W tym roku kończy się Panu kontrakt - zostaje Pan na stanowisku prezesa NTBS-u czy odchodzi?
Zdecydowałem się zakończyć pracę. Będę pracował do wygaśnięcia kontraktu. Nie zamierzam pracować dłużej. W czerwcu odchodzę na emeryturę. Teraz skupiam się na sprawach zawodowych, żeby przypilnować jeszczewszystkich ważnych terminów.
Jak długo był Pan prezesem Noworudzkiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego?
Nim zacząłem pracę w spółkach miejskich przepracowałem 18 lat na kopalni. Z NTBS-em jestem związany od 2002 r. Natomiast równolegle pełniłem funkcję dyrektora ZGKiM-u (Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej) od roku 1995. 27 lat pracowałem w gospodarce komunalnej.
To blisko 30 lat - co było dla Pana w tym czasie najtrudniejsze?
Zmiany związane z wprowadzeniem ustawy o własności lokali i uwolnienie czynszów urzędowych, które wówczas obowiązywały, na tzw. czynsze regulowane. Trzeba było wtedy przygotować stosowne kalkulacje, aby radni mogli podjąć w tej sprawie uchwałę. To było dla mnie coś nowego. Ale dobrze, bo wszedłem w coś, co musiałem wdrożyć, a nie musiałem myśleć o tym, co było wcześniej.
Trudna była też restrukturyzacja Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Jak zacząłem pracę, pracowało w nim wówczas prawie 170 osób. Struktury były bardzo rozwinięte i spełniały swoją rolę. Zapadła jednak decyzja o wydzieleniu z zakładu budżetowego tzw. działu urządzeń komunalnych i transportu, czyli tego, co dzisiaj nazywa się Noworudzkimi Usługami Komunalnymi. Byłem wówczas autorem przekształcenia ZGKiM-u w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, która miała zarówno prowadzić gospodarkę remontową jak i świadczyć usługi komunalne w zakresie wywozu nieczystości. Ówczesne władze zadecydowały inaczej. NUK został wydzielony i został ZGKiM tak jakby okrojony o aktualny NUK. To była
taka reforma.
Najgorszym dla mnie był fakt, że część pracowników musiałem zwolnić. 47 osób przeszło do NUK-u, a ponad 20 osób musiałem zwolnić. Miałem jednak to szczęście, że większa liczba tych pracowników mogła przejść na osłonowe, czy wcześniejsze emerytury. Zwolnienia są przykre dla każdego pracodawcy.
Był Pan likwidatorem ZGKiM-u?
Tak. W 2013 r. już jako NTBS przejęliśmy na terenie miasta wspólnoty mieszkaniowe. Zaczęliśmy też administrować miejskimzasobem komunalnym w okrojonym zakresie. Pół roku później gmina powierzyła nam już pełne zarządzanie zasobem mieszkaniowym i wspólnotami. To był długi etap, bo musieliśmy zyskać zaufanie m.in. wspólnot mieszkaniowych.
Przeczytaj: Kampania wkroczyła w kolejną fazę
Jak Pan ocenia dziś stan budynków i mieszkań komunalnych w Nowej Rudzie?
Kiedyś miasto wyglądało jak wyglądało. Przekształcenie ZGKiM-u w spółkę przyczyniło się do tego, że gmina stała się współodpowiedzialna za remonty, bo musiała też gromadzić pieniądze na remonty budynków. Chyba ponad 100 budynków udało się NTBS-owi wyremontować. Mówię tu też o terenie gminy wiejskiej i mam na myśli wspólnoty mieszkaniowe. Jeżeli zaś chodzi o budynki komunalne to robimy tyle, na ile gmina ma pieniędzy i ile uda jej się pozyskać ich z zewnątrz.
Dużo było wyburzeń i dużo jest ich jeszcze przed nami?
Kilkanaście budynków zostało rozebranych przez ZGKiM. W dzielnicy Słupiec. Będzie to liczba dwucyfrowa. Robiliśmy to jeszcze w ramach robót publicznych, rozbiórkowych, ale to było pod koniec lat 90-tych i na początku 2000 r. Za czasów NTBS-u dużo wyburzeń nie było.
Co było najtrudniejsze w relacjach z mieszkańcami?
Specyfika naszej firmy jest jaka jest i trudno nas porównać do innych miejskich spółek. Nie jestem skonfliktowany z mieszkańcami i zawsze jestem na nich otwarty. Tylko niektórzy myślą, że wiecznie mogą żyć na kredyt. Nie zgadzam się z tym, bo robimy dużo na terenie miasta i gminy, ale niestety mieszkania są dewastowane.Dlatego nie zgadzam się z wieloma pismami, które do nas trafiają, a jak to się mówi papier przyjmie wszystko. Niektórzy nie szanują tego co mają. A jak już dostaną to za darmo, to już w ogóle. Dewastacja jest bardzo duża. A ja mam bardzo dobrą i wykwalifikowaną załogę. Jest wielu młodych pracowników, których przygotowujemy na każdym kroku do rzetelnej pracy w spółce.
Jak wyglądała Wasza najgorsza interwencja jako zarządcy?
Najgorsze są dewastacje. Ale pamiętam taką sytuację jeszcze z czasów ZGKiM-u. Był taki przypadek w jednym z mieszkań na ul. Piastów. Mieszkanie było tak strasznie zaniedbane i zniszczone, że nawet brakuje mi słów, których mógłbym publicznie użyć, by określić to, co tam zastaliśmy. Wszędzie był brud, podłoga była porąbana siekierą, wszystko to było druzgoczące.
Co Marian Zdunek będzie robił na emeryturze?
Jakiś czas pewnie będę tęsknił za załogą. Ale mam swój dom, 20 arów ogrodu, więc pracy w nim nie zabraknie. Poza tym kochamZakopane, kocham polskie morze, kocham wyjazdy zagraniczne do Włoch czy Grecji i na pewno będziemy ten czas z żoną mile spędzać. Mamy też syna, który mieszka w Warszawie, więc będziemy mogli go częściej odwiedzać. Aby tylko zdrowie dopisało,
a wszystko będzie fajnie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.