reklama

Nie czują odpowiedzialności za mieszkańców?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Nie czują odpowiedzialności za mieszkańców? - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościWracamy do sprawy psów, które rozszarpały sarny w Ludwikowicach Kł. Gminni urzędnicy odpowiadają na nasze pytania i odpowiedzialnością obarczają właścicieli psów.
reklama

My z kolei przypominamy, że nikt ze świadków zdarzenia tych psów nigdy we wsi nie widział. Dwa psy niewiadomego pochodzenia rozszarpały sarny na oczach mieszkańców Ludwikowic Kł. Psy nie zostały zabrane, a mieszkańcy usłyszeli, że najlepiej jeżeli popilnują ich do następnego dnia. Okropny widok, strach przed wychodzeniem z domu to tylko jedna strona medalu. Drugą jest sposób działania w takich sytuacjach urzędników gminnych. Po zdarzeniu zapytaliśmy ich o to, co zrobili, a właściwie czego w tej sytuacji nie zrobili. Zapytaliśmy: dlaczego w takiej sytuacji agresywne psy nie zostały od razu zabrane przez weterynarza i nie podano im środków na uspokojenie; dlaczego weterynarz, który był na miejscu zdarzenia nie powiadomił odpowiednich fundacji lub fi rm, które zajmują się wyłapywaniem zwierząt oraz dlaczego nie powiadomił schroniska. - Trudno, żeby pracownik samorządowy nie posiadający wiedzy weterynaryjnej był w stanie ocenić, czy postępowanie lekarza weterynaryjnego było właściwe i adekwatne do zaistniałej sytuacji - odpowiedziała nam w imieniu wójt Adrianny Miejrzejewskiej jedna z jej najbliższych współpracownic Barbara Adamska z urzędu gminy. - Właściciel psa zobowiązany jest do nadzoru nad zwierzęciem w sposób zapewniający bezpieczeństwo osobom trzecim. Obowiązek szczególnej ostrożności nakłada bowiem na właściciela art. 77 Kodeksu Wykroczeń mówiący, że: „Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze grzywny do 250 złotych albo karze nagany” - przypomniała urzędniczka. Komu brakuje wiedzy? Tylko kogo ukarać, gdy nikt nie wie skąd wzięły się psi do kogo należą? To gmina ma podpisaną umowę ze schroniskiem w Miedarach. Co prawda oddalone jest ono od nas o ok. 200 km, jednak to jest instytucja, która w takiej sytuacji powinna zostać powiadomiona. Schroniska dysponują odpowiednim sprzętem i przeszkolonymi pracownikami. - Nie mieliśmy takiego zgłoszenia. Gmina chce po prostu zaoszczędzić pieniądze - mówi nam Krzysztof Otręba, dyrektor schroniska w Miedarach. Na szczęście gminni urzędnicy szybko się uczą. - Z terenu gminy odbieraliśmy zabezpieczonego przez nich psa z punktu przetrzymań 17 grudnia, ale nie wiem, czy to był ten, o którym mowa. Nie mamy takich informacji - ujawnia Otręba. Zapewnienie bezpieczeństwa, wyłapanie i wywiezie psów do schroniska to obowiązek gminy. Koszty nie są małe, bo wahają się w granicach 3 tys. zł. Są też specjalne firmy i fundacje, które zajmują się wyłapywaniem często agresywnych psów. Trudno też obarczać winą właścicieli psów, skoro nikt wcześniej tych czworonogów we wsi nie widział i nikt nie wie, do kogo należą. Sprawdzi o co chodzi Przypomnijmy, że przed tygodniem sprawą zainteresowaliśmy przewodniczącą rady gminy Bożenę Sołek-Muzykę, która zadeklarowała, że wystosuje oficjalne zapytanie do wójt Mierzejewskiej i zapyta jak dotychczas wyglądała współpraca gminy ze schroniskiem, jak jest realizowana umowa i czy podobne sytuacje są do nich zgłaszane.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama