reklama
reklama

Bożków. Upadłość spółki szansą dla pałacu

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Bożków. Upadłość spółki szansą dla pałacu - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości286 tys. zł zaległości wobec ZUS i gminy. Czy pałac w Bożkowie zmieni właściciela?
reklama

Bożków. Wygląda na to, że służby konserwatorskie znalazły sposób na rozwiązanie problemu pałacu w Bożkowie, który należy do prywatnego właściciela. Mężczyzna nie dba o wyjątkowy zabytek i nie wykonuje praktycznie żadnych remontów, które są konieczne, żeby obiekt nie popadał w ruinę. Spędza to sen z powiek konserwatorom, którzy mówią dość i zamierzają rozwiązać problem stosując podobna metodę, jak w wypadku zamku w Ratnie.

Zamek w Ratnie

Upadek zamku, w którym za PRL-u był ośrodek wczasowy ZNP zaczął się w latach 90. W 1996 r. od Agencji Własności Rolnej kupił go Edward P., biznesmen związany z branżą sportową (w swoim czasie udziałowiec Śląska Wrocław). Wybuch pożaru, dwa lata później strawił wyposażenie i drewniane stropy. Ocalały wieże, fasada i wieńczące mur attyki. Miejscowi do dziś uważają, że zamekpodpalono, żeby wyłudzić odszkodowanie.

reklama

P. nigdy nie zajął się zabezpieczeniem ruiny, a tym bardziej jej renowacją. Wniósł obiekt aportem do spółki WKS „Śląsk” sp. z o. o., której był udziałowcem i prezesem. Konserwator wielokrotnie wzywał ją do wykonywania prac stabilizujących konstrukcję, bezskutecznie nakładał też kolejne kary administracyjne.

Wniosek o upadłość

Ptak nic sobie z tego nie robił. W końcu sprawa trafiła do sądu. Wyrok sądu był jeden za zniszczenie zabytku. Była też grzywna w wysokości 50 tys. zł, nałożona przez organ prowadzący postępowanie celem przymuszenia do wykonania nakazu podjęcia prac zabezpieczających. Nie została zapłacona, prac także nie podjęto dlatego organ ochrony zabytków zajął się sprawą po raz kolejny.

reklama

Okazało się, że poza zamkiem, spółka nie posiada żadnego majątku. Sytuację wykorzystały służby konserwatorskie, składając wniosek o upadłość spółki. Sąd przychylił się do niego i przyszłość zamku znalazła się w rękach syndyka, który zlicytował zabytek.

Nowy właściciel we współpracy z konserwatorem zabytków realizuje prace zabezpieczające i remontowe. Podobny scenariusz można zastosować w przypadku pałacu w Bożkowie.

Kary mu nie straszne

Od 2015 roku toczy się postępowanie nakazowe wobec właściciela tej architektonicznej perełki. To wtedy na spółkę Stanisława N., nałożono pierwszą z czterech kolejnych grzywien za brak remontu dachu i zabezpieczenia tynków. Wysokość każdej nich to wynosi 50 tys zł.

reklama

Trzy z nich stały się już prawomocne. Obecnie jest rozpatrywane zażalenie na 4-tą grzywnę przez MKiDN, spodziewamy się rozstrzygnięcia w najbliższym czasie - wyjaśnia Anna Nowakowska, z walbrzyskiej delegatury urzędu ochrony zabytków. Kolejne grzywny nie robią większego wrażenia na właścicielu zabytku. Grzywny, które miały przymusić go do podjęcia określonych działań nie spełniły swojej roli.

Jak wiadomo nic się tam nie dzieje, a jak raz pojawiły się rusztowania, to były jedynie scenografią planu filmowego
- przypomniała Nowakowska.

Rośnie hipoteka nieruchomości

Niezapłacone grzywny obciążają hipotekę. Analiza księgi wieczystej nieruchomości w Bożkowie wykazuje, że jest tam hipoteka zwykła, umowna w wysokości 1 mln 200 zł. Są też hipoteki przymusowe nałożone z innych powodów.

Znajdujemy tam wpisy wynikające z zaległości w stosunku do ZUS oraz gminy Nowa Ruda, z tytułu podatku od nieruchomości - mówiła Nowakowska na spotkaniu z radnymi gminy Nowa Ruda, na terenie której znajduje się pałac.

