługocka z komendy powiatowej policji. Zatrzymano ponad 10 osób, które po przesłuchaniu zostały zwolnione. Właściciel „Clubu 54” Wincenty Bielawski twierdzi, że interwencja policji nastąpiła dopiero po 35-40 minutach od momentu zgłoszenia. Jego zdaniem do policji dzwoniło co najmniej kilkanaście osób. Około godz. 23.00 policjanci poinformowali właściciela, znajdującej się nieopodal kawiarni „Ewelina” o zajściu. Poprosili, aby zamknął lokal jeżeli nie ma ochroniarzy. Przed jego przyjściem do klubu, pojawili się tam jednak policjanci. Nie wpuścili do środka właściciela i ochroniarzy z „Club 54”. Z relacji świadków wynika, że wsiedli oni do samochodu. Jeżdżąc po dzielnicy Słupiec szukali kibiców, którzy uczestniczyli w bójce. Odwiedzili również jeden z noworudzkich pubów.

Właściciel klubu „Club 54” stanowczo zaprzecza tym informacjom. Jak twierdzi, tylko raz tej nocy był w kawiarni „Ewelina”. Nasi informatorzy twierdzą, że ok godz.3.00 przyjechał tam ponownie. Wtedy udało się jemu wejść do środka. Najprawdopodobniej w tym czasie 18-letniego chłopaka pobito do nieprzytomności. Pobitego nastolatka pogotowie odwiozło do Specjalistycznego Centrum Medycznego w Polanicy Zdroju. – Wszedłem do środka z dwoma znajomymi, a także ochroniarzem tego lokalu. Otrzymałem informację, że przebywają tam uczestniczący w bójce kibice. Spotkałem się tam ze znanym mi kibicem, nie był to jednak 18-latek. Między nami wywiązała się sprzeczka. Przeprosiłem go jednak za to - przyznaje Wincenty Bielawski. Podejrzewa, że do kawiarni „Ewelina” mogły wejść również inne osoby poszkodowane w starciu z kibicami. Po jakimś czasie, wychodząc z lokalu widział na ziemi leżącą osobę.

Z naszych informacji wynika, że w niedzielę rano złożono oficjalne zawiadomienie o pobiciu. Sprawa bulwersuje, zwłaszcza, że 18-latek nie uczestniczył w burdzie w „Club 54”. Przez cały czas przebywał w kawiarni „Ewelina”. Dziwi fakt dlaczego już o godz. 23.00 policjanci nie zatrzymali tych osób. Gdyby tak się stało, to nie doszłoby do pobicia. Zdaniem Darii Sługockiej nie mogli tego zrobić, bo nie było wystarczających przesłanek do ich zatrzymania. – Nie możemy bezpodstawnie pozbawić kogoś wolności. Przepisy jasno regulują tę kwestię – uważa. Wincenty Bielawski dziwi się takim informacjom. Jak twierdzi, to m.in. dzięki pomocy pracowników jego klubu, a także znajomych udało się zatrzymać część kibiców. W zajściach ucierpiało co najmniej kilka osób. Najpoważniejsze z obrażeń to naderwane ucho. Zajścia zbulwersowały nie tylko mieszkańców dzielnicy Słupiec, ale również radnych. Przewodniczący komisji porządku publicznego Janusz Staniocha chce na najbliższym posiedzeniu poruszyć tę sprawę. – Mam nadzieję, że otrzymam od policji i straży miejskiej wyjaśnienia. Szczególnie chcę wiedzieć dlaczego interweniowali dopiero po kilkunastu minutach – mówi. Natomiast radny z dzielnicy Słupiec, a jednocześnie noworudzki taksówkarz Marian Kocoń twierdzi, że właścicielowi „Club 54” trzeba dać żółtą kartkę, ale nie czerwoną.

Wincenty Bielawski w rozmowie z „Gazetą Noworudzką” powiedział, że grupa kibiców zaproponowała rozejm. – Proponują pokryć straty jakie zaistniały w „Clubie 54” oraz poza nim. Chodzi m.in. o koszty naprawy zniszczonych pojazdów – mówi. Przyznaje, że rozważa taką możliwość. Jego zdaniem obsługa dyskoteki „Club 54” nie ponosi odpowiedzialności za zaistniałe zdarzenia. Twierdzi, że uczestniczące w imprezie osoby były bezpieczne. Nasi rozmówcy twierdzą, że nie doszłoby do takich zdarzeń, gdyby policjanci interweniowali natychmiast.

Paweł Golak - Gazeta Noworudzka nr 606 z dnia 30.12.2008

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama