Są odsyłane z kwitkiem, bo żadne z nich nie posiada odpowiednich uprawnień. Nie są też dostosowane do potrzeb takich osób. Bogusława Zielińska przeszła prawdziwą mękę, aby w końcu umieścić swoje dziecko w przedszkolu. Wszyscy bezradnie rozkładali ręce. Jak twierdzi, poprzednia dyrektorka noworudzkiego przedszkola „Plastuś”, powiedziała jej, że choćby miała 10 miejsc, to nie przyjęłaby dziecka z zespołem downa. Zainteresowana była jedynie dyrektorka Zespołu Szkolno - Przedszkolnego we Włodowicach. Problemem okazały się jednak koszty, które nie wiadomo, kto miałby ponosić.
– Burmistrz odesłał mnie do wójta, bo Włodowice leżą na terenie gminy, a wójt rozłożył ręcę twierdząc, że nie będzie płacił za miejskie dzieci – mówi Zielińska. Koło się zamknęło. Tylko dzięki przychylności sióstr zakonnych, udało się warunkowo przyjąć 5-letniego chłopca do przedszkola sióstr salezjanek. Jest to jednak rozwiązanie tymczasowe, bo kuratorium oświaty wydało zgodę zaledwie na rok.
– Uczestnicwo w życiu przedszkolnym jest bardzo ważne dla rozwoju intelektualnego, ale również przystosowania społecznego – tłumaczy siostra Elżbieta, dyrektorka przedszkola. W ciągu ostatniego roku zgłosiło się do niej kilka matek, którym musiała odmówić. Na tym się jednak problem nie kończy. Warunkowo przyjęty chłopiec potrzebował, aby zwracać na niego szczególną uwagę. Niektórym rodzicom przeszkadzał ten fakt.
Tymczasem zdaniem psychologa Marcina Florkowskiego, wynika to z niewiedzy, która rodzi strach. To, że przedszkole integracyjne jest konieczne, nie trzeba nikogo przekonywać. Florkowski twierdzi, że dodatkowo należałoby przeprowadzić edukację, która może zmniejszyć uprzedzenia.
Alicja Zaboronek - "Gazeta Noworudzka", 02.07.2009 r.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.