Są ludzie, którzy swoim życiem pokazują, że sport to nie tylko liczby na tablicy wyników, medale czy głośne nazwiska na okładkach gazet. Sport to przede wszystkim emocje, wspólnota i pasja, która potrafi połączyć pokolenia i społeczności. Do grona takich postaci należy bez wątpienia Władysław Kaczanowski z Nowej Rudy – człowiek, którego nazwisko znało wielu kibiców w Polsce i poza jej granicami, choć sam nigdy nie grał w wielkich klubach, nie zdobywał bramek na międzynarodowych stadionach.
Pasja rodząca się z codzienności
Przez 17 lat Władysław Kaczanowski pracował w kopalni „Nowa Ruda”. Po przejściu na rentę całkowicie oddał się swojej największej pasji – piłce nożnej. Nie był profesjonalnym piłkarzem, ale wokół siebie stworzył unikatowy piłkarski świat, który wzbudzał podziw i szacunek. Zaczął kolekcjonować proporczyki, odznaki klubowe, zdjęcia i autografy największych gwiazd futbolu – jego zbiory były imponujące.
Ponad 16 tysięcy odznak, z czego ponad połowa pochodziła z zagranicy – Hiszpanii, Portugalii, Włoch, Brazylii, a nawet dalekiego Haiti. W czasach, gdy kontakt ze światem był utrudniony, a każda przesyłka zagraniczna była niemal cudem, Kaczanowski zdobywał pamiątki, które dziś można nazwać „białymi krukami”. Wśród nich znalazły się odznaki olimpijskie, klubowe i federacyjne, proporczyki reprezentacyjne, często sygnowane autografami sław piłkarskich.
Legendy w jednym pokoju
To nie były zwykłe gadżety. W pokoju Kaczanowskiego można było zobaczyć autografy takich legend jak Pelé, Eusebio, Di Stéfano, Kempes, Gerd Müller, Rummenigge, Platini czy Boniek. Zdjęcia z podpisami otrzymywał dzięki swojej wytrwałości i szerokiej korespondencji prowadzonej z piłkarzami, działaczami oraz innymi kolekcjonerami z całego świata.
Nazwisko Kaczanowskiego pojawiało się w prasie sportowej, a do Nowej Rudy trafiały listy z najodleglejszych zakątków globu. Piłkarze przesyłali mu fotografie z dedykacją – jednym z najbardziej wzruszających momentów było otrzymanie podpisanego zdjęcia od Mario Kempesa, bohatera mistrzostw świata z 1978 roku, wraz z serdecznymi życzeniami.
Kibic z sercem – rewolucja na trybunach Piasta Nowa Ruda
Kaczanowski nie ograniczał się do kolekcjonowania. Z jego inicjatywy przy Górniczym Klubie Sportowym Piast Nowa Ruda powstał pierwszy klub kibica. To on namówił mieszkańców, by wspólnie, głośno dopingować lokalny zespół. Dzięki niemu na stadionie przy ulicy Sportowej pojawiły się klubowe flagi, transparenty i zorganizowane śpiewy. To była prawdziwa rewolucja – Piast był jednym z pierwszych klubów na Dolnym Śląsku z zorganizowanym dopingiem. Atmosfera meczów stała się wydarzeniem społecznym, integrującym całą społeczność Nowej Rudy.
Piłkarski świat w czterech ścianach
Reporterzy, odwiedzający Kaczanowskiego, podkreślali, że w jednym pokoju mieści się cały piłkarski świat. Ściany zastawione gablotami pełnymi odznak, proporczyków i zdjęć, półki uginały się od pamiątek, a kolekcja wciąż rosła – przybywały listy z ZSRR, Niemiec, Włoch czy Brazylii. Zbiór był tak obszerny, że nigdy nie udało się zaprezentować go w całości. Organizowano wystawy fragmentów kolekcji, które – jak pisała prasa – mogłyby być jedną z największych atrakcji sportowych wystawiennictwa w Polsce.
Dobro wspólne, nie prywatny skarb
Władysław Kaczanowski wyróżniał się nie tylko pasją, ale też skromnością. Nigdy nie traktował swojej kolekcji jako prywatnego skarbu, lecz jako dobro wspólne, którym chętnie dzielił się z innymi. Dzięki niemu młodzież z Nowej Rudy mogła oglądać z bliska pamiątki związane z największymi gwiazdami piłki nożnej.
Był działaczem społecznym, poświęcał czas klubowi Piast, pielęgnował tradycje i pamięć o futbolu. Jego mieszkanie stało się miejscem spotkań, rozmów i dyskusji o piłce nożnej – takim małym, lokalnym muzeum sportu.
Dziedzictwo, które trwa
Choć dziś jego imię nie jest powszechnie znane, warto pamiętać, że to właśnie on sprawił, iż Nowa Ruda zaistniała na piłkarskiej mapie Dolnego Śląska i całej Polski. Był kolekcjonerem z pasją, kibicem z sercem i organizatorem, który wyprzedzał swoje czasy. Dzięki niemu Piast miał wiernych fanów, a mieszkańcy mogli poczuć, że należą do większej piłkarskiej rodziny.
Jak pisała ówczesna prasa: „piłkarski świat naprawdę mieścił się w jednym pokoju Władysława Kaczanowskiego”. Jego historia to dowód na to, że prawdziwa pasja nie zna granic, a sport potrafi łączyć ludzi niezależnie od miejsca i czasu.
Zdjęcia: Noworudzka Rada Sportu
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.