Niegodna śmierć

 Jej matka trafiła na oddział w maju. Trzy miesiące później zmarła. - Mama trafiła do ZOL-u ze zdrową wątrobą i nerkami. Po dwóch tygodniach miała odleżyny wielkości pięści- mówi rozżalona Mikoda. Uważa, że pacjenci traktowani są przedmiotowo. Pomimo że za pobyt w Zakładzie pobierane jest 70 proc. ich emerytury. W dodatku, w godzinach popołudniowych i nocnych, w szpitalu dyżuruje tylko jeden lekarz. Pod jego nadzorem znajduje się kilkudziesięciu pacjentów. Ponadto pełni także dyżur w szpitalnej izbie przyjęć. Rok czasu spędziła w noworudzkim hospicjum 66-letnia pani Marianna. - Jestem zadowolona. Może dlatego, że jestem jeszcze sprawna - twierdzi. Pani Marianna przyznaje, że osoby leżące były pozostawione same sobie i miały odleżyny. Mikoda zaznacza, że część personelu poświęca się i angażuje w pracę. - Szkoda tylko,że inni nie biorą z nich przykładu - mówi. Mikoda tydzień temu złożyła skargę do kłodzkiego starostwa. Teraz czeka na odpowiedź. Ma nadzieję, że pacjenci noworudzkiego ZOL-u będą lepiej traktowani. - Mama zmarła na moich rękach. 20 minut krzyczałam żeby ktoś przyszedł z pomocą - dodaje pani Maria. Na rozmowę z `Gazetą Noworudzką` w tej sprawie nie zgodzi ł się ordynator oddziału, dr Tadeusz Stępkowski. Natomiast obecna dyrektorka kłodzkiego ZOZ-u Jadwiga Radziejewska przebywa na urlopie. Jedynie wicestarosta Marek Jagódka tłumaczy, że Zakład Opiekuńczo-Leczniczny działa na innych zasadach niż hospicjum.Więcej w najnowszym numerze "Gazety Noworudzkiej" z dnia 13.08.2009 r.