reklama

Jeden wybuch i nie ma nic

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Jeden wybuch i nie ma nic - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościOchroniarz musi być specjalnie przeszkolony. Kierowca przyjeżdżający z towarem musi mieć nawet odpowiednie buty, aby wejść na teren zakładów. Orion przy ul. Słupieckiej to jeden z dwóch zakładów dużego ryzyka na Dolnym Śląsku. Gdyby tu doszło do wielkiego wybuchu po sąsiadujących z zakładem budynkach nie byłoby śladu. Dziennikarze „Gazety Noworudzkiej” dotarli do planów ewakuacji na wypadek wybuchu w zakładzie.
reklama

Strażacy przyznają, że mają opracowany plan na wypadek wybuchu. Orion jest zakładem dużego ryzyka, więc pieczę nad nim sprawuje bezpośrednio komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej. Na razie jednak powodów do obaw nie ma. - Zakład jest odpowiednio zabezpieczony do zagrożeń jakie tam występują – zapewnia Rafał Chorzewski, szef noworudzkich strażaków. - Są tam określone procedury. W chwili jakiegokolwiek zdarzenia kierowane są tam samochody ratownicze z całego województwa, odpowiednio przystosowane. Sam zakład wewnątrz jest odpowiednio zabezpieczony. Zawsze jest możliwość wystąpienia awarii, ale to zagrożenie jest bardzo zminimalizowane. Tam nawet ochrona jest specjalnie szkolona - ujawnia Chorzewski. Pełno substancji niebezpiecznych O tym, że Orion jest zakładem dużego ryzyka decyduje liczba znajdujących się tam substancji niebezpiecznych. Tam produkowane są pianki robione dla potrzeb różnych firm według specyfikacji i wytycznych danej firmy. Nic więc dziwnego, że tak duże ryzyko występuje tylko u nas i jedynie jeszcze w podwrocławskim zakładzie również produkującym pianki. Jeden wybuch, nie ma nic Co w przypadku, gdyby jednak procedury nie zadziałały i doszłoby do katastrofy. - Jeżeli wybuchłoby wszystko, to okoliczne domy są bardzo zagrożone. Ale żeby do takiego wybuchu doszło to chyba musiałaby być zrzucona jakaś bomba, bo to nie jest wszystko w jednym zbiorniku. Tam są różne substancje, w różnych ilościach. Prawdopodobieństwo, że to wszystko naraz wybuchnie jest żadne, ale zawsze możliwy jest też błąd człowieka - ocenia Chorzewski. Bez butów nie wejdzie Wszyscy starają się dmuchać na zimne. Nawet kierowcy. - Kierowca, który przyjeżdża z towarem musi być po pierwsze przeszkolony, bo wozi substancje niebezpieczne. Jest też sprawdzany przez obsługę z wiedzy o tym, jak się zachować przy rozładunku izobutanów. Musi być stosownie ubrany. I to jest przestrzegane do tego stopnia, że jak ma nieodpowiednie buty, to go nie wpuszczą - ujawnia Chorzewski.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama