Łąki znów zapłoną

 - Większość stwierdzonych przypadków to podpalenia - mówi wprost Janusz Marnik, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kłodzku. Liczba podpaleń spadła po wejściu Polski do Unii Europejskiej, bo rolnicy, którzy wypalają swoje pola tracą przez to dopłaty. To jednak całkowicie nie rozwiązało problemu, bo część podpaleń ma charakter czysto chuligański. W zeszłym roku strażacy z powiatu kłodzkiego wyjeżdżali ponad 350 razy do palących się traw.

- Takie pożary nie tylko szkodzą przyrodzie, ale także stwarzają zagrożenie w ruchu drogowym - wylicza Janusz Marnik. - Często od podpalonych traw zajmuje się las. W zeszłym roku do takiej sytuacji doszło koło Niwy i Romanowa. W obu tych przypadkach potrzebna była długotrwała akcja gaśnicza, żeby zażegnać niebezpieczeństwo - przypomina Marnik. Jak się okazuje proceder wypalania traw ma kontekst socjologiczny i kulturowy. - Jest niewątpliwie złą tradycją, która wyróżnia nas niekorzystnie na tle Unii Europejskiej -  mówi Kamila Musiatowicz z Ligi Ochrony Przyrody. - W krajach wysokorozwiniętych w Europie Zachodniej to zjawisko niespotykane. W Polsce jest przejawem zacofania i bezkrytycznego kontynuowania starych tradycji. Ludzie nie rozumieją albo nie chcą zrozumieć, że zabijają w ten sposób mnóstwo żyjących organizmów - dodaje Musiatowicz.

Czy w tym roku wraz z pierwsza, falą ciepłych dni nadchodzącej wiosny strażacy znów będą mieli pełne ręce roboty ? Jesteśmy pełni optymizmu, że nasza lokalna społeczność dojrzeje wreszcie do życia w cywilizowanym świecie i zaniecha wypalania traw - apeluje Janusz Marnik. Jeśli nie, pozostają przepisy i paragrafy. A te są bezwzględne: za wypalanie traw grozi kara do pięciu tysięcy zł.

Przemysław Ziemacki - Gazeta Noworudzka, 25.03.2010 r.