reklama

Ludwikowice Kłodzkie. Wznowiono śledztwo w sprawie śmierci duchownego

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: ilustracyjne

Ludwikowice Kłodzkie. Wznowiono  śledztwo w sprawie śmierci duchownego - Zdjęcie główne

foto ilustracyjne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościProkuratura Okręgowa w Świdnicy wznowiła śledztwo w sprawie brutalnego morderstwa na plebanii kościoła p.w. św. Michała Archanioła w Ludwikowicach Kłodzkich. Do zbrodni doszło przed 29 laty, a sprawców nie udało się zatrzymać. Być może teraz będzie inaczej. - Została przeprowadzona ekshumacja, zabezpieczono ślady DNA - informuje Mariusz Pindera, rzecznik świdnickiej prokuratury.
reklama

Ludwikowice Kłodzkie. Do zabójstwa doszło 21 stycznia 1995 r., na plebanii, która od kościoła była oddalona o kilkanaście metrów. Ksiądz Zenon Kilian proboszczem w Ludwikowicach był od 25 lat. Jego zwłoki ujawniono dzień później, 22 stycznia.

To była niedziela. Ksiądz miał odprawić mszę rano, jedyną w tym dniu. Nie pojawił się na niej. Zaniepokojeni wierni powiadomili palacza, grabarza, który był prawą ręką księdza i zajmował się m.in. sprawami konserwacyjnymi na plebanii. Pukali do drzwi plebanii, ale nikt nie otwierał. 

Śmierć po kolędzie

Pojawiła się też gospodyni, która miała klucz, ale nie można było otworzyć drzwi, bo w zamku od środka, z drugiej strony włożony był klucz, którym posługiwał się ksiądz. Z tyłu plebanii, tak jakby na zapleczu było uchylone okno. I właśnie przez nie udało się wejść konserwatorowi.

reklama

Przechodząc przez plebanię zobaczył, że ksiądz leży na brzuchu.  Wyszedł i zawiadomił policję. Mundurowi przyjechali, weszli na plebanię i znaleźli martwego księdza, który był skrępowany sznurem. 

To jednak nie było takie typowe związanie, tylko takie jakby omotanie rąk i nóg. Ksiądz miał nałożoną szmatę na głowę i częściowo wepchniętą do ust. Sekcja zwłok wykazała, że śmierć nastąpiła w wyniku uduszenia. Lekarz zakładał, że śmierć nastąpiła w wyniku unieruchomienia klatki piersiowej, dlatego, że jeden ze sprawców musiał na niej klęczeć - opowiada emerytowany policjant, który brał udział w dochodzeniu. 

Skradziono tylko złotówki

To był okres kolędy. Ksiądz ze swoimi pomocnikami, młodymi chłopakami chodził po kolędzie. Prowadził też własną księgowość, ewidencjonując datków otrzymane dzień wcześniej. 21 stycznia był ostatnim dniem kolędy, więc ksiądz prawdopodobnie robił całkowity bilans datków, które podczas niej zebrał. Z oględzin plebanii wynikało, że ksiądz był w pokoju na piętrze, gdzie była kasa.

reklama

Była ona otwarta, obok leżały zeszyty, w których prowadził rejestry. W czasie kiedy prowadziliśmy czynności operacyjne podawaliśmy do publicznej wiadomości, że tam było mnóstwo m.in. banknotów amerykańskich, marek niemieckich itd. To wyglądało jakby ktoś to przeglądał i rzucił, ale nie było pieniędzy z kolędy. To było bardzo dziwne, bo jeżeli ktoś przyszedł w celu rabunkowym to powinien zabrać wszystko. Tym bardziej, że na plebanii, było wiele innych rzeczy wartościowych, które nie zginęły - opowiada informator gazety.

Dla nas była to istotna informacja, bo jeżeli ktoś wchodzi do środka z zamiarem kradzieży, to dlaczego nie zabiera obcej waluty i innych wartościowych rzeczy jak np. biżuteria. Doszliśmy do wniosku, że musiała być to grupa wyspecjalizowana, która z góry zakładała, że jeżeli zabiorą obcą walutę, to numery banknotów mogą stać się powodem ich wpadki. Podobnie mogło być ze złotymi i srebrnymi przedmiotami. Ktoś mógłby skojarzyć je z ich udziałem w zabójstwie - dodaje. 

reklama

Mord polityczny? 

Według wstępnych hipotez wejście na plebanię niekoniecznie wiązało się z zamiarem zaboru. Ksiądz się udusił. Sprawcy przyczynili się do tego, ale nie pozbawili go bezpośrednio życia. A może spisek służb? Wówczas jedna z nauczycielek, a później radna i ówczesny burmistrz Nowej Rudy publicznie wypowiadali się, że ksiądz był bardzo popularny, udzielał się społecznie, pomagał ludziom i znał praktycznie wszystkich. Był bardzo lubiany zarówno w Ludwikowicach jak i w Sokolcu czy Jugowie.

Twierdzili też, że ksiądz został zabity w wyniku spisku byłych służb specjalnych, czyli służb bezpieczeństwa, ponieważ w latach 80 współdziałał z podziemną Solidarnością. To wszystko miało w ich oczach mieć podłoże polityczne. 

Kilka błędów policji 

Oględziny plebanii były przeprowadzane system non stop. Wchodziła jedna grupa, która prowadziła oględziny przez 8 godzin. Następnie wchodziła kolejna, która przejmowała te oględziny i następnie miała wejść kolejna grupa. Wszystko po to, aby oględziny zakończyć w ciągu doby. 

Tu koledzy trochę się nie popisali, bo podczas oględzin nie zabezpieczono wielu, ważnych śladów. Pamiętam też, że brakowało linii papilarnych samego księdza. W garażu stał samochód księdza, a świadkowie powiedzieli, że dzień wcześniej, a była zima, pełno śniegu, ksiądz nie mógł wjechać do garażu. Kilka osób pomagało mu pchać samochód. Tu również nie zabezpieczono linii papilarnych osób, które pchały ten samochód - opowiada były dochodzeniowiec z Wałbrzycha. 

W kuchni na podłodze leżała biała lateksowa rękawiczka, która również miała zostać zabezpieczona ale pod kątem zapachowym. Została zabezpieczona źle. Na plebanię została skierowana grupa z wydziału kryminalnego komendy w Wałbrzychu.

W pokoju przyjęć, po prawej stronie była komoda, w której na dwóch półkach stała kolekcja alkoholi zachodnich marek i biała wódka. Stało tam między 40 a 60 butelek. Na lewej framudze drzwi wejściowych do pokoju zauważyliśmy ślady od łomu, co oznacza, że wcześniej musiały być zamknięte, bo był ślad wyważania drzwi. Oględziny trwały dwa dni. 

Musiał znać sprawców 

Ksiądz był bardzo ostrożny i do mieszkania nie wpuszczał nikogo, kogo nie znał. Jak ktoś na plebanię dzwonił lub pukał to on z okienka w łazience sprawdzał kto to, zanim kogoś wpuścił. Zwłaszcza po południu. 

Jeżeli sprawcy weszli do mieszkania, które było zamknięte od wewnątrz, to nie ma innej możliwości jak ta, że zostali wpuszczeni przez księdza. Szukaliśmy innej możliwości wyjścia z plebanii, znaleźliśmy ślady wskazujące, że sprawcy prawdopodobnie wyszli przez okno w piwnicy, które było niedomknięte. Wejść nie mogli, bo było zamknięte. Po wyjściu przyciągnęli je, żeby było widać, że jest zamknięte. Więc ksiądz wpuścił osoby, które prawdopodobnie znał - relacjonuje osoba znająca kulisy śledztwa. 

Podejrzani o dokonanie morderstwa

Powiązań szukano wśród osób, które dokonywały włamań do kościołów. Mieliśmy świadków, którzy nam powiedzieli, że widzieli trzech mężczyzn, którzy pytali gdzie jest kościół. Prawdopodobnie zakładali, że plebania jest przy kościele. Nie wiedzieli o tym, że ksiądz przeniósł się ze starej na nową plebanią. Pytali też, o której będzie msza. Świadkowie byli zdziwieni, że ci nie wiedzieli, że msza jest tylko rano. Poinformowali mężczyzn o tym, oni podziękowali i poszli. Osoby, które wypytywały miejscowych poruszały się czerwonym maluchem - ujawnia były policjant. 

Udało się stworzyć portrety pamięciowe tych osób. Na jednym rozpoznano byłego tajnego współpracownika policji. Pochodził z Bystrzycy Kłodzkiej, gdzie miało miejsce włamanie do kościoła skąd skradziono zabytkową figurę św. Floriana. 

To nakierowało nas na to, że tam mogą przebywać sprawcy. W maju 1996 r. dotarła do nas informacja o tym, że ta grupa bystrzycka ma konszachty z grupą przestępczą z Wałbrzycha. To wyszło przy okazji włamania do mieszkania jednego z wałbrzyskich lekarzy ginekologów. Ustaliliśmy, gdzie i kiedy mają trafić skradzione przedmioty. Akcja niestety nie udała się, bo okazało się, że wśród nas jest kret - ujawnia były policjant z Wałbrzycha. 

Skradzione rzeczy zostały wywiezione, a brak wystarczająco silnych dowodów zablokował dalsze czynności śledcze. Być może teraz, blisko 30 lat po zbrodni uda się rozwikłać zagadkę śmierci duchownego.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama