reklama
reklama

Historia. Śmierć brytyjskiego jeńca w Drogosławiu

Opublikowano:
Autor:

Historia. Śmierć brytyjskiego jeńca w Drogosławiu - Zdjęcie główne

Jeńcy brytyjscy nie dali rady pracować w kopalni

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościJedno z najtragiczniejszych w skutkach wydarzeń wyrzutu dwutlenku węgla w noworudzkim górnictwie miało miejsce 10 maja 1941 roku w kopalni "Ruben" w Drogosławiu (niemiecka nazwa Kunzendorf).
reklama

Wybuch ten nastąpił podczas strzelania w przekopie 2 na poziomie pokładu "Franza", na w głębokość 610 metrów. Stało się to o godz. 22.45, kiedy w kopalni przebywały załogi dwóch zmian: południowej, która kończyła pracę oraz nocnej, która ją rozpoczynała. Zginęło 188 górników. Wydobycie wszystkich ciał na powierzchnie zajęło kilka dni. 

5 maja 1941 roku władze państwowe i miejskie, gwarectwo oraz dyrekcja kopalni zorganizowały uroczysty pogrzeb niemieckich górników. Szybko jednak w wyniku hitlerowskiej propagandzie w raportach górniczych i na głównym pomniku ofiar na cmentarzu w Nowej Rudzie wskazywano na 186 poległych górników. Dlaczego i gdzie został pochowany jeden z dwóch nie wskazaniach w żadnych raportach górników?

reklama


 * Kwatera ofiar katastrofy górniczej *

Charles Page 

Jedną z ofiar wymienionej katastrofy był angielski jeniec wojenny pracujący w kopalni. Władze skutecznie ukrywały zgon jeńca, oczywiście milczały o tym fakcie również gazety. Dopiero w późniejszych rocznych raportach Noworudzkich Zakładów Węgla i Łupku pojawia się liczba 187 członków załogi.

reklama

Jeszcze niedawno wydawało się, że odnalezienie danych personalnych brytyjskiego jeńca będzie niemożliwe. Tymczasem odnajdujemy je we wspomnieniach Arthura Evansa.  Był to Charles William Page. Znając nazwisko zagłębiamy się w bazie danych Komisji ds. Grobów Wojennych Wspólnoty Brytyjskiej. 

Identyfikacja

Charles William Page był kanonierem w 172 baterii 58 Pułku Lekkiej Artylerii Przeciwlotniczej. Ten młody chłopak, który urodził się w miasteczku portowym Grimsby, do niemieckiej niewoli dostał podczas kampanii francuskiej w 1940 roku.

Jak się okazało zginął, bo postanowił porozmawiać z jednym z niemieckich górników z nocnej zmiany. Tymczasem, jego południowa zmiana wyjeżdżała już na powierzchnię, korzystając z szybu Max. 

reklama

W rogu sali natknąłem się na niego i formalinie zidentyfikowałem ciało młodego Pagea
- wspominał inny z brytyjskich jeńców, Arthur Evans. 

Skromny pochówek

14 maja 1941 r w Drogosławiu, niemiecka armia urządziła zmarłemu osobny pogrzeb.  Wzięło w nim udział sześciu jeńców wojennych oraz taka sama liczba uzbrojonych strażników. Pastor odmówił modlitwę nad trumną, a strażnicy oddali salwę honorową. Na dużym wieńcu, na białej wstążce widniał napis "Rube in Frieden" ( Spoczywaj w pokoju).

Jego rzeczy zostały spakowane i wysłane do głównego obozu w Łambinowicach wraz z pełnym raportem dotyczącym śmierci i lokalizacją grobu.  

reklama


* Brytyjscy jeńcy wojenni asystują podczas pogrzebu kolegi * 

Ekshumacja 

Po zakończeniu wojny w ramach akcji porządkowania miejsc pochówków żołnierzy brytyjskich na terenie Polski utworzono trzy zbiorowe cmentarze. 22 października 1948 roku ekshumowano ciało anglika.

