reklama

Grzegorz Kołacz: głód nam nie grozi

Opublikowano:
Autor:

Grzegorz  Kołacz: głód nam nie grozi - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości O tegorocznych żniwach, drożyźnie i tym, komu przekaże swoje gospodarstwo, rozmawiamy z Grzegorzem Kołaczem, rolnikiem, przedsiębiorcą, politykiem, posłem na Sejm V kadencji.
reklama

Jakie były tegoroczne żniwa?

- Trzeba to rozdzielić na trzy kryteria. Po pierwsze to na pewno pogoda sprzyjała w tym roku, jak mało kiedy. Po drugie to plony były średnie. Nie można narzekać, ale też nie ma się z czego za bardzo cieszyć. Po trzecie ceny zbóż są bardzo wysokie, ale tu też nie ma się z czego cieszyć, bo wiemy, że wstrzymana jest dystrybucja nawozów, te nawozy już były drogie na wiosnę. Na pewno przed najbliższym sezonem, przed wiosną będą jeszcze droższe. 

 

Niektórzy rolnicy z całej Polski podwyżki nawozów komentują krótko: że rząd chce ich zniszczyć. Czy Pan też przychyla się do tej opinii?

- Jeżeli chodzi o podwyżki cen nawozów, to przecież wszyscy wiemy, jaka jest sytuacja. Wszystko drożeje. To prawda, że być może aż takie podwyżki nie były uzasadnione cenami gazu, ale tak już jest, że jeżeli drożeje środek produkcji to i produkt jest droższy. Ja akurat nie uważam, że rząd chce zniszczyć rolników. 

 

Które nawozy najbardziej podrożały?

- Najdroższe były nawozy azotowe, które są stosowane w pierwszej kolejności, najczęściej i najwięcej stosuje się tych nawozów na rośliny uprawne. Azot poszedł w górę. Ale wszystkie inne nawozy też były drogie, wszystkie środki produkcji poszły do góry. Wszyscy wiemy dokładnie, że paliwo poszło do góry, a rolnicy je zużywają w niemałych ilościach. Dobrze akurat, że nie było trzeba suszyć zbóż w tym roku, pogoda dopisała, bo i olej opałowy też jest droższy. Zobaczymy, co będzie dalej. 

 

Wojna w Ukrainie, inflacja... Czy Pan też uważa, że przez to wszystko, co się dzieje grozi nam wszystkim głód?

- Głód to nam się kojarzy od razu z Afryką. Z trzecim światem, gdzie naprawdę nie mają co jeść. Taki głód nam nie grozi, bo Polska jest krajem mlekiem i miodem płynącym. Jesteśmy samowystarczalni pod względem żywnościowym. Jeśli chodzi o sytuację w Ukrainie, to wszyscy rolnicy wiedzą, że większość komponentów do nawozów produkowanych było w Ukrainie, produkcja nawozów odbywała się w tym kraju. Dlatego istnieje ryzyko dużego wzrostu cen nawozów. Nawet jak teraz pszenica kosztuje tysiąc pięćset złotych, a kosztowała dziewięćset, to ta podwyżka i tak nie zrekompensuje wzrostu cen nawozów. 

 

Co jest dzisiaj dla Pana jako rolnika największą bolączką?

- Największą moją bolączką jako rolnika jest to, że mi zwierzyna leśna powoduje wielkie szkody w uprawach rolnych. A Nadleśnictwo Jugów, które jest zobowiązane do wypłaty odszkodowania, oszukuje mnie. Dajmy na to szkody na pięćdziesiąt tysięcy złotych oni szacują na dziesięć tysięcy. To jest problem nie tylko mój, ale i innych rolników. A zwierzyna leśna jest właściwie własnością Skarbu Państwa. To jest coś, co mnie najbardziej gnębi. 

 

Widzi Pan swoją przyszłość wciąż związaną z rolnictwem?

- Ja już jestem stary rolnik, zahartowany. Przeszedłem na gospodarstwie różne problemy - i ekonomiczne, i pogodowe. Raz jest się nad wozem, raz pod wozem. Generalnie, jeżeli się wszystko przeliczy, to idziemy do przodu. Żywność to przecież podstawowa rzecz dla społeczeństwa i tu musi być przyszłość zawsze. 

 

W Pana ocenie młodzi garną się do pracy na roli na naszym terenie, czy raczej od niej uciekają?

- To było tak w przeszłości, że to wnukowie przejmowali gospodarstwa po dziadkach. Ja mam 56 lat i jeszcze do wieku emerytalnego mi trochę brakuje. Ja myślę o przekazaniu gospodarstwa wnukom. Natomiast wszędzie brakuje ludzi do pracy. W rolnictwie też. Wśród rolników, których znam, ich dzieci pracują na gospodarstwie i gospodarstwa zostały jakoś podzielone. Myślę, że nie jest tak źle.

 

Mówi Pan o tym, żeby swoje gospodarstwo przekazać wnukom. Jak oni się na to zapatrują?

- Wnukowie jeszcze nie mówią, są tacy mali. Ale moje córki - jedna jest też rolnikiem, a druga być może też będzie wkrótce. Część podzielę, część dam wnukom. Z jednego dużego gospodarstwa może będą cztery, bo ja mam duże gospodarstwo.

 

Sławomir Karwowski, Nadleśniczy Nadleśnictwa Jugów twierdzi, że każdy zarzut pod adresem jugowskich leśników to pomówienia, dodając, że w tej sytuacji na wszystkie zapytania udzieli odpowiedzi w formie mailowej, po konsultacji z prawnikiem. Pytania wysłaliśmy. Czekamy na odpowiedź.

 

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama