Ludwikowiece Kłodzkie. Dziki były dwa - mówi nam pani Sylwia (nazwisko do wiadomości redakcji). Teraz został jeden i on ryje w naszych podwórkach, niszczy plony, nasze trawniki, nasze altanki, zaczyna być agresywny do psów, do ludzi - dodaje.
Problem z dzikami zaczął się ponad trzy tygodnie temu. Zwierzęta uciekły z Centrum Rekreacji Harenda.
Dzik na spacerze
Bliskie spotkanie z dzikiem miała ostatnio pani Olga (nazwisko do wiadomości redakcji). Spotkałam go z rodziną na spacerze - mówi nam. Spotkaliśmy go na placu zabaw w Ludwikowicach, potem przeszedł nad boiskiem po łące wchodząc do "szkolnego lasku". Widząc, że już go nie ma stwierdziliśmy, że wracamy do domu i w drodze powrotnej spotkaliśmy go znowu na dróżce przy starej szkole. Szedł w stronę drogi asfaltowej - dodaje.Pani Olga bała się, że nie będzie miała jak wrócić do domu.
Dzik był skierowany w naszą stronę i szedł w naszym kierunku. Siostra go pogoniła, przechodząc dalej zauważyliśmy, że przeszedł na drugą stronę drogi do wody
- opowiada.
Behawiorystka nakarmiła dzika
Raz z dzikami rozprawić się po dobroci chciała behawiorystka. Próbowała ona uśpić dzika, ale on po 10 minutach wstał. Efekt? Zaczął częściej przychodzić na posesję, gdzie dostał od behawiorystki jedzenie. I zrył trawnik dokumentnie (patrz zdjęcia).On teraz jest codziennie u nas - mówi mieszkanka Ludwikowic. Boimy się. Mamy małe dzieci na posesjach, o dziewiętnastej nie możemy wyjść z domu, ani wypuścić psów na nasze posesje. Ten jeden dzik codziennie przychodzi na trzy posesje, w dalszych też bywa - dodaje.
Mieszkańcy zgłosili sprawę na policję.
Usłyszeliśmy, że ponieważ dziki mają właścicieli, to nikt ich nie może ruszyć, odstrzelić - mówi pani Sylwia. Interweniowaliśmy też w gminie, u powiatowego inspektora weterynaryjnego. I oczywiście u dzierżawców Harendy, ale to nic nie dało - dodaje.
Zostały odstrzelone?
My w Harendzie usłyszeliśmy, że dzików już nie ma.Zostały wystrzelone nie wiadomo przez kogo - powiedziała nam kobieta, która się nie przedstawiła.
Czy może nam pani powiedzieć, jak to się stało, że dziki uciekły? - pytamy.
Nie mogę - usłyszeliśmy. Trzeba się zapytać tych, którzy dziki wypuścili, bo to zostało zrobione celowo, przecięto siatki - dodała kobieta.
Z właścicielem Harendy nie udało nam się skontaktować. To nieprawda, że dziki zostały odstrzelone. Może ten jeden, ale drugi ciągle żyje i nas nachodzi - mówi z kolei pani Sylwia.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.