Łączną kwota hipotek przymusowych to 272 tys zł. Składają się na nie należności wobec gminy i ZUS. Teoretycznie sprawa powinna być prosta. Po wpisaniu długu do hipoteki sprawa jest kierowana do egzekucji. Właściwy terenowo urząd skarbowy ściąga należność z konta spółki. Tyle tylko, że na tym koncie nie ma nic.

Zasadniczo jest tak, że nie ma możliwości wyegzekwowania jakichkolwiek środków od tej spółki. Przeprowadziliśmy postępowanie przez naczelnika urzędu skarbowego, który wskazał, że jakikolwiek majątek znajdujący się w posiadaniu spółki to majątek trwały w postaci nieruchomości - mówił Mateusz Adamczyk - prawnik Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków.

Sprawa trafiła do sądu

Brak reakcji na nakaz remontu i kolejne grzywny zmusił służby konserwatorskie do skierowania sprawy na drogę sądową. Wspólnie z prokuraturą doprowadzono do skazania Stanisław N., na 8 miesięcy więzienia (w zawieszeniu) i nawiązkę w wysokości 50 tys zł.

Sąd Rejonowy w Kłodzku dopatrzył się czynu zabronionego - czyli - zniszczenia pałacu poprzez zaniechanie działań - ujawniła podczas sesji Nowakowska. Wszystkie strony tego postępowania odwołały się od wyroku. Sprawa ma dalszy ciąg. Rozpatrzeniem apelacji zajmuje się Sąd Okręgowy w Świdnicy.

Nie zgodziliśmy się z tym wyrokiem, kara była za niska w stosunku do szkód jakie zostały wyrządzone - ujawniła Nowakowska. Sprawa jest w toku, terminu rozprawy jeszcze nie wyznaczono.

Służby konserwatorskie znalazły sposób 

Niezależnie od toczącego się procesu karnego, służby konserwatorskie opracowały skuteczną metodę ratowania zabytku. Z sukcesem zastosowano ją już dwukrotnie. Mowa o procedurze upadłościowej spółki.

Złożymy wniosek o upadłość w celu wyegzekwowania należności. Ta procedura ma z naszego punktu widzenia wiele zalet, bo w jej trakcie syndyk aż do skutku prowadzi sprzedaż danej nieruchomości. Co jest o tyle istotne, że mimo wyceny dokonanej przez biegłego można obiekt sprzedać z wolnej ręki, za znacznie niższą cenę - mówi Mateusz Adamczyk, prawnik z wrocławskiego
biura konserwatora zabytków.

Przykłady - zamek w Ratnie Dolnym oraz pałac w Bełczu Wielkim, gdzie służba ochrony zabytków doprowadziła do postępowania upadłościowego.

Ponieważ nie udało się znaleźć nabywców gotowych zapłacić cenę wynikającą z opisu szacowania, pojawili się inni, którzy kupili z wolnej ręki. Zamek w Ratnie został sprzedany za 650 tys zł, pałac w w Bełczu za 280 tysięcy - czyli - cenę kawalerki we Wrocławiu - kontynuuje Adamczyk.

Ceny tylko z pozoru są niskie i bardzo atrakcyjne. Kupujący bierze bowiem na siebie zobowiązanie odpowiedniego zadbania o stan zabytku, co jest przedsięwzięciem niezwykle kosztownym.

Czy gmina kupi pałac?

Ostatniego października Anna Nowakowska i Mateusz Adamczyk gościli na sesji rady gminy Nowa Ruda. Zaprosiła ich wójt gminy Adrianna Mierzejewska.

Wystarczy zaproponować w miarę realną cenę, która przynajmniej pokrywa koszty postępowania, a sędzia komisarz wyrazi zgodę na sprzedaż z wolnej ręki
- powiedział radnym Adamczyk.

Wtórowała mu konserwator Nowakowska wyliczając okoliczne obiekty zabytkowe pozostające w rekach samorządowców, które świetnie sobie radzą. Takie jak twierdze kłodzka lub srebrnogórska oraz Zamek Książ.

Gdyby władzę gminy uznały, że odzyskanie pałacu jest warte zachodu, byłbym za. Jeżeli władze gminy zadeklarują, że są w stanie sobie poradzić z przejęciem pałacu i pozyskiwaniem środków na firmsowanie jego remontów i późniejszej eksploatacji, sam będę w tym pomagał - mówi naszej redakcji sołtys Bożkowa i opozycyjny radny Klubu Gmina z Przyszłością, Tomasz Pietrzyk.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama