Po co poszli do szkoły?

10 września na teren Zespołu Szkół Specjalnych w Dzikowcu nieprawnie mieli wtargnąć pracownik urzędu gminy Krzysztof Niebora i Paweł Gargol, komendant gminnych struktur OSP. Mieli też zgarnąć mienie szkoły w postaci sprzętu sportowego i załadować go do worków w niewiadomym celu. Jak pisał w skardze do ówczesnego przewodniczącego rady gminy Grzegorza Nierodki, były radny Henryk Srokowski, prawdopodobnie z zamiarem kradzieży. Na początku października Ryszard Czerewaty (dzisiaj zastępca wójt gminy Nowa Ruda) informował nas, że w sprawie skargi na pracownika urzędu toczy się postępowanie wyjaśniające i do czasu jego zakończenia nie może udzielić żadnej wiążącej odpowiedzi. Prokurator wyjaśniał Nie czekając na jego efekty Henryk Srokowski i zastępca dyrektora Zespołu Szkół Społecznych w Dzikowcu, Bogdan Kostecki zawiadomili policję. - Szkoła nie została wcześniej powiadomiona o planowanej wizycie, ani jej celu. Pan Niebora po przybyciu do szkoły powiedział, że chciałby obejrzeć jedno z pomieszczeń. Obejrzał, a potem wrócił wymienić zamki i wynieść rzeczy, które do niego nie należały, stąd podejrzenie kradzieży. Pan Niebora wraz z Panem Gargolem przynajmniej ograniczyli możliwość dysponowania majątkiem, który do nich nie należy. Przynajmniej, bo na dzień dzisiejszy nie wiemy czy czegoś w pracowni komputerowej i sprzęcie sportowym nie brakuje. Dziś urzędnik gminy twierdzi, że wysłał pismo z zawiadomieniem o wizycie, ale nie przedstawia ani tego pisma, ani potwierdzenia odbioru. Z tego co mówią Ci panowie, to można dziś wywnioskować że działali w imieniu władz gminy, a czy to oznacza, że gmina podejmuje działania niezgodne z prawem? Jaka była rola w tej sprawie Pana Gargola, który nie jest pracownikiem Urzędu Gminy i nie podlega kierownikowi Nieborze? Kto podjął decyzję o niezgodnym z prawem zajęciu mienia szkoły i OSP - pan Niebora, czy też Wójt Gminy? Gmina w tej sprawie się z nami nie kontaktuje. Poparła jedynie wyjaśnienia pana Niebory, ale oficjalnie nie odniosła się do tego - zastanawia się Kostecki. Zastanawia i ma nadzieję, że na te pytania odpowiedzą śledczy. Policjanci jednak nie widzą powodów, aby to wyjaśniać. Prokuratorzy z tym zdaniem się zgadzają. - Zawiadomienie skierowano bezpośrednio do policji. Do prokuratury całość akt wpłynęła 23 października. 25 października prokurator zatwierdził postanowienie o odmowie wszczęcia dochodzenia przez policję w sprawie usiłowania kradzieży lub przywłaszczenia sprzętu sportowego o wartości ok. 10 tys. zł - informuje Jan Sałacki z kłodzkiej prokuratury. - Podstawą odmowy był brak znamion czynu zabronionego. Od pokrzywdzonych wpłynęło zażalenie na decyzję i za pośrednictwem prokuratury przekazano je do sądu celem rozpoznania. Termin posiedzenia wyznaczony został na styczeń - dodaje prokurator. Kłamali? - Złożyliśmy zażalenie, bo według nas śledczy nie dopełnili swoich obowiązków. Przesłuchano tylko mnie i Pana Srokowskiego, a innych, w tym sprawców zdarzenia rozpytano, a to wiąże się z tym, że oni nie ponoszą odpowiedzialności za składanie fałszywych zeznań - tłumaczy Bogdan Kostecki. - Nie przesłuchano też pracowników szkoły np. sekretarki i innych, którzy byli wskazani w zeznaniach. Przesłuchano osoby będące pokrzywdzonymi, a podejrzanym pozostawiono furtkę do mataczenia. Poza tym sprzęt został zaaresztowany i do dziś nikt nie wchodził do miejsca, w którym jest. Nie było komisyjnego otwarcia, ani inwentaryzacji - dodaje. Milczą Zapytaliśmy władze gminy w jakim celu pracownik urzędu pojawił się na terenie szkoły i jak władze gminy tę sprawę wyjaśniły. Niestety, choć mogłoby się wydawać, że sprawa jest poważna i wpływa na wizerunek gminy, odpowiedzi nie otrzymaliśmy. Na wyjaśnienia czekamy też od Pawła Gargola.