Teraz zapowiadają się czystki

Urzędnicy radkowskiego magistratu, którzy od kilku tygodni sprawdzają, co tak naprawdę przejęli od zlikwidowanego Gminnego Zakładu Użyteczności Publicznej nie kryją zdziwienia. To co zastali w papierach, a to jaka jest rzeczywistość, to dwie rożne sprawy. - Sąsiadka ze swoją sąsiadką wymieniły się mieszkaniami komunalnymi w Ścinawce Śr. w ogóle nas o tym nie informując - wymienia jeden z przykładów mieszkaniowych absurdów burmistrz Jan Bednarczyk. - Teraz mamy problem, bo jedna z tych kobiet nie żyje - dodaje. Ale to nie jedyna taka sytuacja. Jak twierdzi burmistrz Jan Bednarczyk urzędnicy notorycznie nakrywają lokatorów na korzystaniu przez nich z nie swoich przydomowych komórek lub ich zamianie z sąsiadami za plecami urzędników. Trwające od kilku tygodni prace mają jeszcze jedno stwierdzić. Jakiej wielkości są poszczególne mieszkania komunalne i ile ich tak naprawdę jest. Wiele wskazuje, że do tej pory wykryte nieprawidłowości, to tylko wierzchołek góry ludowej. - Tak naprawdę my jeszcze nie zaczęliśmy prawdziwej inwentaryzacji. Różnych dziwnych sytuacji zapewne będzie więcej - przyznaje Bednarczyk. Radni badają Wynikami pracy urzędników zajmujących się inwentaryzacją gminnych mieszkań na pewno zainteresują się miejscowi radni, zwłaszcza z Komisji Rewizyjnej. Od miesięcy próbują wyjaśnić to, co w ostatnich latach tak naprawdę działo się w GZUPie. I to nie tylko, gdy dyrektorem tej instytucji był Mirosław Pejski, ale także jego następczyni, czyli Sylwia Wójtowicz. Więcej w najnowszym wydaniu Gazety Noworudzkiej nr. 892.