W 2018 roku Kacper Manikowski odnalazł miejsce ponownego pochówku Anglika. Pochowano go na cmentarzu wojennym w Poznaniu. Na nagrobku możemy przeczytać - Ku pamięci kochanego Karola "Lacka". Nigdy o Tobie nie zapomnimy: żona, mama, tata, Ewa i Magdę. 

Brytyjscy jeńcy w Drogosławiu

Charles Wiliam Page prawdopodobnie przybył wraz z pięćdziesięcioma czterema angielskimi jeńcami do obozu przy kopalni "Ruben" 1 października 1940 roku. Grupa ulokowana została w budynku, gdzie przed wojną mieściła się sala sportowa (niem. Turnhale).

Obóz oznaczono numerem E 71 i stanowił filię Stalagu VIII B w Łambinowicach. Główna sala budynku została podzielona na kilka pomieszczeń sypialnianych dla jeńców. Kwatery strażników znajdowały się w pobliżu wejścia. 

Warunki w obozie

Więźniowie spali na dwupoziomowych pryczach,  z których każda miała swój numer. Teren wokół budynku ogrodzony był drewnianym płotem o wysokości około 6 stóp, zakończonym drutem kolczastym. Na zewnątrz, na otwartej przestrzeni ustawiono ławki i stół. Naprzeciwko, w odległości sześćdziesięciu metrów, znajdował się rząd domków górniczych.

Więźniów pilnowało jeden podoficer i szczęściu strażników. Posiłki jeńcy jadali w oddalonej o 150 metrów w gospodzie The Guesthouse (Miner`s Rest). Była tam sala ze sceną i parkietem do tańca. Na ścianach wisiały fotosy niemieckich gwiazd filmowych i estradowych, takich jak Marlena Dietrich, Conrad Veidt czy boksera Maxa Schmellinga. 

Praca

Już pierwszego dnia jeńców zaprowadzono do szybu, pokazano jak działa maszyna wyciągowa, gdzie są przebieralnie, prysznice i lampownie. Podzielono ich na dwie zmiany: raną i popołudniową, które zmieniały się co tydzień. Pobudka dla rannej zmiany była o 4.30, a później dostawała swój południowy posiłek o 12.00, przygotowując się do zjazdu w dół kopalni o 13.00. 

W kopalni jeńców nie wykorzystywano grupami ale pojedynczo, przydzielając jako pomoc na poszczególnych odcinkach. Okazało się że kilku Anglików było górnikami. Wspomniany już  Arthur Evans, który również przybył do Drogosława jako angielski jeniec dokładnie opisał trud pracy w kopalni. 

Auf Stehen, Auf stehen. Raus!

Była godzina 4.30. Szybko się myliśmy, ubierali i ruszali w drogę, odbierając paczkę z chlebem i smarowidłem oraz puszkę zimnej kawy, na przerwę w połowie zmiany. Ubranie górnicze składało się z kiepskiej jakości koszuli, kurtki, spodni oraz skórzanego hełmu ochronnego. Strój ten był zawieszony na haku, który był za pomocą łańcucha i krążka podnoszony do sufitu. Jakiś górnik przejął dowodzenie i dopilnował, aby wydano mi lampę z moim numerem 44. Weszliśmy do windy, która była dwupokładowa i mieściła około 24 ludzi. Zjazd na kilkaset metrów był szybki i głośny. Po zatrzymaniu się, wrota otworzyły się i wyszliśmy na dość duży, dobrze oświetlony teren - czytamy we wspomnieniach Evansa. 

Pchacz wózków

Była tam centralna jezdnia z korytarzami odchodzącymi w prawo i w lewo, z wysokotowarowymi liniami wózków. Niemiecki górnik kazał mi iść za nim. Gdy szliśmy ścieżki stawały się coraz węższe. Musieliśmy czołgać się przez szczeliny. Po przyjściu na miejsce pracy dołączyliśmy do następnych górników. Jeden z tego trzyosobowego zespołu obsługiwał wiertarkę pneumatyczną, drugi obsługiwał kilof. Trzeci górnik dał mi znak, abym pomógł mu pchać wózek przez około trzydzieści jardów, do miejsca postoju. Podciągając za linię metalową na nasz poziom opadał wagon z pustymi wagonikami i zastępowano je pełnymi. To było moje zadanie, stałem się pchaczem wózków - wspominał pierwsze dni pod ziemią brytyjski jeniec wojenny.  

Tusz do rzęs  

Miałem wyjechać z pełnymi a wrócić z pustymi. W połowie zmiany mieliśmy 15 minutową przerwę na kawę. Pod koniec zmiany wróciliśmy na powierzchnię i do jasnego słońca. Oddałem swoją lampę z numerem 44, została on sprawdzona aby potwierdzić, że opuściłem szyb, następnie poszedłem pod prysznic. Rozbawienie wywołał pył węglowy na naszych rzęsach. Mimo wielokrotnego mycia trudno było go usunąć.  Wyglądało to tak, jakbyśmy nałożyli tusz do rzęs - napisał Evans.

Heil Churchil! 

Wśród niemieckich górników i angielskich jeńców widoczne były poprawne relacje zwłaszcza na dole w kopalni, od czego zależało zaufanie i bezpieczeństwo pracy: 

Wśród niemieckich górników istniała pewna praktyka, którą uważaliśmy za irytującą.  Kiedy się spotykali, witali podniesionym prawem ramieniem i okrzykiem "Heil Hitler". Zaczęło nam to przeszkadzać, więc odpowiadaliśmy "Heil Churchill". To było dla nich wielkim zaskoczeniem. Pewnie dlatego, stopniowo zaprzestali tej praktyki i powrócili do tradycyjnego pozdrowienia, charakterystycznego dla niemieckiego górnika: Gluck Auf (bezpiecznego powrotu na powierzchnię) lub Gruss Gott (chwalcie Pana).

Handel wymienny 

Pewnym obiektem zazdrości ze strony Niemców okazały się paczki Czerwonego Krzyża, które jeńcy otrzymywali przed świętami Bożego Narodzenia. Wówczas produkty, które dostawali jak czekolada czy też prawdziwa kawa były na lokalnym rynku nieosiągalne. Dzięki tym dobrom, jeńcy zaskarbili sobie przychylność wartowników. Mieli dostęp do lokalnej prasy i możliwość spacerowania po okolicy, oczywiście w obecności strażników.

Pewnego słonecznego dnia w 1942 r urządzono nawet sesję fotograficzną, dzięki której jeńcy mogli wysłać swoje zdjęcia do domów, przed dniem Świętego Patryka. Rozgrywano też wspólne mecze piłkarskie na boisku sportowym. 

Nie dali rady

Jeniecka dieta w obozie E 71 w Drogosławiu nie była zbyt bogata. W praktyce ograniczała się do skromnych i prostych dań,  bez owoców i mięsa. Dziennie brytyjczykom serwowano: sześć uncji chleba z tłustym smarowidłem, pół litra lekkiej zupy i trzy ziemniak ze skórką. Taka dieta odbijała się na ich zdrowiu: zęby stawały się luźne, a w nocy prawie co godzinę trzeba było biegać do latryny.

Niektórym nienaturalnie puchła twarz. Pewnie dlatego, na początku sierpnia 1942 r,  wszyscy angielscy jeńcy wojenni zostali wycofani z noworudzkich kopalń. Stwierdzono, że nie są wystarczająco efektywni, pracując pod ziemią. Ich miejsce musieli zająć jeńcy ze wschodu. 

Bibliografia

W artykule wykorzystane zostały wspomnienia Arthura Evansa zawarte w książce pod tytułem "Sojurn in Silesia 1940- 1945", akta z Centralnego Muzeum Jeńców w Opolu, akta z ząbkowickiego oddziału Archiwum Państwowego. 

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama