reklama

Doktor Andrzej Kornafel: ludzie po prostu gasną

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Doktor Andrzej Kornafel: ludzie po prostu gasną - Zdjęcie główne

Andrzej Kornafel, ordynator oddziału covidowego w szpitala w Kłodzku mówi m.in. o tym jak umierają jego pacjenci.

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Trzy miesiące pracy oddziału i ponad 50 zgonów. To bardzo dużo uważa doktor Andrzej Kornafel, ordynator oddziału covidowego w szpitala w Kłodzku, który w rozmowie z nami mówi m.in. o tym jak umierają jego pacjenci.
reklama

Jak wygląda sytuacja na oddziale covidowym w kłodzkim szpitalu?

Oddział jest z dnia na dzień maksymalnie wypełniony. Albo kogoś wypisuję, albo ktoś odchodzi – umiera. 2/3 z pacjentów, których przyjmuję to osoby niezaszczepione ani pierwszą, ani drugą, ani przypominającą dawką. Owszem. Przyjmowani są też pacjenci, którzy są po dwóch, a nawet trzech szczepieniach, ale są to osoby starsze, z chorobami współistniejącymi, leżący, wymagający opieki osób trzecich. Są to pacjenci ze słabą odpornością nabytą, którzy przechodzą tzw. infekcję przełamującą i których covid atakuje. Od pięciu - ośmiu dni mam u siebie na oddziale piątą falę. Jeszcze dwa tygodnie wcześniej oddział był wypełniony w 2/3. Nie było tylu pacjentów. Są to osoby bardzo młode, w sile wieku i osoby leżące. Teraz wiek nie ma żadnego znaczenia. Nie dominuje żadna grupa wiekowa. To wszyscy ci, którzy są niezaszczepieni. 

Ile mamy miejsc na oddziale covidowym w Kłodzku?

52 miejsca. 

Wszystkie są zajęte?

Wszystkie. W piątek przykładowo miałem zajętych 50 łóżek i tylko dwa wolne respiratorowe. Wypisałem 3 osoby i za chwilę te wolne miejsca zostały wypełnione. Są to pacjenci, którzy trafiają do nas z POZ-u (Podstawowa Opieka Zdrowotna) i z oddziałów ościennych. Proszę pamiętać, że bardzo dużo ludzi leży na oddziałach ościennych, np. na oddziale wewnętrznym czy paliatywnym. Te osoby są po dwóch dniach pobytu "mazane" testem antygenowym. Czyli: przychodzą na oddział, test wykonywany jest na izbie przyjęć, oni są jeszcze w fazie bezobjawowej, a po dwóch dobach wychodzą dodatni. Moim obowiązkiem jest wziąć tych pacjentów w izolację, żeby nie zakażały osób postronnych na oddziałach szpitalnych. Zabieram więc ich każdego dnia do siebie i tym sposobem oddział cały czas ma pacjentów. Nie ma przestoju. 

Ile mamy na oddziale respiratorów?

5 i 3 są w użyciu.

Były takie sytuacje, że Pan nie przyjął pacjenta z powodu braku miejsca?

Nie. Jeżeli mam miejsce zabieram każdego. Priorytetem jest obsługa powiatu kłodzkiego. Pacjenci z Kotliny Kłodzkiej mają cały czas mieć dostęp do oddziału. Często też spotykam się z pacjentami wykluczonymi, którzy nie mają dojścia do lekarzy rodzinnych czy opieki medycznej. Bardzo dużo na naszym terenie mamy chorób przewlekłych, nowotworowych i bardzo dużo ludzi chorych.

A jest zagrożenie, że może zabraknąć u nas miejsc?

Jest. Dlatego, że powiat jest duży, a pacjentów jest coraz więcej. Moja zdolność wypisywania z oddziału jest też ograniczona. Muszę wypisać pacjenta w fazie ozdrowieńczej, czyli to musi być 10 plus. On musi mieć 10 dni pobytu u mnie. Wynik, że jest "czysty" i dopiero wypuszczam go do domu. Natomiast nie każdy pacjent po tych 10 dniach wychodzi do domu, bo ma choroby współistniejące. W tym momencie muszę poszukać miejsca na oddziale ościennym i puszczam go np. na oddział wewnętrzny. Proszę pamiętać, że covid nasila szereg innych chorób współistniejących.

Jakie przypadki przyniosła V fala koronawirusa?

Według mnie teraz koronawirusa przechodzimy gorzej. Pierwsza fala miała to do siebie, że byli to pacjenci, którzy przychodzili o własnych siłach. Smarkali, kichali, mieli kaszel, gorączkę i byli dodatni. Wówczas wszyscy się baliśmy i braliśmy ich na oddział, żeby się im przyjrzeć i odizolować od społeczeństwa. W tej chwili pacjenci, którzy trafiają do mnie mają ewidentne obustronne zapalenie płuc, duszność spoczynkową, bardzo niskie saturacje. Bardzo często przychodzą w stanach skrajnie ciężkich.

 

A umieralność wśród chorych jest mniejsza niż podczas fali wcześniejszych?

 

Większa. W tej chwili mówimy o prawie trzech miesiącach pracy oddziału i ponad 50 zgonach. To bardzo dużo. To trzy miesiące, więc proszę zwrócić uwagę, że mamy trzy miesiące – 90 dni i 50 zgonów, czyli widać z tego ile zgonów mamy codziennie. Czasami jest to jeden, a czasami cztery zgony. Natomiast średnia wychodzi dosyć duża. Niestety ludzie umierają i naszą rolą jest pomóc im, żeby godnie odeszli, ale czasami to się nie udaje. 

Dlaczego?

Bo oni gasną. Siedzą, rozmawiają, jedzą, piją, a za chwilę pielęgniarka woła, że ta osoba już zasnęła. Jest to śmierć cicha, bardzo samotna i bardzo trudna do oceny pod względem lekarskim. Od kiedy pracuję, takich zgonów nie widziałem. Później trzeba wykonać telefon do rodziny. Są to ciężkie rozmowy, bo np. godzinę wcześniej rodzina z mamą, czy tatą rozmawiała. A za chwilę słyszą, że ta osoba nie żyje i pytają się co się stało? A ja mówię, że ta osoba po prostu zgasła...To nie jest taka śmierć, że pacjent się dusił, czy musiał mieć podłączony respirator. Z tych pacjentów po prostu uchodzi życie...To taki płomień świecy, która gaśnie nagle na wietrze.

Mówi się, że Omikron zakończy pandemię. Wierzy Pan w to jako lekarz?

Nie. Nie wierzę. Według mnie koronawirus zostanie z nami na wiele lat, tylko każdy szczep tego wirusa będzie inaczej nazywany. On z nami zostanie, ale będzie śladowy, bo nabędziemy odporność stadną. Większość z nas się zaszczepi i to będzie na zasadzie takiej grypy, która będzie się pojawiała endemicznie w danym rejonie. Niestety bardzo dużo ludzi się też nie zaszczepi i będą chorować. Ten koronawirus będzie, ale w innej formie. Inaczej będzie nazywany, ale zostanie z nami na długie lata jak wiele innych chorób wirusowych.

Pojawiają się już sygnały z innych państw m.in. z Hiszpanii, czy z Dani, że zaczynają one wycofywać się z restrykcji i traktować koronawirusa jak grypę. Czy dla Polski to też już ten moment?

Rząd Morawieckiego chyba w tę stronę idzie, dlatego że skraca okres kwarantanny. Ponad milion osób w Polsce mamy na kwarantannie: nie ma nauczycieli, lekarzy pracowników fizycznych, więc w tym momencie jest to chyba dobry kierunek. Bardzo dużo ludzi mamy bezobjawowych. Oni są dodatni, ale są bezobjawowi czyli powiedzmy, że nie chorują. Czy to całkowicie dobry kierunek nie wiem. Dla mnie najważniejsze jest, żeby ludzie się szczepili. Jak się będą szczepić: pierwszą, drugą, trzecią dawką przypominającą jest szansa, że wyjdziemy z tego. Życzyłbym sobie, żeby wszyscy tak do tego podeszli: jeśli nie myślisz o sobie, myśl o innych ludziach. Jesteśmy w końcu narodem katolickim, więc jak mamy do tego podejść?

Dlaczego jesteśmy dzisiaj tak bardzo przeciwni szczepieniom?

Nie wiem. Dzięki szczepieniom mamy zdrowe dzieci. Jako dzieci naszych rodziców jesteśmy zdrowi. Nie chorujemy na polio, gruźlicę czy krztusiec. Jesteśmy odporni. Wiele chorób dzięki temu nie wraca. Nie wiem z czego to wynika. Jest to jakieś rozpasanie demokracji, tego, że mamy wolność słowa, myślenia i ludzie podchodzą do tego w sposób taki, że nie bo nie, albo uważają, że tak dla nich jest lepiej. Powinny być pewne rygory narzucone odgórnie przez państwo, których nie ma. Pewne rzeczy powinny być obowiązkowe i tędy jest droga. Jeżeli będziemy mieli obowiązek szczepień, to będziemy się szczepić. To tak jak z wyborami: niby wszyscy mówią, że nie chodzą na wybory, ale potem mówią, że mają obywatelski obowiązek. To niech mają obywatelski obowiązek w przypadku szczepienia siebie i swoich najbliższych.

 

 

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama